Decyzja o proteście zapadła podczas czwartkowego spotkania przedstawicieli korporacji i związków taksówkarzy - ustaliła "Rzeczpospolita". Do stolicy mają zjechać kierowcy z całej Polski: z Krakowa, Wrocławia, Łodzi, Trójmiasta, Śląska.
Powód protestu jest jasny: rząd nie dość mocno dba o interesy taksówkarzy, pozwalając na działalność Ubera w formie, którą nazywają "nielegalną konkurencją". Domagają się natychmiastowych działań, które ograniczą rywali.
Co prawda szef Związku Zawodowego Warszawski Taksówkarz Jarosław Iglikowski w rozmowie z gazetą twierdzi, że obecne przepisy są wystarczające, ale podkreśla, że to martwe prawo. Brak bowiem narzędzi do ich egzekwowania.
Sprawa nowelizacji ustawy o transporcie, która ma uregulować działalność Ubera i podobnych firm w Polsce, ciągnie się już od dwóch lat. Ministerstwo Infrastruktury ma już siódmą wersję projektu. Wcześniej był on wielokrotnie - w mniejszym i większym stopniu - zmieniany. Przed mocnymi zmianami stanowczo protestował sam Uber.
Obecna wersja jednak też nie zadowala przedsiębiorców, którzy dzięki takim aplikacjom mogą zarabiać i tworzyć własne firmy. Według szefa Federacji Przedsiębiorców Polskich Marka Kowalskiego proponowane obecnie przez rząd przepisy są archaiczne. Jak mówi gazecie, ich efektem będzie wzrost cen dla pasażerów i "zabetonowanie" rynku przewozów.
Nowy projekt zakłada m.in., że kierowcy Ubera i podobnych firm będą musieli mieć wpis do Centralnej Ewidencji Informacji o Działalności Gospodarczej lub Krajowego Rejestru Sądowego. Czyli z rynku odpadną ci, którzy mają działalność zarejestrowaną za granicą. To zresztą może być niezgodne z prawem UE.
Taksówkarze zapowiadają, że jeszcze zanim dojdzie do strajku, będą starać się zorganizować spotkanie z przedstawicielami ministerstw przedsiębiorczości, infrastruktury i cyfryzacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl