Posiedzenie izby było zaplanowane na 4 - 5 listopada. Jednak we wtorek prezydium Sejmu zdecydowało, że odbędzie się ono dwa tygodnie później.
Jak twierdzi wicemarszałek Ryszard Terlecki, posiedzenie trzeba było odłożyć z powodu "dużej liczby zachorowań, szczególnie wśród pracowników".
"Nie chcemy doprowadzić do sytuacji, że trzeba będzie zamknąć Sejm, bo nie będzie miał kto pracować" - powiedział Terlecki.
Zdaniem posłów opozycji, powodem przełożenia obrad jest jednak bezradność obozu rządzącego.
Najbliższe posiedzenie może być burzliwe, bo w Sejmie już czeka złożony przez prezydenta Andrzeja Dudę projekt ustawy, który odpowiada na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który za niekonstytucyjny uznał przepis ustawy zezwalającej na usunięcie ciąży, jeśli płód jest ciężko i nieodwracalnie uszkodzony.
Na uchwalenie czeka też rządowy projekt tzw. tarczy branżowej 6.0, który ma pomóc przedsiębiorcom z branż szczególnie dotkniętych pandemią i lockdownem, jak np. gastronomia.
"To potwierdza to, o czym mówiliśmy wcześniej: nie mają żadnych pomysłów na rozwiązanie sytuacji w Polsce, nie mają większości w Sejmie, boją się odpowiadać na pytania i będą chcieli w ten sposób przeczekać, zwalając to na pandemię" - powiedziała wicemarszałkini Sejmu Małorzata Kidawa-Błońska z Koalicji Obywatelskiej.