W poniedziałek w Karpaczu ruszył pierwszy wyciąg. Jak przekonują przedsiębiorcy, działa zupełnie legalnie i oficjalnie. Żeby móc skorzystać, na miejscu trzeba zapisać się do klubu sportowego i już można trenować - opowiada w relacji dziennikarz money.pl, Krzysztof Janoś.
Jak mówią przedsiębiorcy, do takiego obchodzenia przepisów zmusił ich rząd. Właściciele stacji narciarskich długo liczyli na to, że w ferie branża będzie miała szansę złapać oddech i otworzyć wyciągi.
- Zostałem członkiem dzisiaj, bo jestem amatorem narciarstwa - mówi jeden z narciarzy. - Moim zdaniem całkowity lockdown na pewno dobrze nie wpływa na to, co się dzieje. Stok na pewno nie jest bardziej niebezpieczny niż jakikolwiek sklep spożywczy, a te przecież nie są zamknięte.
Przedsiębiorcy regularnie ponoszą koszty utrzymania stacji narciarskich, choć z powodu lockdownu nie mogą na nich zarabiać.
Czy będą kary? Na razie nie ma jednoznacznej odpowiedzi sanepidu ani policji. Na razie służby obserwują sytuację, spisują obywateli podejrzewanych o łamanie prawa.
- Trzeba mieć świadomość, że Karpacz żyje z zimy - mówi Krzysztof Janoś. - Jeżeli te obiekty nie działają, to ludzie z Karpacza nie mają pracy.
Mieszkańcy Karpacza są już na tyle zdesperowani, że zebrali podpisy pod wnioskiem o referendum dotyczącym obostrzeń.
Pomysłodawcy referendum uważają, że obostrzenia są niezgodne z konstytucją. Mieszkańcy mają odpowiedzieć w referendum, co jest dla nich ważniejsze - konstytucja czy obostrzenia.
Na razie nie wiadomo jeszcze, kiedy referendum się odbędzie.
Stok w Karpaczu to niejedyny biznes, który otwiera się pomimo zakazu w tym tygodniu.
18 stycznia przedsiębiorcy w całym kraju zapowiedzieli otwarcie biznesów, które na mocy decyzji rządu nie działają z powodu epidemii już od wielu miesięcy. Twierdzą, że nie mogą sobie pozwolić już na ani jeden dzień zastoju, bo toną w długach.
Właściciele m.in. restauracji, hoteli i stoków liczyli na koniec obostrzeń z dniem 18 stycznia, ale rząd zdecydował o ich przedłużeniu. Sfrustrowani przedsiębiorcy mają dość. Wolą zaryzykować i wbrew zakazowi otworzyć biznesy, niż liczyć na przetrwanie i - jak zaznaczają - niepewną i niewystarczającą pomoc rządu.