Każdy przewoźnik musi wypłacić pasażerom odszkodowanie za fakt kilkugodzinnego opóźnienia bądź odwołania lotu. Kwota rekompensaty uzależniona jest od dystansu, jaki opóźniony samolot miał pokonać i wynosi odpowiednio 250, 400 lub 600 Euro. Unijne rozporządzenie 261/04 odgórnie ustala, że wszyscy pasażerowie doświadczyli podobnych niedogodności, a odszkodowanie należy im się natychmiast, na podstawie samego faktu opóźnienia lub odwołania lotu. To jednak nie wszystkie możliwości, jakie mają pasażerowie.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), w odpowiedzi na pytanie sądu z Rumunii, rozstrzygnął właśnie, jak należy rozumieć kwestię dalszego odszkodowania, czyli rzeczywiście poniesionych przez pasażera kosztów w efekcie odmowy przyjęcia na pokład, odwołania lub opóźnienia lotu.
Czytaj także: Odszkodowanie za lot. 3 sekundy warte 400 euro
Wyrok Trybunału to formalne usankcjonowanie linii orzecznictwa, jaką często obierały sądy. Zgodnie z nim, dalszym odszkodowaniem może być jakakolwiek strata finansowa, którą możemy połączyć związkiem przyczynowym z nienależytym wykonaniem umowy przewozu. W każdym przypadku rozmiar szkód musi być jednak oceniany indywidualnie. To poszkodowany pasażer wskazuje straty, jakie poniósł i za które domaga się odszkodowania.
– Należy pamiętać, by koszty te były racjonalne - zaznacza Krzysztof Burzyński, dyrektor działu prawnego w firmie AirCashBack, która w imieniu pasażerów od lat dochodzi odszkodowań od przewoźników za opóźnione loty. – Można dochodzić kosztów podróży, utraconych rezerwacji związanych z podróżą, noclegu czy wyżywienia, natomiast takimi kosztami nie jest na przykład wypity w hotelowym barze alkohol – wyjaśnia prawnik.
Zgodnie z wyrokiem TSUE, w przypadku sporu to sądy krajowe będą decydować, czy pasażerowi należy się dodatkowe odszkodowanie, a jeśli tak - w jakiej kwocie. Treść wyroku otwiera też sędziom drogę do potrącenia z zasądzonej indywidualnie kwoty rekompensaty za opóźniony lot (czyli odpowiednio 250, 400 bądź 600 Euro), jednak nie zobowiązuje ich do jego dokonania.
W praktyce oznacza to, że jeżeli np. kwota dalszego odszkodowania, którego domaga się pasażer, jest niska (np. pasażer stracił 15 Euro za niewykorzystaną rezerwację auta w wypożyczalni i w pozwie domaga się 400 Euro podstawowego odszkodowania i dodatkowo tych 15 Euro), sąd może pominąć to drugie żądanie. Tylko od decyzji sędziego zależy, czy orzeknie 400, czy 415 Euro.
Czytaj także: Wyższe opłaty w WizzAir.
O kwotach odszkodowania decydują sądy, ponieważ wiele linii lotniczych kwestionuje roszczenia pasażerów i odmawia im wypłaty odszkodowania. Wtedy jedyną drogą jest postępowanie cywilne. Takie spory często są rozstrzygane na korzyść pasażerów, jednak sprawy sądowe są kosztowne i z reguły trwają co najmniej rok. Linie lotnicze, które odmawiają wypłaty odszkodowań, liczą właśnie na to, że pasażerów zniechęci uciążliwa i czasochłonna procedura formalna.
- Pasażerowie często odpuszczają sobie możliwości uzyskania odszkodowania, bo nie wiedzą, w jaki sposób tego typu sprawę załatwić. To błąd, nasze doświadczenie wskazuje, że odpowiednie udokumentowanie sprawy daje ogromne szanse na wygraną. Oprócz podstawowego odszkodowania w wysokości 250, 400 lub 600 Euro dochodzimy w imieniu naszych klientów również dodatkowych kosztów poniesionych przez pasażera, ostatni wyrok TSUE w mojej ocenie zwiększa teraz pewność, że tego typu sprawy będą kończyć się pozytywnie dla pasażerów – ocenia Krzysztof Burzyński.
AirCashBack od ponad 6 lat specjalizuje się w usługach pomocy prawnej w dochodzeniu odszkodowań dla pasażerów opóźnionych lub odwołanych lotów. Reprezentuje poszkodowanych w trakcie całego procesu ubiegania się o odszkodowanie od linii lotniczych. Dla pasażerów nie wiąże się z koniecznością ponoszenia jakichkolwiek opłat wstępnych. Klienci płacą tylko w razie zakończenia ich spraw z sukcesem. Jedyne wynagrodzenie AirCashBack to prowizja (20,33 proc. netto) od uzyskanej kwoty odszkodowania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl