Podczas czwartkowej konferencji z wicepremierem Jarosławem Gowinem szef rządu Mateusz Morawicki poinformował, że kolejne 30 mld zł zasili kieszenie właścicieli zamykanych przedsiębiorstw.
Wśród beneficjentów tzw. tarczy branżowej znalazły się również nowe sektory, które rząd niedawno zamknął. Chodzi m.in. o branżę beauty oraz branżę handlową (w tym sklepy sportowe, meblowe i budowlane). Do tych podmiotów ma być skierowane dodatkowe 7 mld zł.
– Chcemy uruchomić kolejne środki do 30 mld zł, żeby ratować przedsiębiorstwa – powiedział podczas czwartkowej konferencji prasowej premier Morawicki. Wyjaśnił, że pomoc zostanie rozszerzona na kolejne kody PKD obejmujące branże dotknięte lockdownem. – To walka o zdrowie i życie Polaków – podkreślił.
Ma być szybko i sprawnie
Zapewnił również, że pomoc w ramach kolejnej odsłony tarczy finansowej z PFR-u, będzie przekazywana firmom bardzo szybko. Już w ciągu 2-3 dni od daty zatwierdzenia wniosku firmy mają dostać pieniądze na konto.
Rząd chce również pomóc najemcom lokali w galeriach, którzy mają słabą pozycję negocjacyjną w starciu z dużymi, międzynarodowymi właścicielami i ich prawnikami.
W obiektach handlowych o powierzchni powyżej 2 tys. m kw na czas ich całkowitego zamknięcia mają obowiązywać 80-proc. obniżki czynszów. Dodatkowo przez 3 miesiące po ustaniu tego zakazu czynsze mają być zredukowane o 50 proc.
Roksana Mickielewicz, prezes sieci salonów piękności Denique, zapowiedź włączenia branży beauty do rządowej pomocy odebrała z dużą ulgą. W ostatnim roku, mimo że salony fryzjersko-kosmetyczne nie były zamykane (poza pierwszą fazą pandemii), odnotowała 50 proc. spadki obrotów.
Powodów tego jest kilka. Jej salony znajdują się głównie w galeriach handlowych, a do nich Polacy zaglądają coraz rzadziej. Kwitnie też podziemie kosmetyczne, usługi świadczone są w domach klientek. Poza tym nie ma imprez towarzyskich, wyjść i - jak twierdzi - kobiety pracują zdalnie i przestały inwestować w swój wygląd.
- Przez ostatni rok zarabialiśmy praktycznie tylko na pensje dla naszych pracowników [w sieci pracuje 200 osób – red.], ZUS-y oraz wysokie czynsze – wylicza prezes Mickielewicz.
Dodaje, że pensje i ZUS-y były priorytetem dla władz spółki, ale czynsze również bardzo "dają im w kość". – Właściciele galerii handlowych oferowali nam co prawda 10-15 proc. upusty, ale dla nas to są nadal zbyt duże pieniądze w stosunku do tego, jakie mamy teraz możliwości finansowe – mówi wprost prezes Denique.
Weterani rządowej pomocy
Na dalszą pomoc rządu liczą również branże, które od długiego czasu borykają się z problemami finansowymi.
Marcin Mączyński, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego, mówi, że hotelarze przyjęli postawę św. Tomasza: nie uwierzą, dokąd nie zobaczą konkretnych aktów prawnych. I podaje ostatni przykład ze swojego życia.
– Miałem mieć w piątek szczepienie na COVID-19, a teraz się okazuje, że to był błąd systemu i szczepienia nie będzie – uśmiecha się gorzko nasz rozmówca. Sugeruje w ten sposób, że zapowiedzi jeszcze nie oznaczają realnej pomocy.
Podkreśla, że hotelarze czekają na treść rozporządzeń i regulaminów pomocy, bo jak zwykle "diabeł tkwi w szczegółach".
- System obsługujący przedsiębiorców jest niewydolny. Przedsiębiorcy czekają na umorzenie składek w ZUS-ie już od stycznia, inni z kolei na przelewy z WUP-ów i PUP-ów. Słyszą, że nie wiadomo, kiedy te nastąpią, bo nie dostali jeszcze pieniędzy z rządu – podaje przykład Mączyński.
Zdaniem naszego rozmówcy pomoc może trafić do bardzo ograniczonej liczby hoteli. Wszystko przez to, że limit 144 tys. zł. przypadający na jednego zatrudnionego to za mało.
- Przedsiębiorstwa już wykorzystały te pieniądze, zatem o dalszą pomoc w ramach PFR-u będzie mogło ubiegać się już niewiele firm - uważa sekretarz IGHP i apeluje o zniesienie tego limitu.
O wkluczeniach z pomocy słyszymy również od Sławomira Grzyba, sekretarza generalnego Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
– Z tych siedmiu dodatkowych miliardów złotych, które mają zasilić tarczę branżową, proponuję 2 mld zł przeznaczyć dla właścicieli tych lokali gastronomicznych, którzy przez to, że mieli niewłaściwe PKD wpisane lub zaległości w ZUS-ie, nie dostali pomocy ani w ramach PFR-u, ani z tarczy 6.0 – mówi dobitnie Grzyb. Dodaje, że według szacunków izby, takich przedsiębiorców jest w kraju ok. 20 tys.
Zdaniem Grzyba powinna zostać stworzona tarcza PFR 3.0, która uwzględniłaby te lokale, które nie otrzymały dotąd pomocy finansowej. - Sanepid wie dokładnie kogo zamknął, a minister finansów i PFR wiedzą, komu przyznali pomoc, a komu nie - mówi Grzyb i dodaje, że wystarczy zastosować kryterium spadku obrotów pow. 50 proc. albo brak obrotów w ogóle, bez kryterium formy i ilości zatrudnienia.
Zdaniem naszego rozmówcy potrzebne jest obniżenie stawek VAT do 5 proc. na wszystkie produkty i usługi gastronomiczne na najbliższe 3 lata.
Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystyki, również czeka na konkrety i szczegóły zapowiadanych przez rząd rozwiązań.
– Przede wszystkim czekamy na obiecaną przez rząd zmianę w regulaminie tarczy finansowej PFR 1.0, która pozwoli umorzyć w 100 proc. pozyskane przez firmy środki, bez wglądu na to, czy przedsiębiorcy wywiązali się z utrzymania pracowników w zatrudnieniu, czy nie – podkreśla prezes Niewiadomski.
Przypomina, że biorąc pożyczki z PFR-u w ubiegłym roku, przedsiębiorcy byli przekonywani, że zamknięcie branży nie potrwa długo. Tymczasem minął rok i końca pandemii nie widać i trudno w takiej sytuacji stawiać im trudne do wypełnienia zobowiązania.