O sprawie pisze "Puls Biznesu", który materiał oparł na raporcie międzynarodowej firmy doradczej Cushman & Wakefield (C&W). Front pracodawców, którzy chcą powrotu starych porządków nie jest ogromny, ale zauważalny, bo tego życzyłoby sobie blisko 25 proc. przepytanych firm. 30 proc. nie ma zdania na ten temat.
Niemniej życzenia to jedno, a rzeczywistość drugie, bo pracownicy, przywykli do wygody zdalnej pracy. Dla jednych jest to możliwość pracy w skupieniu, dla innych oszczędność czasu. Dlatego pozostałe 45 proc. firm planuje wprowadzenie modelu hybrydowego.
Praca hybrydowa - czyli jaka?
Model ten przybiera różne warianty. Najczęściej wskazywanym była hybryda trzy do dwóch, czyli trzy dni w biurze, dwa dni zdalne. Taką odpowiedź wskazało 38 proc. respondentów planujących wprowadzenie modelu hybrydowego. Niewiele mniej, bo 27 proc. dopuszcza pełną elastyczność pracownika i jemu chce zostawić decyzje o tym, ile dni w tygodniu będzie pracował w biurze.
Wygoda wygodą, ale nie można przecenić kontaktu z ludźmi, dlatego w pełni zdalna praca zostanie po pandemii tylko w określonych przypadkach. Jak to później uporządkować, kto kiedy ma przyjechać, zwłaszcza w dużych firmach?
Popularnym narzędziem będą aplikacje do rezerwowania biurek, salek, miejsc postojowych. Część firm już zaczęła je projektować.
Jak pisaliśmy w money.pl, gotowość do kompromisu to jedno. Niemniej wciąż polskie przepisy nie przewidują czegoś takiego, jak praca zdalna. To nie to samo, co "telepraca". Choć pandemia trwa drugi rok, politycy nie zdołali sporządzić odpowiedniej legislacji.
Obecnie projekt regulujący pracę zdalną jest w konsultacjach. Z perspektywy pracownika istotny jest proponowany zapis o tym, że zdalna praca może być wykonywana tylko z miejsca, na które przełożony wyrazi zgodę, czyli dom, niekoniecznie rajska wyspa. Z perspektywy pracodawców ważne są projektowane obowiązki informowania pracownika o ryzyku pracy zdalnej.