Sprawę opisuje piątkowa "Gazeta Wyborcza". W Polsce ukształtowały się dwa sposoby zawierania umów na koncesyjne autostrady. Jednym z nich jest pozostawienie dużej swobody koncesjonariuszom, którzy sami ustalają wysokość opłat za przejazdy oraz zachowują większość wpływów z nich, przekazując państwu niewielki procent.
Na takiej zasadzie funkcjonują autostrady A2 Konin-Nowy Tomyśl (zarządzana przez spółkę Autostrada Wielkopolska) i A4 Kraków-Katowice (Stalexport Autostrada Małopolska). W latach 2015-2017 zarządcy zarobili na nich łącznie ponad 2,5 mld złotych, a przekazali państwu niecałe 120 mln złotych, z czego dwie trzecie to zwrot niezależnej rekompensaty i spłata kredytu w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju.
NIK wskazał, że ten typ umowy jest korzystny dla państwa, ponieważ opłaty za użytkowanie są uiszczane przez koncesjonariuszy. Przerzucają je oni jednak na kierowców – dlatego właśnie te dwa odcinki kojarzą się z drożyzną.
Odwrotna sytuacja jest przy drugim rodzaju umów, gdzie to państwo pokrywa większość wydatków, co pokazał raport NIK-u. W kontraktach tego typu koncesjonariusz przekazuje wpływy z opłat do Krajowego Funduszu Drogowego. W zamian otrzymuje tzw. wynagrodzenie za dostępność, które docelowo ma rekompensować koszty budowy i eksploatacji autostrady oraz zapewnia zysk zarządcy trasy.
Naczelna Izba Kontroli wskazała, że ten model finansowy jest korzystny dla kierowców, gdyż to nie ich się obciąża kosztami eksploatacji. Koszty te jednak spadają na Skarb Państwa, który, według kontrolerów, jest zmuszony sfinansować budowę autostrady i wydatki związane z jej użytkowaniem.
A1 łączona w całość. Będzie miała ok. 580 km długości
Na takiej zasadzie działają A1 Gdańsk-Toruń (zarządzana przez spółkę GTC) oraz A2 Świecko-Nowy Tomyśl (Autostrada Wielkopolska II). Według NIK-u, od 2015 roku do I kwartału 2018 roku zarządcy przekazali państwu ok. 413 mln złotych, a otrzymali od niego ponad 4,7 mld złotych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl