Aleksandr Łukaszenka objął w środę funkcję prezydenta Białorusi. Tymczasem na ulicach ciągle protestują mieszkańcy. Przeciwko nim jest cały aparat państwowy.
Teraz konflikt wszedł na wyższy poziom. Przeciwnicy Łukaszenki uaktywnili się też w sieci. Grupa hakerów popierających białoruski protest, która określa się jako "cyberpartyzanci", włamała się w sobotę na stronę telewizji państwowej.
Podczas wieczornej transmisji wiadomości w internecie widzowie mogli zobaczyć nagrania brutalnego rozpędzania protestujących przez tamtejszą milicję i wojsko. W tym czasie kanał Biełaruś 1 miał pokazać wywiad ministra zdrowia.
Podobna sytuacja miała miejsce na stronie internetowej z transmisją telewizji ONT.
Czytaj więcej: Białoruś: banki bez pieniędzy. Ludzie masowo wycofują lokaty
Podłożenie nagrań z protestów w miejsce wypowiedzi białoruskiego ministra zdrowia najprawdopodobniej nie było przypadkowe. Jak wskazuje dziennikarz i członek Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut, pandemia koronawirusa jest wykorzystywana przez rząd do walki z protestującymi.
Cyberpartyzanci to anonimowa grupa hakerów, która wspiera białoruski protest. Wcześniej było o nich głośno, gdy włamywali się m.in. na stronę białoruskiego MSW, gdzie opublikowali informację o poszukiwaniu listem gończym Alaksandra Łukaszenki.