Giennadij Timczenko nie jest zwykłym oligarchą. Jak komentuje amerykański dziennik "Wall Street Journal", to osoba z najbliższego otoczenia prezydenta Rosji Władimira Putina, która dzięki niemu dorobiła się ogromnego majątku. Oligarcha jest objęty zachodnimi sankcjami, niedawno media poinformowały o zajęciu jego jachtu wartego 50 mln euro, który cumował we włoskim porcie San Remo. Z Putinem poznał się na początku lat 90. w Petersburgu. Jak przypominał niedawno Bloomberg, Putin wówczas został przewodniczącym klubu judo, którego współzałożycielem był właśnie Timczenko.
"To bardzo barwna postać z prostym pomysłem na biznes - kupować bardzo tanio i sprzedawać bardzo drogo, a było to możliwe dzięki bliskiej współpracy z państwowymi spółkami" – charakteryzowała niedawno rosyjskiego oligarchę Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Idealny przystanek"
Oligarcha przez lata zasiadał w zarządzie firmy Novatek - drugiego po Gazpromie największego przedsiębiorstwa gazowego w Rosji. Odszedł ze stanowiska rok temu po tym, jak został objęty sankcjami. Jak ustaliły belgijskie media, Timczenko zarabia obecnie na imporcie LNG z Rosji do Chin z wykorzystaniem portu Zeebruge. I wciąż związany jest z Novatekiem. "Po umieszczeniu Timczenki na liście sankcyjnej odszedł on z zarządu firmy, jednak poprzez swoją grupę inwestycyjną Volga nadal posiada prawie jedną czwartą akcji producenta gazu" – napisał dziennik "De Standaard".
Gazeta przypomina, że wizytówką koncernu Novatek jest Jamał LNG, największy rosyjski projekt LNG. Spółka ta jest jednym z największych dostawców gazu skroplonego do portu Zeebrugge. Belgijski operator sieci gazowej Fluxys oddał nawet w 2020 r. magazyn o pojemności 180 tys. metrów sześciennych specjalnie na potrzeby importu rosyjskiego LNG. "Dlatego Belgia jest idealnym przystankiem w transporcie skroplonego gazu z Rosji do Chin przez Kanał Sueski" – komentuje "De Standaard".
Amerykański think tank Institute for Energy Economics and Financial Analysis wyliczył niedawno, że Jamał LNG jest drugim, po Katarze, najważniejszym dostawcą gazu skroplonego w Zeebrugge. - Nasz terminal jest obiektem o otwartym dostępie: każda zainteresowana firma może zarezerwować przepustowość na dostawy skroplonego gazu – odpowiada na zarzuty gazety Fluxys. - Mamy umowy z klientami z różnych stron świata, w tym z Rosji, a obecnie nie ma sankcji zabraniających importu do UE rosyjskiego gazu skroplonego – powiedział dziennikowi przedstawiciel belgijskiego operatora sieci gazowej.
"De Staandard" zauważa, że firmy i ludzie kontrolujący Jamał LNG podlegają jednak sankcjom. Novatek jest na listach sankcyjnych w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Polsce, a prezes Novateku Leonid Michelson od roku ma zakaz wjazdu do Wielkiej Brytanii. Jednak import jamalskiego LNG przez belgijski port trwa w najlepsze. "W czwartek zacumował tam tankowiec LNG Borys Dawydow, który może przetransportować 170 tys. metrów sześciennych gazu" – czytamy w gazecie.
Rosyjski LNG może nadal płynąć w świat
- Zainteresowanie Europy walką z rosyjskimi firmami gazowymi jest ograniczone – powiedziała w rozmowie z "De Staandard" Moniek de Jong, która prowadzi badania nad polityką energetyczną na uniwersytecie w Gandawie. Ekspertka wskazała, że główna funkcja terminala LNG w Zeebrugge - czyli przeładunek do Chin - jest w świetle rosyjskiej inwazji na Ukrainę dyskusyjna. - Rosyjski LNG może nadal docierać do świata, aby kraj zarabiał pieniądze i mógł dalej finansować wojnę. W ten sposób podważamy także nasz cel pozbycia się rosyjskiego gazu – twierdzi De Jong.
Pod koniec marca unijni ministrowie poparli rozwiązania, które mają dać państwom członkowskim skuteczne narzędzia do zakazania dostaw skroplonego gazu ziemnego z Rosji. I to bez wprowadzania nowych sankcji. Cios ten może zaboleć coraz bardziej liczący się na Kremlu Novatek.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj