Godziny pracy powyżej ustalonych norm, niebezpieczne warunki, a na domiar wszystkiego niskie płace. Stołeczni operatorzy dźwigów mówią dość.
W dniu protestu część budowlańców przyszła zamanifestować na ul. Konstancińskiej na Sadybie pod siedzibą firmy Layster Group, jednego z największych pracodawców. Jak wskazywali sami operatorzy, w budownictwie stanowią prawdziwą "dziką strefę".
Pod apelem o zawarcie porozumienia, które regulowałoby warunki zatrudnienia i pracy, podpisało się ok. 50 operatorów - informuje stołeczna "Wyborcza". Pismo zostało następnie przekazane firmom, które posiadają żurawie i pośredniczą w ich wynajmie.
Wśród żądań protestujących znalazła się m.in. kwestia przestrzeganie przepisów BHP, 8. godzinny dzień pracy, ale również stawka godzinowa na poziomie min. 37 zł brutto.
W ramach protestu w poniedziałek na wielu budowach operatorzy odmówili pracy. Część z nich wzięła urlopy na żądanie.
W odpowiedzi na działania pracowników firma Layster wystosowała oświadczenie, w którym zaprosiła operatorów do rozmów i obiecała nie wyciągać konsekwencji wobec osób, które z powodu strajku przerwały pracę.
Do momentu ukazania się artykułu nie uzyskaliśmy komentarza firmy Layster w sprawie protestu z dnia 19 kwietnia br.
O sytuację na rynku pracy operatorów zapytaliśmy Tomasza Nagórkę ze Związku Zawodowego Budowlani. W jego ocenie ciężka sytuacja budowlańców wynika w dużej mierze z nieprecyzyjnych przepisów regulujących ich pracę.
- W tym zawodzie panuje wolnoamerykanka. Praktycznie każdy operator funkcjonuje od lat na samozatrudnieniu. A ci godzą się na wszystko, bo nie mają wyjścia. 14-16 godzin pracy dziennie? To norma, a mówimy przecież o niebezpiecznym zawodzie i dużej odpowiedzialności - tłumaczy w rozmowie z money.pl.
Czytaj także: Zarobki w Polsce. Ile zarabiamy?
Jego zdaniem istnieje przynajmniej kilka wyjść z patowej sytuacji. Wśród nich najwyżej stawia przeforsowanie rozporządzenia, które stanowiłoby, że operatorem zostać osoba zatrudniona wyłącznie na umowę o pracę.
- Praca jest niebezpieczna, a oni i tak zarabiają za mało jak na branżę budowlaną. Do niedawna było to ok. 30 zł brutto z za godzinę - wskazuje, choć część operatorów mówi o stawkach, które nie przekraczają nawet 20 zł.
Według wiedzy związkowca w Polsce pracuje ok. kilku tysięcy operatorów żurawi.