"Pracujemy nad tym, żeby pierwsze statki wróciły na trasę tak szybko, jak to możliwe" - zapowiedziała w niedzielę firma A.P. Moller-Maersk, cytowana przez Bloomberga. Spółka dodała przy tym, że priorytetem jest zapewnienie bezpieczeństwa załogom i że zapowiedź utworzenia przez Stany Zjednoczone i sojuszników specjalnej grupy to obrony statków przed atakami to "bardzo dobre wieści dla całej branży".
W połowie grudnia wszyscy najwięksi armatorzy świata w ciągu zaledwie kilku dni ogłosili, że zawieszają żeglugę przez Kanał Sueski i Morze Czerwone w związku z atakami z Jemenu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W ciągu miesiąca rebeliancki ruch szyickich Huti, finansowanych przez Iran i występujących jako stronnik toczącego wojnę w Strefie Gazy z Izraelem terrorystycznego Hamasu, dwunastokrotnie zaatakował lub przejął statki handlowe.
W ubiegłym tygodniu minister obrony USA Lloyd Austin zapowiedział, że wielonarodowe siły mają chronić statki handlowe na Morzu Czerwonym w ramach operacji "Prosperity Guardian". W operacji uczestniczyć ma szereg państw, m.in. USA, Francja, Włochy, Bahrajn, Kanada, Wielka Brytania, Holandia, Norwegia i Hiszpania.
Bloomberg zwraca uwagę, że choć Maersk zapowiedział powrót na Morze Czerwone, to nie jest optymistą co do sytuacji w regionie - trzy dni temu prognozował, że chaos na tej drodze morskiej, spowodowany atakami Huti, potrwa miesiące.
W niedzielnym komunikacie gigant podkreślił też, że mimo decyzji o powrocie na Morze Czerwone, ocenia, że ryzyko ataków nie zostało całkiem wyeliminowane. I jeśli tylko uzna, że pływanie po tym akwenie nie jest bezpieczne, może ponownie się z niego wycofać.