Na razie nie ma oficjalnego potwierdzenia o żadnym przypadku zarażenia koronawirusem w Polsce. Minister zdrowia przyznał jednak, że to tylko kwestia czasu.
– Koronawirus prędzej czy później będzie w Polsce i to nie będzie nic nadzwyczajnego. Nie czekamy na to, ale i nie obawiamy się. Jesteśmy przygotowani na diagnostykę, opiekę i leczenie pacjentów – powiedział PAP minister Łukasz Szumowski.
Braki w Polsce i zagranicą
Paniki nie ma, ale Polacy coraz częściej pytają o maseczki ochronne. Kolejek przed aptekami nie ma, ale sprzedawcy ze sklepów z odzieżą ochronną przyznają wprost: w magazynach zaczyna brakować asortymentu.
- Zauważyliśmy wzrost zamówień w związku z koronawirusem. Niestety, zaczynają się robić duże braki u większości dostawców, nie tylko w Polsce, ale i również za granicą – mówi money.pl Klaudia Papiernik z firmy Glovex.
- Dostajemy maile i telefony o pustkach magazynowych. W tym momencie udało nam się zrealizować zaledwie 10 proc. zamówień, bo masek wciąż brakuje – dodaje.
Papiernik przyznaje, że bardzo często pytania o dostępność masek wysyłają osoby, które przebywają w Chinach. Co więcej, Polacy kupują również na eksport do Chin.
- Co ciekawe, zauważyliśmy znaczny wzrost zamówień od osób pochodzenia chińskiego, a mieszkających w Polsce. Jest też bardzo dużo zamówień od osób detalicznych, które potrzebują masek na swój prywatny użytek – przyznaje Klaudia Papiernik.
Firma stara się uzupełniać braki nowymi rodzajami masek, których dotąd nie posiadała w swoim asortymencie, jednak i te schodzą na pniu.
- Maski typowo higieniczne skończyły się po tygodniu od ogłoszenia epidemii – tłumaczy nasza rozmówczyni.
Nie ma już masek o najwyższym poziomie ochrony (P3), kończą się maski o średnim poziomie ochrony (P2), za moment na rynku może zabraknąć masek o najniższym poziomie ochrony (P1).
W Polsce sprzedażą odzieży ochronnej zajmuje się kilkanaście firm. Oprócz Glovexu są to m.in. Hurtownia Medyczna, Safemed, Trans-Med., Higpol czy notowany na warszawskiej giełdzie Mercator Medical.
Akcje ten ostatniej spółki, która działa na rynku międzynarodowym, urosły już na początku tego tygodnia (podczas czwartkowej sesji akcje drożały o ponad 11 proc.).
- W związku z pojawiającymi się informacjami o koronawirusie na światowym rynku rzeczywiście widać poruszenie i rosnący popyt, głównie na maseczki ochronne, ale również na rękawice jednorazowe. Sytuacja jest dynamiczna i jest jeszcze za wcześnie na wyciąganie głębszych wniosków biznesowych – tłumaczyła naszemu reporterowi Monika Żyznowska, członek zarządu Mercator Medical S.A.
Jak dodaje, firma liczy się z tym, że obawy o zdrowie wywołane koronawirusem mogą rosnąć. To oznacza szansę biznesową i wzrost przychodów, szczególnie dla Mercator Medical fabryki w Tajlandii, która produkuje rękawice.
Handel maseczkami kwitnie nie tylko w sklepach stacjonarnych czy internetowych, ale też na platformach sprzedażowych. Klienci na Allegro oglądają kilkadziesiąt tysięcy takich ofert dziennie, podczas gdy jeszcze kilka dni temu było to zaledwie kilka tysięcy.
Skoro jest popyt, to rośnie cena. Jeszcze kilka dni temu jednorazowa maska kosztowała kilka groszy. Teraz trzeba zapłacić od 1,5 zł do 7 zł za sztukę (droższe są maseczki z filtrem weglowym).
Maska masce nierówna
Eksperci przypominają jednak, że nie wszystkie maski są w takim samym stopniu skuteczne. Ich działanie zależy od klasy ochrony zastosowanego w nich filtra. Maski chirurgiczne zakłada się jednorazowo i tylko na chwilę. Ich skuteczność ochrony to zaledwie kilkanaście minut.
Główny Inspektor Sanitarny mówił w TVP Info, że maseczka lepiej chroni chorego niż zdrową osobę i apelował, by nie szturmować aptek w celu kupienia maseczek.
Tylko w ciągu minionej doby z powodu koronawirusa w Chinach zmarło 38 osób. Liczba ofiar wzrosła już tym samym do 170.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl