- 2 października wybieramy się do Warszawy w wielkim proteście w obronie całej branży energetycznej, bo problemy dotykają wszystkich, którzy korzystają z energii na bazie węgla, a w Polsce 70 proc. energii pochodzi z węgla - powiedział w Polsat News Wacław Czerkawski ze Związku Zawodowego Górników.
Czerkawski dodał również, że kolejna tura rozmów z przedstawicielami rządu zaczyna się w środę o 14.00. Nie chciał jednak zdradzić szczegółów dotyczących strategii górników na negocjacje.
Górniczy związkowiec przyznał, że on i jego koledzy po fachu są świadomi, że transformacja energetyczna "jest nieunikniona". Zauważył, że od Polski wymagają tego dyrektywy unijne.
Jednocześnie przypomniał, że politycy PiS w ostatnich miesiącach bardzo ciepło wypowiadali się o górnikach oraz o kopalniach. Przed wyborami prezydenckimi wicepremier Jacek Sasin zapewniał, że nie dojdzie do "aksamitnej likwidacji górnictwa".
- Bardzo dużo słów gorących, ciepłych na temat górnictwa, że ono musi być, gdyż jest podstawą. Z tych słów i deklaracji trzeba się wytłumaczyć, bo może coś się zmamiło. A my jako strona społeczna o tym nie wiemy, ale będziemy dopytywać - wyjaśniał Czerkawski, cytowany przez Polsat News.
Związkowiec podkreślił, że górnicy nie zgodzą się "na zamykanie kopalń z powodów politycznych".
Na Śląsku zawrzało po tym, jak Unia Europejska przyjęła wyśrubowane normy dotyczące ochrony klimatu. Dla Polski oznacza to, że będzie musiała błyskawicznie odejść od węgla. Według górniczych związkowców rządowe plany są nie do zaakceptowania.
Ponad 60 górników protestuje pod ziemią. Po zakończonej zmianie nie wyjechali na powierzchnię. Jako pierwsi zastrajkowali w ten sposób górnicy z kopalni "Bielszowice", która jest częścią "Rudy". Jak podaje WZZ "Sierpień 80" do protestujących dołączyli górnicy z kopalń: "Wujek", "Pokój", "Halemba".
PGG zapewnia, że pozostaje w kontakcie z górnikami, a protesty nie utrudniają pracy.
Pośpiech nie do zaakceptowania
Górnicy domagają się wolniejszego tempa odchodzenia od węgla i rozłożenia całego procesu w czasie nawet do 2060 roku. Tymczasem w rządowym planie dla górnictwa wyznaczono znacznie krótszy termin.
Jak już pisaliśmy w money.pl, z obecnych 19,5 GW mocy elektrowni węglowych w 2040 roku ma zostać tylko 6 GW. To oznacza, że za 20 lat działać będą tylko maksymalnie 2-3 kopalnie. Od 2030 roku Polacy mają też przestać palić węglem w miastach, a 10 lat później także na wsi.