Przemarsz, zgodnie z zapowiedziami, miał ruszyć z Placu Zamkowego w Warszawie o godz. 16. Protestujący chcieli przejść pod Pałac Prezydencki, Ministerstwo Rozwoju i Sejm. W planach mieli również "ewentualną okupację URM i miasteczko do 31 maja".
To się nie udało. Protestujący jeszcze przed godz. 16 byli spisywani przez policję, niektórzy zostali zabrani do radiowozów, skąd mają być przewiezieni na komendę. Policja nie chciała wpuszczać nawet dziennikarzy, otoczyła demonstrujących kordonem.
By rozbić demonstrację, policja koło godz. 16.30 użyła gazu pieprzowego. Były krzyki, z Placu Zamkowego odjeżdżały karetki. - Nie mieści mi się w głowie, że policja tak się zachowuje wobec ludzi - powiedziała jedna z demonstrujących, z którą rozmawiał nasz reporter. - Jestem przewodnikiem turystycznym, moja branża nie istnieje. Przyjechałam tu po pracę i chleb, chcę normalnego życia, móc pracować, płacić podatki, nawet na tę policję, która nas tak potraktowała - powiedziała.
Innego zdania jest policja.
- Niestety mamy do czynienia z przypadkami agresji wobec policjantów. W związku z czynną napaścią na funkcjonariuszy użyto środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej i gazu - twierdzi Sylwester Marczak z KSP.
Protest przeniósł się na Plac Zawiszy. Demonstrujący próbowali przejść pod siedzibę PiS, ale zablokowała ich policja.
Nasz reporter był na miejscu:
Organizatorzy Strajku Przedsiębiorców spodziewali się nawet 10 tysięcy uczestników. Wiadomo już, że nie wesprą ich (w sposób zorganizowany) górnicy, którzy w ostatniej chwili zrezygnowali z wyjazdu do stolicy.
Podczas protestu zatrzymany przez policjantów został senator Koalicji Obywatelskiej Jacek Bury. Miał stanąć w obronie jednego z uczestników manifestacji i pytać policję, dlaczego go szarpią. Bury opowiada o wszystkim na filmach opublikowanych na Facebooku.
Senator nakręcił je we wnętrzu policyjnego wozu, do którego - jak twierdzi został wepchnięty siłą, wcześniej policjant podciął mu nogi. Zarówno Bury, jak i inne osoby znajdujące się we wnętrzu policyjnego radiowozu twierdzą, że pokazywał on legitymację senatora.
Inne zdanie na ten temat ma Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
- W trakcie naszych działań nie zatrzymano żadnej osoby posiadającej immunitet. Podkreślamy, że senator wszedł do radiowozu i nie chce go opuścić. W związku z powyższym radiowóz pozostał na Placu Zamkowym - przekazał Marczak money.pl.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.