Co piąty ankietowany przez Randstad przyznaje, że zdecydował się na dodatkowe zatrudnienie z uwagi na inflację. 13 proc. zapytanych powiedziało, że pracuje po godzinach. 10 proc. wystąpiło o podwyżkę, a co trzeci w tej grupie jej nie otrzymał. To główne wnioski z 49. edycji badania "Monitor Rynku Pracy" przygotowanego przez Randstad. Co jest motywacją do tych działań? Osoby, z którymi rozmawialiśmy, mówią jasno: inflacja, wyższe raty kredytu, chęć posiadania jakiejkolwiek poduszki finansowej.
– Z naszego ostatniego "Barometru Polskiego Rynku Pracy", który zrobiliśmy w lutym, wynikało, że plan szukania pracy dorywczej miało 11 proc. pracowników. Teraz ten odsetek na pewno wzrósł. Oczywiście główną strategią pracowników jest proszenie aktualnego pracodawcy o podwyżkę – komentuje w rozmowie z money.pl Krzysztof Inglot, ekspert rynku pracy i założyciel Personnel Service. – Nie każdy jednak ma taką możliwość, a koszty życia wzrosły każdemu – dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Etat do 14:30, o 15:00 meldunek w dodatkowej pracy
Beata zarabia w pierwszej pracy 3,5 tys. zł netto, do szukania nowej pracy zmotywowały ją przede wszystkim rosnące raty kredytu hipotecznego.
– Wzięłam kredyt w 2019 roku i wtedy płaciłam 1,5 tys. zł raty. Obecnie płacę 2,5 tys. zł. Moja standardowa wypłata pozwalałaby mi jedynie na pokrycie koniecznych opłat. Poza kredytem wydaję około 900-1000 zł na czynsz i inne dodatkowe rachunki – mówi nam Beata. Dopytuję, jak radzi sobie emocjonalnie z pracą na dwa etaty. – Psychicznie daję sobie radę. Najgorsza jest ta złość na rząd, na władze, bo mówią o Polsce jako o kraju mlekiem i miodem płynącym, a ja muszę mieć dwa etaty, żeby móc być niezależna i samodzielna – dodaje.
Magdalena zajmuje kierownicze stanowisko w jednej z łódzkich fabryk. Gdy ma możliwość wyrabiania nadgodzin, jej pensja pozwala zabezpieczyć kwotę najmu mieszkania, ale ostatnio nie mogła pracować po godzinach, dlatego szukała innego zatrudnienia.
– Zaczęło nie starczać na codzienne życie. Najważniejsze są rachunki, opłaty za wynajem i kredyt dodatkowo, a to, co zostaje po opłatach, mogę jakoś rozdysponować. Nie stać mnie na przykład na jedzenie na mieście. Dzisiaj zaczęłam dzień o 2:30, w pracy od godziny 4:00, potem jadę sprzątać akademik. Płacą najniższą krajową, więc maksymalnie zarobię dodatkowe 800 zł netto. Wszystko drożeje, wybieram sklepy, gdzie w danym dniu są jakieś promocje. Wzrosły ceny biletów MPK, chemia, żywność – wylicza Magdalena.
Katarzynę, dziennikarkę ze Śląska, do podjęcia dodatkowej pracy zmotywowała chęć utrzymania starego poziomu życia.
– Jestem w grupie szczęśliwców, którzy dostali podwyżkę. Mimo tego wydatki nie do końca pozwalają mi odkładać pieniądze na zaplanowane rzeczy. Być może ktoś mnie za to skrytykuje, ale mimo obecnej sytuacji gospodarczej nie chcę rezygnować z pewnego poziomu, który był w moim życiu w spokojniejszych czasach – tłumaczy w rozmowie.
Z kolei dla Radka z Warszawy, który na co dzień pracuje w think-tanku, dodatkowy zarobek to okazja do budowania oszczędności. – Wynajmuję pokój, mam 39 lat. Z moją pensją nie stać mnie nawet na pół kawalerki, a kredytu nie dostanę, bo nie mam zdolności kredytowej na pół miliona. Pracuję poza etatem jako realizator dźwięku w teatrze i redaguję teksty dla wydawnictwa - tylko po to, żeby mieć jakąkolwiek poduszkę finansową – mówi.
Wyrzeczenia
Pytam rozmówców, co tracą, podejmując dodatkowe zatrudnienie. Na pierwszym miejscu jest zwykły spokój. – Tracę luz. Czas z przyjaciółmi. Wcześniej pływałam, trenowałam. Teraz musiałam to wszystko odpuścić. I nawet jak mam dzień wolny, to czuję, jakby coś złego się działo. Jakby czegoś brakowało, bo nie jestem przyzwyczajona do tego, że nie muszę gdzieś być – mówi Beta z Wrocławia.
– Traci na tym moje życie prywatne, bo zazwyczaj poświęcam dodatkowym obowiązkom wieczory, noce lub weekendy. Jest to dość trudne w pewnych momentach, bo mój organizm też daje mi sygnały, że chce odpocząć. Mam też to szczęście, że osoby, z którymi współpracuję dodatkowo, są wyrozumiałe – mówi nam z kolei Katarzyna, dziennikarka.
Magdalena z Łodzi uzupełnia, że dla niej dodatkowa praca jest również ciężka ze względu na zwykłe zmęczenie. – Kiedyś pracowałam na dwa etaty przez dwa lata i dawałam radę, ale byłam młodsza o sześć lat. Wtedy motywowały mnie dzieci, aby zaspokoić ich potrzeby. Teraz sytuacja jest inna, pracuję fizycznie, często późnymi popołudniami i podczas weekendów. Jestem przemęczona – dodaje.
Praca w dwóch miejscach jednocześnie
Ciekawym zjawiskiem, który powstał nie tylko z powodu rosnących wydatków, ale również upowszechnienia pracy zdalnej, jest "overemployment". Jak podał Bankier.pl, Amerykanie coraz częściej zatrudniają się na dwa etaty bez wiedzy pracodawców. Forum r/Overemployed w serwisie Reddit od początku roku zyskało blisko 80 tys. użytkowników, którzy wymieniają się swoimi doświadczeniami oraz radami, jak pracować w dwóch miejscach jednocześnie.
Okazuje się, że trend ten dotarł do Polski. Niektórzy przyznają, że korzystają z luźniejszych dni w pracy, aby nadrobić inne zlecenia. – Pracuję na co dzień jako redaktorka, znajoma dała mi możliwość dorobić w swoim wydawnictwie. Kiedy podczas pracy zdalnej był chwilowy przestój, mogłam poprawiać artykuły, co pozwalało mi zarobić dodatkowe 500 zł netto miesięcznie, nie tracąc przy tym czasu wolnego – mówi nam Paulina z Dolnego Śląska.
Kinga, która na co dzień pracowała w domu kultury, podczas pracy była w stanie realizować zadania copywriterskie. – Czułam się na tyle pewnie na swoim stanowisku, że mogłam sobie na to pozwolić. Nie odbywało się to zasadzie "coś kosztem czegoś". Chciałam mieć jakieś minimum czasu wolnego, choć w moim przypadku to i tak nie wychodziło tak, jak sobie zakładałam. Po powrocie do domu albo padałam ze zmęczenia, albo nadrabiałam zlecenia – tłumaczy.
Podwyżki
Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, przeciętne miesięczna wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w październiku 2022 roku w porównaniu do ubiegłego roku było wyższe o 13 proc. i wyniosło 6687,92 zł brutto. To oznacza, że przy inflacji na poziomie 17,9 proc. nasze realne pensje maleją o 5 proc. rok do roku.
"Naszym zdaniem ten trend się pogłębi i w lutym będzie to już spadek o blisko 10 proc. rok do roku. Po drodze oczywiście wypłaty premii inflacyjnych mogą dawać złudzenie, że z tymi płacami nie jest aż tak źle (jak w lipcu i wrześniu 2022)" - komentują analitycy Pekao
Nasi rozmówcy mówią, że oni nie mogli spodziewać się podwyżki czy wyrównania inflacyjnego. Jak mantrę powtarzany był ten sam argument: na dodatkowe pieniądze mogą liczyć od nowego roku. Ale czy je dostaną? Tego nie wiedzą. A jeśli dostaną, czy będzie to na tyle satysfakcjonująca podwyżka, aby móc utrzymać się z jednego etatu?
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.