Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Weronika Szkwarek
|
aktualizacja

Nie mają życia, bo dorabiają. "Zaczęło nie starczać na codzienne wydatki"

405
Podziel się:

Pracują po 300 godzin w miesiącu. Walczą w każdy możliwy sposób, aby nie rezygnować z poziomu życia, który mieli jeszcze kilka miesięcy temu. Tracą hobby, przestają trenować, więzi rodzinne ulegają rozluźnieniu. Aby starczyło na naprawę samochodu, lekarza, wyjazd na wakacje raz w roku. – Nawet jak mam dzień wolny, to czuję, jakby coś złego się działo. Jakby czegoś brakowało, bo nie jestem przyzwyczajona do tego, że nie muszę gdzieś być – mówi nam Beata, wrocławianka, która po etacie w roli marketingowca uczy cudzoziemców języka polskiego. Tak radzą sobie Polacy w czasach rekordowej inflacji.

Nie mają życia, bo dorabiają. "Zaczęło nie starczać na codzienne wydatki"
Przepracowanie, brak luzu nawet w czasie wolnym - Polacy coraz częściej dorabiają do etatów. Zdjęcie ilustracyjne (Unsplash, Christian Erfurt) (East News, Bartlomiej Magierowski)

Co piąty ankietowany przez Randstad przyznaje, że zdecydował się na dodatkowe zatrudnienie z uwagi na inflację. 13 proc. zapytanych powiedziało, że pracuje po godzinach. 10 proc. wystąpiło o podwyżkę, a co trzeci w tej grupie jej nie otrzymał. To główne wnioski z 49. edycji badania "Monitor Rynku Pracy" przygotowanego przez Randstad. Co jest motywacją do tych działań? Osoby, z którymi rozmawialiśmy, mówią jasno: inflacja, wyższe raty kredytu, chęć posiadania jakiejkolwiek poduszki finansowej.

– Z naszego ostatniego "Barometru Polskiego Rynku Pracy", który zrobiliśmy w lutym, wynikało, że plan szukania pracy dorywczej miało 11 proc. pracowników. Teraz ten odsetek na pewno wzrósł. Oczywiście główną strategią pracowników jest proszenie aktualnego pracodawcy o podwyżkę – komentuje w rozmowie z money.pl Krzysztof Inglot, ekspert rynku pracy i założyciel Personnel Service. – Nie każdy jednak ma taką możliwość, a koszty życia wzrosły każdemu – dodaje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Škoda Superb Combi PHEV na trasach Beskidu Śląskiego

Etat do 14:30, o 15:00 meldunek w dodatkowej pracy

Beata zarabia w pierwszej pracy 3,5 tys. zł netto, do szukania nowej pracy zmotywowały ją przede wszystkim rosnące raty kredytu hipotecznego.

Wzięłam kredyt w 2019 roku i wtedy płaciłam 1,5 tys. zł raty. Obecnie płacę 2,5 tys. zł. Moja standardowa wypłata pozwalałaby mi jedynie na pokrycie koniecznych opłat. Poza kredytem wydaję około 900-1000 zł na czynsz i inne dodatkowe rachunki – mówi nam Beata. Dopytuję, jak radzi sobie emocjonalnie z pracą na dwa etaty. – Psychicznie daję sobie radę. Najgorsza jest ta złość na rząd, na władze, bo mówią o Polsce jako o kraju mlekiem i miodem płynącym, a ja muszę mieć dwa etaty, żeby móc być niezależna i samodzielna – dodaje.

Magdalena zajmuje kierownicze stanowisko w jednej z łódzkich fabryk. Gdy ma możliwość wyrabiania nadgodzin, jej pensja pozwala zabezpieczyć kwotę najmu mieszkania, ale ostatnio nie mogła pracować po godzinach, dlatego szukała innego zatrudnienia.

Zaczęło nie starczać na codzienne życie. Najważniejsze są rachunki, opłaty za wynajem i kredyt dodatkowo, a to, co zostaje po opłatach, mogę jakoś rozdysponować. Nie stać mnie na przykład na jedzenie na mieście. Dzisiaj zaczęłam dzień o 2:30, w pracy od godziny 4:00, potem jadę sprzątać akademik. Płacą najniższą krajową, więc maksymalnie zarobię dodatkowe 800 zł netto. Wszystko drożeje, wybieram sklepy, gdzie w danym dniu są jakieś promocje. Wzrosły ceny biletów MPK, chemia, żywność – wylicza Magdalena.

Katarzynę, dziennikarkę ze Śląska, do podjęcia dodatkowej pracy zmotywowała chęć utrzymania starego poziomu życia.

– Jestem w grupie szczęśliwców, którzy dostali podwyżkę. Mimo tego wydatki nie do końca pozwalają mi odkładać pieniądze na zaplanowane rzeczy. Być może ktoś mnie za to skrytykuje, ale mimo obecnej sytuacji gospodarczej nie chcę rezygnować z pewnego poziomu, który był w moim życiu w spokojniejszych czasach – tłumaczy w rozmowie.

Z kolei dla Radka z Warszawy, który na co dzień pracuje w think-tanku, dodatkowy zarobek to okazja do budowania oszczędności. – Wynajmuję pokój, mam 39 lat. Z moją pensją nie stać mnie nawet na pół kawalerki, a kredytu nie dostanę, bo nie mam zdolności kredytowej na pół miliona. Pracuję poza etatem jako realizator dźwięku w teatrze i redaguję teksty dla wydawnictwa - tylko po to, żeby mieć jakąkolwiek poduszkę finansową – mówi.

Wyrzeczenia

Pytam rozmówców, co tracą, podejmując dodatkowe zatrudnienie. Na pierwszym miejscu jest zwykły spokój. – Tracę luz. Czas z przyjaciółmi. Wcześniej pływałam, trenowałam. Teraz musiałam to wszystko odpuścić. I nawet jak mam dzień wolny, to czuję, jakby coś złego się działo. Jakby czegoś brakowało, bo nie jestem przyzwyczajona do tego, że nie muszę gdzieś być – mówi Beta z Wrocławia.

– Traci na tym moje życie prywatne, bo zazwyczaj poświęcam dodatkowym obowiązkom wieczory, noce lub weekendy. Jest to dość trudne w pewnych momentach, bo mój organizm też daje mi sygnały, że chce odpocząć. Mam też to szczęście, że osoby, z którymi współpracuję dodatkowo, są wyrozumiałe – mówi nam z kolei Katarzyna, dziennikarka.

Magdalena z Łodzi uzupełnia, że dla niej dodatkowa praca jest również ciężka ze względu na zwykłe zmęczenie. – Kiedyś pracowałam na dwa etaty przez dwa lata i dawałam radę, ale byłam młodsza o sześć lat. Wtedy motywowały mnie dzieci, aby zaspokoić ich potrzeby. Teraz sytuacja jest inna, pracuję fizycznie, często późnymi popołudniami i podczas weekendów. Jestem przemęczona – dodaje.

Praca w dwóch miejscach jednocześnie

Ciekawym zjawiskiem, który powstał nie tylko z powodu rosnących wydatków, ale również upowszechnienia pracy zdalnej, jest "overemployment". Jak podał Bankier.pl, Amerykanie coraz częściej zatrudniają się na dwa etaty bez wiedzy pracodawców. Forum r/Overemployed w serwisie Reddit od początku roku zyskało blisko 80 tys. użytkowników, którzy wymieniają się swoimi doświadczeniami oraz radami, jak pracować w dwóch miejscach jednocześnie.

Okazuje się, że trend ten dotarł do Polski. Niektórzy przyznają, że korzystają z luźniejszych dni w pracy, aby nadrobić inne zlecenia. – Pracuję na co dzień jako redaktorka, znajoma dała mi możliwość dorobić w swoim wydawnictwie. Kiedy podczas pracy zdalnej był chwilowy przestój, mogłam poprawiać artykuły, co pozwalało mi zarobić dodatkowe 500 zł netto miesięcznie, nie tracąc przy tym czasu wolnego – mówi nam Paulina z Dolnego Śląska.

Kinga, która na co dzień pracowała w domu kultury, podczas pracy była w stanie realizować zadania copywriterskie. – Czułam się na tyle pewnie na swoim stanowisku, że mogłam sobie na to pozwolić. Nie odbywało się to zasadzie "coś kosztem czegoś". Chciałam mieć jakieś minimum czasu wolnego, choć w moim przypadku to i tak nie wychodziło tak, jak sobie zakładałam. Po powrocie do domu albo padałam ze zmęczenia, albo nadrabiałam zlecenia – tłumaczy.

Podwyżki

Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, przeciętne miesięczna wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w październiku 2022 roku w porównaniu do ubiegłego roku było wyższe o 13 proc. i wyniosło 6687,92 zł brutto. To oznacza, że przy inflacji na poziomie 17,9 proc. nasze realne pensje maleją o 5 proc. rok do roku.

"Naszym zdaniem ten trend się pogłębi i w lutym będzie to już spadek o blisko 10 proc. rok do roku. Po drodze oczywiście wypłaty premii inflacyjnych mogą dawać złudzenie, że z tymi płacami nie jest aż tak źle (jak w lipcu i wrześniu 2022)" - komentują analitycy Pekao

Nasi rozmówcy mówią, że oni nie mogli spodziewać się podwyżki czy wyrównania inflacyjnego. Jak mantrę powtarzany był ten sam argument: na dodatkowe pieniądze mogą liczyć od nowego roku. Ale czy je dostaną? Tego nie wiedzą. A jeśli dostaną, czy będzie to na tyle satysfakcjonująca podwyżka, aby móc utrzymać się z jednego etatu?

Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(405)
WYRÓŻNIONE
Luk
2 lata temu
Przecież według PIS Polska to kraj mlekiem i miodem płynący... Szkoda, że w rzeczywistości tylko dla członków partii. Tak wybrał naród, to niech teraz cierpi. Obietnica pracy za miskę ryży jest realizowana z najwyższą konsekwencją.
janek
2 lata temu
Jestem już w wieku przedemerytalnym, więc mogę co nieco na ten temat napisać. Obserwuję młodych ludzi, bo z takimi pracuję. Oni chcą wszystko mieć od razu. Niektórzy, po kilku miesiącach zawarcia związku małżeńskiego, mają już kupione segmenty lub mieszkania na nowych osiedlach. Mają naprawdę dobre samochody. Młodzi są niecierpliwi. Moje pokolenie (rocznik 60-ty) dorabiało się wielu lat, małymi kroczkami dążyło do celu. Jak rozmawiam na ten temat z młodymi ludźmi, to tłumaczą że "do odważnych świat należy". Pewnie tak, ale ja starałem się być ostrożny, nie zadłużać się za bardzo, bo może być kiepsko z pracą. Nie dorobiłem się nie wiadomo czego, bo pracuję w samorządzie gminnym, ale przynajmniej spałem spokojnie. Młode pokolenie żyje dzisiaj na kredyt, z pętlami rat na szyi.
MARO
2 lata temu
Dwucyfrową inflację mieliśmy już rok temu, a wtedy do wojny na Ukrainie było jeszcze daleko. Tak więc nie dajmy sobie wciskać kitu że taki poziom inflacji jest przez Putina i nawet nazywają go Putininflacją. Za 2/3 jej wysokości odpowiedzialny jest jaszcząb z NBP, RPP, rząd i atajolach Kaczyński!
NAJNOWSZE KOMENTARZE (405)
Torek
2 lata temu
no przecież t było do przewidzenia. ja już w wakacje się kapnąłem że będzie masakra, ale na szczęście udało się wyjechać z otto do pracy za granicę i nie muszę się martwić o zarobki ani za co przezyję
Faja
2 lata temu
PiS zrobił z Polaków niewolników. Doprowadził Polskę do dna. PiS to rząd tragedii i rozpaczy!
Docent
2 lata temu
Dobrobyt i wspaniałe życie wg PiS i jarozbawa ale ktoś tych Posady i Stołki wybral
sensowny ktoś
2 lata temu
Podniesienie stóp procentowych przez PIS przyspieszyło i wzmogło wzrost inflacji! Koszty podwyżki stóp procentowych bezpośrednio dotknęły tych, którzy i tak już nic nie wydawali, bo musieli oszczędzać na i tak już wcześniej duże raty kredytu. Ponadto firmy, z których większość opiera się o kredyt, musi koszt większej raty wliczyć w cenę, co wzmaga inflację. Ten kto twierdzi, że podniesienie stóp prowadzi do obniżki inflacji to albo jest ślepy, albo ma pełno kasy i jedynie o jej wrtość tutaj chodzi. Podniesienie stóp to zabranie i tak już biednym i dołożenie bogatym, którzy nadal wydają duże ilosci pieniędzy, co wzmaga inflację. Żeby ograniczyć inflację, trzeba zabrać pieniądze tym, którzy ich najwięcej wydają. Podnieść o 300% podaek od nowych samochodów, drogich alkoholi, wyrobów jubilerskich z górnej półki. Obłożyć daniną wycieczki egzotyczne z ceną powyżej 15 tyś./osobę
Masakra
2 lata temu
No koszt wojny nie swojej trochę kosztuje...też to czuję...
...
Następna strona