Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. Damian Szymański
|
aktualizacja

Przygotujcie portfele. NBP może się fatalnie mylić

867
Podziel się:

Hamowanie wzrostu cen w naszym kraju zapowiada się na długą i krętą drogę z wieloma zwrotami akcji. Dojście do celu inflacyjnego NBP 2,5 proc. może nam zająć znacznie więcej czasu niż innym krajom – nawet 4-5 lat. Wygląda na to, że prezes NBP się w tej sprawie myli.

Przygotujcie portfele. NBP może się fatalnie mylić
NBP przewiduje, że w ciągu dwóch lat inflacja zejdzie do ok. 3,5 proc. Cel 2,5 proc. możemy osiągnąć znacznie później, niż sądzi prof. Glapiński (Licencjodawca, Andrzej Iwanczuk/REPORTER)

W lutym inflacja wzrosła do 18,4 proc. rok do roku (rdr), a w marcu spadła do 16,2 proc. rdr. Sprawdza się zatem powszechnie oczekiwany scenariusz, w którym luty wyznaczył szczyt inflacyjny w naszym kraju.

Zdaniem ekonomistów Santander Bank Polska w kolejnych miesiącach roku inflacja będzie się dalej obniżała, ale nie tak szybko, jak spodziewa się tego Narodowy Bank Polski. Pod koniec roku widzą oni dynamikę inflacji w okolicach 10 proc., a nie ok. 7 proc., jak chciałby tego prof. Glapiński.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Greenpact - rozmowa z Filipem Bittnerem

Inflacja rozpędzona jak nigdy. Powrót do celu zajmie lata

To jednak nie koniec. Jak pisaliśmy w money.pl, inflacja liczona rok do roku być może i się obniża, ale miesiąc w miesiąc konsekwentnie przyspiesza. I tak w marcu względem lutego tego roku wzrosła o ok. 1 proc. Nie jest więc tak, że ceny spadły. Po prostu wolniej rosły.

Ekonomiści Santandera, wykorzystując własne autorskie wyliczenia, doszli do wniosku, że ceny w Polsce są niepokojąco rozpędzone i na razie nie widzą oni żadnego sygnału, że miałyby zwolnić. "Rozpęd cen nie słabnie" – podsumowują.

To wszystko prowadzi nas do wniosku, że nie ma co liczyć na szybki powrót wzrostu cen do celu Narodowego Banku Polskiego na poziomie 2,5 proc. Może to się wydarzyć znacznie później, niż sądzi prof. Glapiński.

Porównaliśmy projekcje banków centralnych w naszym regionie i EBC (Europejski Bank Centralny – przyp.red.). Banki centralne w Czechach i na Węgrzech zakładają, że z pomocą dokonanych wcześniej podwyżek stóp sprowadzą inflację wewnątrz pasma celu w ciągu roku. Dla EBC i NBP perspektywa jest odleglejsza: 2,5 roku. U tych dwóch ostatnich najnowsze projekcje pokazały powrót nieco szybszy niż ich poprzednie wersje, ale jedynie o czas, jaki upłynął między projekcjami – piszą eksperci Santander Bank Polska.

Jak wyjaśniają, różnica w podejściu NBP i EBC jest taka, że nasz bank centralny pogodził się z tak mocno wydłużonym horyzontem dojścia do celu inflacyjnego i ocenia obecny poziom stóp procentowych jako odpowiedni. Natomiast EBC nadal sygnalizuje konieczność dalszego zacieśniania polityki pieniężnej (czyli podwyżek stóp procentowych).

Prof. Glapiński podczas czwartkowej konferencji mówił, że nie ma możliwości, żeby inflacja spadała szybciej. – Polityka pieniężna Narodowego Banku Polskiego prowadzi do wygaszenia inflacji w perspektywie projekcji. Tak szybko jak w innych krajach. Nie da się tego procesu przyspieszyć – przekonywał szef NBP.

To nieprawda. Bank Czech spodziewa się dojścia do celu w I połowie 2024 r. U nas ma to się wydarzyć 1,5-2 lata później, co przedstawia zestawienie poniżej.

Walka z inflacją może trwać nawet 9 lat?

Przez jak długi czas przyjdzie więc nam walczyć z inflacją w Polsce? Niestety, ekonomiści nie mają tutaj dobrych informacji. Nasze portfele mogą otrzymywać cios za ciosem jeszcze przez wiele lat. Tyle ma zająć Polsce powrót do celu inflacyjnego NBP. Najwięksi optymiści mówią o trzech latach cenowego bólu. Nie brakuje jednak innych głosów.

Najbardziej pesymistyczny jest główny ekonomista Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) Paweł Dobrowolski. Jego zdaniem powrót do celu NBP może zająć powyżej 9 lat. To o wiele więcej, niż jeszcze kilka dni temu przewidywał szef PFR Paweł Borys (on z kolei zakładał 2-3 lata).

Minione trzy dekady globalnej niskiej i stabilnej inflacji są historyczną anomalią. Po trzech dekadach globalizacji umiędzynarodowienie światowej gospodarki stanie w miejscu lub się cofnie. Narastają konflikty międzypaństwowe. Emeryci stanowią coraz większą część elektoratów (co ceteris paribus* przejściowo pogłębi deficyty budżetowe). Takie zmiany strukturalne podwyższają neutralny poziom stóp. Zanim decydenci dostrzegą tę zmianę, policy mix (dopasowanie polityki fiskalnej i monetarnej  przyp.red.) będzie zbyt luźny, a inflacja uporczywie wyższa niż w minionych trzech dekadach – przewiduje w "Panelu Ekonomistów", niezależnym badaniu opinii, Dobrowolski.

Według niego w czasie zbiegnie się kilka elementów, które będą strukturalnie windować ceny w górę:

  • rosnące wydatki na zbrojenia (na które nie zwiększono podatków),
  • polityka klimatyczna UE,
  • wysokie napięcia międzypaństwowe (konflikty geopolityczne - przyp.red.),
  • brak możliwości zwiększania globalizacji handlu, migracji czy przepływu kapitału,
  • rynek pracy, który będzie generował coraz mniejszą podaż pracy (tzn. mniej osób mogących podjąć pracę - przyp.red.).

Nieco bardziej optymistyczny wydaje się Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. W jego opinii do wyniku 2,5 proc. krajowej inflacji dojdziemy za 4-5 lat.

Kłopot będzie ze zbijaniem inflacji poniżej 5 proc. Ze względu na to, że inflacja była bardzo wysoka i trwa długo, uruchomionych zostało w gospodarce sporo mechanizmów waloryzacyjnych (nawet w umowach między firmami, czy między osobami prywatnymi). One będą utrudniać zbicie inflacji do celu – wskazuje Soroczyński.

To zaszło już za daleko. Zbicie cen będzie boleć

Natomiast Jan Rutkowski, ekonomista Banku Światowego i Instytutu Badań Strukturalnych, uważa, że 4-5 lat powrotu do celu NBP to wariant realny, a zarazem optymistyczny.

– Wymaga restrykcyjnej polityki makro, która jest politycznie kosztowna (wysokie stopy procentowe, bezrobocie). Obawiam się, że ani partia obecnie rządząca, ani opozycja, jeśli przejmie władzę, nie będą chciały ponosić nadmiernych kosztów, bojąc się utraty elektoratu. Sądzę, że najbardziej prawdopodobny wariant to powolne, stopniowe zbijanie inflacji – mówi Rutkowski.

Maciej Bitner, członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich, również skłania się ku pięciu latom inflacyjnych wyrzeczeń. Za główne przyczyny obecnej fali inflacji uważa on "ekspansywną politykę fiskalną i monetarną w czasie pandemii, zaburzenie łańcuchów dostaw także w związku z COVID-19, zbyt niskie stopy przed 2020 r. oraz wzrost cen surowców w wyniku wojny".

Wszystkie te czynniki albo już przestały oddziaływać, albo wyraźnie słabną, dlatego poza bezwładnością charakterystyczną dla zjawisk inflacyjnych nie widzę powodu, żeby inflacja miała nie spaść, szczególnie że stopy procentowe są wysokie. Oczywiście dla takiego scenariusza są ryzyka np. zbyt szybkie obniżanie stóp. Z tego powodu spodziewam się 4-5 lat, a nie trzech, ze względu na presję na obniżanie stóp – zauważa.

"Spadek inflacji do celu będzie dłuższym procesem, pełnym ryzyk"

Z kolei Damian Olko, ekonomista w Kancelarii WKB, wskazuje na wiele ryzyk, które będą skutkować dalszą presją inflacyjną. Ekspertowi chodzi przede wszystkim o wojnę (która według niego szybko się nie skończy), rywalizację geopolityczną oraz transformację energetyczną.

Nie widzę przekonujących dowodów, że dotychczasowe podwyżki stóp przez RPP stanowią wystarczające zacieśnienie polityki. Dodatkowo, w polskiej gospodarce jest coraz mniej konkurencji, jej żywotność jest coraz słabsza, wskutek czego niezbędne dostosowania będą zachodzić dłużej i pod silnym wpływem sfery polityki - tłumaczy.

– Wyzwaniem będą zatem negatywne szoki podażowe przy jednoczesnej ekspansji fiskalnej w Polsce i mnożeniu się szkodliwych pomysłów utrudniających prowadzenie skutecznej polityki monetarnej (koszt kredytu, tarcze itd.) i silnie zniekształcających mechanizmy cenowe i konkurencji w gospodarce. Do tego podnoszą one oczekiwania inflacyjne, a pomysły dotyczące rynku mieszkaniowego to wprost tworzenie ryzyka dla stabilności gospodarki. A zatem niestety spodziewam się, że spadek inflacji do celu będzie dłuższym procesem, pełnym ryzyk, których źródłem w ogromnej większości jest szkodliwa polityka (czy krajowa, czy międzynarodowa), a nie czynniki stricte rynkowe – kończy ekonomista.

*jeśli założymy, że jeden czynnik jest zmienny, a pozostałe nie zmieniają się

Damian Szymański, zastępca szefa redakcji i dziennikarz money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(867)
WYRÓŻNIONE
Andrzej
2 lata temu
Czy ktoś tego "prezesa" w ogóle słucha? Przecież on takie głupoty opowiada że nawet dzieci na podwórku się z niego śmieją
Neo
2 lata temu
Każdy zdrowo myślący wie, że ten człowiek nie ma kompletnie wiedzy na tematy ekonomiczne i finansowe.. jedyną jego zaletą jest to, że robi wszystko co mu każą bez mrugnięcia okiem. Równie dobrze moglibyśmy obsadzić na wszystkich stanowiskach w spółkach rządowych ssaki naczelne ale tam byłoby ryzyko, że będą miały swoje zdanie.
no właśnie
2 lata temu
No i przynajmniej jedni próbują rzetelnie podejść do tematu. NBP udowodnił przez te ostatnie 4 lata, że ma 0 wiarygodność. Praktycznie nie tam stwierdzenia którego życie nie zweryfikowałoby na odwrót. Inflacja rośnie od 2019 jak na rysunku tu widać i jak się usunie szoki spowodowane covid i wojną to widać postępującą inflację będącą skutkiem rabunkowej, populistyczno - socjalistycznej polityki pis-u. Gdzie rządzą populistyczni socjaliści tam jest nędza, to ogólna prawidłowość, bo nie ma w przyrodzie perpetuum mobile. Pieniądz nie bierze się z drukarki ale z ludzkiej pracy a ona jest przez obecny rzad wręcz tępiona.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (867)
ggg
2 lata temu
Inflacja spada w całej Europie, na co czekamy
Adam N 1973
2 lata temu
@ Greg. = Bredzisz albo kłamiesz!!! To Platforma zadłużała Polskę bardziej niż PiS. W ciągu 8 lat rządów PO-PSL zadłużenie państwa wzrosło o 100%, z 500 mld do 1 Biliona zł. Oficjalnie zadłużenie wynosiło pod koniec 2015 roku 870 mld, faktycznie zaś 1020 mld. TO Platforma POkazała PiS jak upychać dług poza budżetem. Obecnie oficjalnie zadłużenie wynosi 1,3 bln zł, a naprawdę 1,5 bln z czego 200 mld to długi Totalnych samorządów. Czyli za PiS zadłużenie wzrosło o podobną kwotę, 500 mld, ale teraz to wzrost o 50%, nie o 100 i z powodu inflacji to są mniejsze pieniądze niż wtedy. I NAJWAŻNIEJSZE!!! Pod koniec rządów PO-PSL dług publiczny sięgał 60% PKB, obecnie to poniżej 50%:)) = Nikt mi nie płaci za pisanie prawdy. Nie wierzysz w te dane - sam sprawdź. Ale z wami lemingami tak jest, że wolicie wierzyć w kłamliwy przekaz mainstreamu
sympatyk PIS
2 lata temu
Brawo rząd PIS/ZP !!!!! Wszyscy narzekają a ludzie i tak coraz lepiej - dostatniej żyją . Przede wszystkim zmalało ubóstwo jakie stale rosło za nierządu PO_KO_komuni... bolszewi.... i spadły masowe wyjazdy za chlebem !!!!!!!!!!!!
Ela
2 lata temu
Ciągle straszenie Polaków ze jest złe i nie dobrze w Polsce ze będzie katastrofa . A które to robią media TVN ,ONet,Wp, Wyborcza i Opozycja PO Media należące do zagranicznych Firm. Dzieje się tak bo jak rządziło PO-PSL te media dostawały potężne dotacje roczne . Przez 8-lat źródełko jest zakręcone . Świnki głodne to ciągną do korytka.
Czytelnik
2 lata temu
Jak by teraz haratał furiat Tusk w gałę Inflacji by nie było bo by piniendzy też nie było !! --- Wiem, że WP jest nieprzychylna PIS a nawet wroga. Natomiast od niezależnych redakcji wymagana jest rzetelność a nie zmanipulowana informacja. Wiele z artykułów jest napisana tendencyjnie... Straszcie inne kraje a nie nas? Proszę popatrzeć jak z supermarketów wyjeżdżają pełnymi zakupów wózkami, może to was oświeci? Jest za PIS coraz lepiej, a tym co pracowali za granicą, lub dostawali połowę pod stołem zawsze nie pasuje....
...
Następna strona