Andrzej Ł., wrocławski biznesmen faktycznie znał wicepremiera rządu PiS-LPR-Samoobrona Andrzeja Leppera, który w 2006 i 2007 roku zasiadał w ławach rządowych jako szef resortu rolnictwa.
Jeden z polityków partii przedstawił Lepperowi mężczyznę, który miał rzekomo pomóc w zniesieniu rosyjskiego embarga na dostawy mięsa z Polski do Rosji. Ówczesny szef Samoobrony przekazał mu "upoważnienie do rozmów w sprawie rozwoju hodowli bydła mięsnego". Po tej rozmowie nie zobaczył biznesmena nigdy więcej.
Od tamtej pory mężczyzna w kontaktach biznesowych powoływał się na rządowe koneksje, roztaczając przy tym wizje współpracy z możnymi tego świata.
"Powołano spółkę. Partner Andrzeja Ł. wpłacił pieniądze na jej kapitał. Ale ani śladów działalności tej spółki, ani własnych pieniędzy, ani tym bardziej zysków biznesowi partnerzy Andrzeja Ł. nie widzieli" - podaje "Gazeta Wyborcza".
Co ciekawe, oszust obiecał jednej z firm pomoc w załatwieniu kredytu z amerykańskiego funduszu inwestycyjnego. Miał przy tym przekonywać, że doradzał amerykańskim prezydentom i reprezentuje biznes, który ma w Afryce "500 mln hektarów gruntu i większość udziałów w kopalni diamentów".
"Jedną z firm na Górnym Śląsku przekonał, że zorganizuje im spotkanie z Władimirem Putinem. Kupili stosowny prezent - trzy bardzo drogie wieczne pióra. Najtańsze kosztowało 3,6 tys., a najdroższe 4,7 tys. zł" - czytamy dalej.
W grudniu 2012 roku do sądu wpłynął akt oskarżenia. Prawomocny wyrok skazujący za 22 przestępstwa i uniewinniający z 10 zarzutów zapadł w maju tego roku. To jednak nie koniec.
Okazuje się, że w międzyczasie mężczyzna "zdobywał" kolejne światowe rynki. W 2014 roku pisały o nim wietnamskie media w kontekście spotkania z prezesem zarządu Vietnam Oil and Gas Group.