Przed siedzibą Polskiego Związku Łowieckiego w Warszawie przed godziną rano zebrali się rolnicy. Postawili zasieki blokując ulicę Nowy Świat bronami, przykuli się łańcuchami do bel siana i odpalili flary. Nasz reporter jest na miejscu i relacjonuje sytuację.
Protestami rolnicy chcą wpłynąć na koła łowieckie, by te zaczęły intensywnie odławiać dziki. Domagają się też od władz by podjęły kroki w walce z epidemią afrykańskiego pomoru świń wywołanego wirusem ASF. - Będziemy stać do skutku - nawoływał szef AgroUnii - Michał Kołodziejczak. Rolnicy czekają na ministra Michała Wosia. - Wszystko jest tak zorganizowane, że możemy wytrwać nawet dwa tygodnie - przekonywał.
- Manifestacja jest w pełni legalna. Dzwońcie po kolegów. Niech przyjeżdżają (...). O naszym problemie dowie się jedna z najbardziej ekskluzywnych ulic Warszawy - mówił Michał Kołodziejczak do zebranych rolników.
- Jeden minister mówi, że nic nie może zrobić, bo Polski Związek Łowiecki mu nie podlega. Ministra Środowiska, który powinien sprawować nadzór nad związkiem, nie mamy. Mamy za to Ministra Klimatu i ministra bez teki, na którego czekamy - dodał w rozmowie z dziennikarzem money.pl szef AgroUnii.
Spięcie z policją
Rolnicy podczas protestu zwracali się nie tylko do polityków, ale też do policjantów pilnujących Nowego Światu. Apelowali do mundurowych, żeby nie próbowali przeganiać ich z miejsca manifestacji. - Jeżeli macie trochę wstydu, to uszanujcie to, stójcie, może też się czegoś nauczycie - usłyszeliśmy z mównicy.
Lider AgroUnii apelował też, żeby przesunąć brony leżące na ulicy pod same radiowozy. Wówczas policjanci zebrali się w większej grupy. Ostrzegli także, że będą wyciągane konsekwencje, za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy.
Rolnicy walczą z ASF wśród trzody
Choroba, którą przenoszą dziki, jest zagrożeniem dla trzody chlewnej. W tym roku wykryto 45 ognisk choroby, w porównaniu do 213 w 2018 roku. Dotyczyły one gospodarstw z 35. tysiącami świń. Mimo tego hodowcy mają poważne obawy i żądają reakcji Polskiego Związku Łowieckiego.
W połowie listopada Krajowy Związek Pracodawców-Producentów Trzody Chlewnej zaapelował do premiera Mateusza Morawieckiego o szybką interwencję. "Od dawna było wiadomo, że walkę z ASF trzeba prowadzić zarówno przez redukcję populacji dzików, jak i poprzez zabezpieczanie stad świń" - czytamy w ich komunikacie.
Zdaniem Związku zarówno producenci świń, jak i zakłady mięsne zalazły się "w potrzasku". Co prawda rolnikom, którzy musieli zlikwidować stada z powodu urzędowej decyzji PLW przysługuje odszkodowanie, jeżeli ich gospodarstwa spełniły zasady bioasekuracji, ale nie wszystkie podmioty w całym łańcuchu produkcyjnym zostały objęte odszkodowaniami.
Przypomnijmy, że kwestia ASF w znaczącym stopniu wpływa na światowe rynki. Wirus zablokował eksport wieprzowiny Polsce, Litwie, Łotwie, Estonii, Czechom (jako jedyni zwalczyli wirusa), Węgrom, Rumunii i Belgii. Sam wirus ASF nie zagraża ludziom. Występowanie ognisk choroby wśród dzików to jednak bardzo poważne zagrożenie dla trzody chlewnej.
Od sierpnia ASF czyni spustoszenie również w Chinach, gdzie liczba świń spadła o ponad 30 proc., a wieprzowina tylko w sierpniu podrożała o 46,7 proc. W efekcie Pekin zwiększył import mięsa z Unii Europejskiej o 45 proc. (do lipca). Co z kolei przyśpieszyło wzrost jego cen w Europie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl