O tym, że kryptowaluty to znacznie więcej niż pieniądze, rozmawiamy z Michałem Zajdą, autorem książki "Kryptowaluty dla zabieganych", która właśnie trafiła na księgarskie półki.
Krzysztof Mirończuk: Jak zostaje się specem od tych wszystkich kryptowalut, blockchainów i smartkontraktów?
Michał Zajda*: Jestem programistą i podczas wieloletniej pracy szczęśliwie trafiałem na projekty, które zawsze były związane z najnowszymi "wynalazkami" świata informatyki. Tym sposobem dość wcześnie zainteresowałem się blockchainami. Z czasem, wspólnie z zespołem, jednemu z blockchainów nowej generacji pomogliśmy zbudować platformę kryptowalutową. Jeszcze parę lat temu to była jedna z niewielu możliwości, która pozwalała wejść w ten świat. Dostępne informacje były skąpe, musieliśmy więc poznać te systemy od podszewki. Trzeba też pamiętać, że kryptowaluty to nie tylko informatyka, to także elementy ekonomii, teorii gier, zarządzania, prawa i finansów. Tak przekrojowa dziedzina motywuje do ciągłego zgłębiania wiedzy.
To teraz pytanie, które pewnie przychodzi do głowy każdemu, kto widzi w sieci reklamy zachęcające do "zrobienia majątku" na kryptowalutach. Czy jak ktoś przeczyta pańską książkę, to będzie umiał na nich zarabiać?
- Przepraszam wszystkich, którzy na to liczyli, ale niestety tak się nie stanie. Mam za to nadzieję, że kilku osobom pomogę uniknąć błędów. W popkulturze kryptowaluty są utożsamiane z inwestycjami. W obecnej formie jest to jednak spekulacja i loteria. Patrzenie na kryptowaluty z perspektywy pieniądza i par walutowych jest powierzchowne. Dlatego też proponuję zarabiać na kryptowalutach poprzez inwestycję w wiedzę. Nawet jeśli nie zamierzamy wspomóc żadnego z kryptowalutowych systemów, nasza świadomość ochroni nas przed zgubnymi inwestycjami i produktami znajdującymi się na obrzeżach kryptowalutowego świata. A jesteśmy na nie bardzo narażeni, platformy społecznościowe są pożywką dla różnej maści naganiaczy.
Drugą możliwością inwestycji w kryptowaluty jest organizowanie finansowania dla własnego start-upu. Myślę, że przedsiębiorcy mogą się zainspirować tą częścią "Kryptowalut dla zabieganych". Szczególnie w Polsce, gdzie łatwo popaść w pułapkę tworzenia produktu na lokalny rynek, który w rzeczywistości jest niewielki. Finansowanie start-upów poprzez smartkontrakty (protokół przeznaczony do cyfrowych umów – przyp. red.) daje nam dostęp do globalnego odbiorcy i jednocześnie tworzy społeczność przyszłych użytkowników. Ci kupują tokeny kryptowalutowe, by używać produktu, a nie spekulować, i to jest właściwe podejście do tego tematu.
Powiedzmy więc trochę szerzej o temacie książki. Co będzie wiedział czytelnik po jej lekturze?
- Moim celem było przedstawienie różnorodności dziedzin, w których blockchain i kryptowaluty mogą znaleźć zastosowanie. Zaczynam od klasycznych, jak nieruchomości, zarządzanie danymi medycznymi czy łańcuchem dostaw. Opisuję nowe koncepty, jak NFT czy CBDC, w których również brak wiedzy może prowadzić do kiepskich posunięć. Patrzę również w przyszłość i przedstawiam takie koncepcje jak m.in. Płynna Demokracja, która może pomóc w ustabilizowaniu polityki w szalonym świecie fake newsów. Wyjaśniam też kwestie techniczne, tłumacząc, jak działa transfer na blockchainie i czym jest kopanie kryptowalut. Tu dotykamy kontrowersyjnych kwestii ekologii, czemu poświęcam osobny rozdział.
Głównym celem kryptowalut jest decentralizacja. Chciałem przybliżyć użytkownikom najróżniejsze systemy i narzędzia, które tak dobrze wspierają kryptowaluty jako pieniądz. To m.in. weryfikacja informacji, odporność na podrobienie, możliwość transferu. W świecie blockchainu centralne instytucje stają się zbędne. Co do zasady blockchain i kryptowaluty mają dbać o prawa i niezależność użytkowników.
System DeFi, czyli zdecentralizowanych finansów, ma dać nam niezależność od tradycyjnych instytucji, jak m.in. banki, które w założeniu pilnują stabilności pieniądza oraz gromadzą i udostępniają dane, potwierdzając ich prawdziwość. Z drugiej strony mamy giełdy i firmy zarabiające na istnieniu kryptowalut, które m.in. produkują portfele sprzętowe lub są brokerami. Czy nie widzi pan tutaj sprzeczności, by nie powiedzieć obłudy?
- Może rozrysujmy dokładniej ten system? Zdecentralizowane finanse dzieją się w sieci blockchain, która jest krwioobiegiem kryptowalut. Obecnie są ich tysiące, a kryptowalut miliony. W końcu każdy może stworzyć kryptowalutę. Za to firmy, o których pan mówi, znajdują się na obrzeżach systemu. Uzupełniając pański opis, warto dodać, że zwykle są to licencjonowane giełdy kryptowalutowe, firmy księgowe czy fundusze inwestycyjne. Prywatne przedsięwzięcia stworzone dla zysku. Co ważne, firmy te pochodzą ze starego świata i operują według starych zasad. Są scentralizowane i dlatego też dobre praktyki blockchainowe nakazują ich używać tylko jako pomostu do kryptowalutowego świata. Za to dobre praktyki regulacyjne nakazują licencjonowanie takich firm, mamy więc KYC (Znaj Swojego Klienta) czy AML (Anti Money Laundering). Istnienie takich firm pozwoliło zbudować pomost między tradycyjnymi a zdecentralizowanymi finansami.
Jak już wspominałem, w świecie blockchain finanse są zdecentralizowane. Przykładem może być np. protokół pożyczkowy lub kontrakt swap zdefiniowany na parze walutowej. W rzeczywistości scentralizowanej, mechanika tych kontraktów jest ukryta po stronie rynku forex i częściowej rezerwy finansowej. W świecie blockchain to inni użytkownicy dostarczają płynność i na niej zarabiają. Sam taki kontrakt jest zwykle dziełem start-upu technologiczno-finansowego, który został ufundowany przez tzw. tokenizację, czyli przedsprzedaż udziałów. To ważne, gdyż powinniśmy zauważyć również duże ryzyko interakcji z takim kontraktem.
Portfele to kolejny element tego ekosystemu. Co więcej, tych elementów będzie coraz więcej, w tym takie, które nie istnieją w tradycyjnym świecie. Przykładem jest token NFT, który jest prototypem aktu własności. To obrazuje tworzenie się nowej kryptoekonomii. Ekonomii, dzięki której ludzie żyją, prosperują, odpoczywają.
Czy pańska książka jest również dla tych, którzy mocno wierzą w bardziej tradycyjne inwestycje, jak np. dzieła sztuki czy złoto? Fizyczne rzeczy, które nie zginą, kiedy ktoś "wyłączy cały ten internet"?
- Staram się nie dawać porad inwestycyjnych. Ludzie, którzy są obecni na alternatywnych rynkach, wiedzą, jak ważne jest odpowiednie zbalansowanie portfela przy użyciu tradycyjnych i alternatywnych inwestycji. Wiedzą również, że niezbędnym warunkiem do wejścia w te drugie jest głęboka wiedza skupiona na konkretnej dziedzinie. Taka, która pozwoli nam rozpoznać istniejące ryzyko, horyzont czasowy inwestycji i niebezpieczeństwo braku płynności na rynku. Moja książka to pierwszy krok do zdobycia tej wiedzy.
W książce nie namawia pan do kryptowalut, ale przekazuje pan informacje, tłumaczy na prostych przykładach. Jednak trudno nie odnieść wrażenia, że wierzy pan w ten system. Pisze pan nawet, że blockchain jest przełomem na miarę tego, który dokonał się przed tysiącami lat, gdy ludzie przeszli z etapu wędrownych nomadów do osiadłych rolników. Skąd to przeświadczenie, że "potrzebujemy go, by wspiąć się jeszcze wyżej"?
- Uważam blockchain za element rewolucji cyfrowej, której obecnie jesteśmy świadkami. W książce nawiązuję do pierwszej rewolucji w historii świata, a więc rewolucji agrarnej sprzed 10 000 lat i ludów wędrownych, gdyż paralela pewnych okoliczności obu zjawisk jest uderzająca. To nie były łatwe czasy dla naszych przodków, co obrazują wyniki badań ich szkieletów. Mam tu na myśli dietę ubogą w składniki mineralne i witaminy oraz urazy kręgosłupa świadczące o ciężkiej pracy. W pewnym stopniu wciąż jest zagadką, dlaczego doszło do tranzycji ludów wędrownych w społeczeństwa osiadłe, skoro im to nie służyło. Ten problem spopularyzował Yuval Noah Harari w książce "Sapiens". Szerszą analizę proponuje James C. Scott w "Against the grain".
A gdzie tu powiązanie? Otóż uważam, że technologia również nie zawsze nam służy. Media społecznościowe kradną naszą uwagę, fake newsy kierują nas w ślepe uliczki, a demokracja i wybory są podważane przez farmy trolli. Tak jak ludziom sprzed 10 000 lat uprawa roli nie wychodziła na zdrowie, tak my nie jesteśmy jeszcze na wygranej pozycji w nowym wirtualnym świecie. Uważam, że kryptowaluty dają nam narzędzia, żeby go okiełznać i przywrócić balans. Te narzędzia to możliwość weryfikacji tego, co się dzieje w przypadku każdej strony transakcji oraz niezależność od centralnego strażnika, czy to instytucji, czy właściciela platformy społecznościowej.
Czy jeśli nie załapię się na odjeżdżający kryptopociąg, to za kilka lat będę żałował? Co można zyskać, poznając świat kryptowalut już teraz?
- Myślę, że kryptowaluty i blockchain zostaną już z nami. Są następną generacją systemów komputerowych, które napędzają świat. I tu w ogóle nie nawiązuję do obecnej ceny Bitcoina czy jakiejkolwiek innej kryptowaluty. One mogą upaść, a narzędzia, które je zbudowały, przetrwają w systemach, które nas otaczają.
Możemy zyskać większą świadomość tego, jak nowoczesny świat może nam służyć. Bądźmy świadomymi obywatelami i wywierajmy presję na naszych polityków, by nowoczesna administracja korzystała z narzędzi następnej generacji, które promują transparentność i jasne zasady. Bądźmy też świadomymi użytkownikami, a nie chomikami w kołowrotku najnowszych platform medialnych i społecznościowych.
Mam nadzieję, że dialog o kryptowalutach, nie mówię tu o spekulacjach i pseudoinwestycjach, wybije się na pierwszy plan, stając się – wzorem uniwersytetów z USA, Szwajcarii, krajów skandynawskich czy południowo- wschodniej Azji – ważnym działem w polskiej nauce. Blockchain jest przecież jedną z dziedzin, które promują synergię nauki i przemysłu. Kryptowaluty się nie narzucają, są dla chętnych. Jednak im więcej będzie chętnych, tym nasze życie w XXI w. będzie prostsze.
* Michał Zajda – polski informatyk, absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej. Weteran Doliny Krzemowej, w jednym z tamtejszych start-upów odpowiadał za wydajność i niezawodność systemu, który obsługiwał powiększającą się lawinowo liczbę użytkowników (od 1 mln do niemal 300 mln). W swojej dotychczasowej karierze zajmował się problematyką rozległych systemów informatycznych, w tym m.in. komunikatorów internetowych, systemów sztucznej inteligencji, autonomicznych botów i sieci urządzań internetu rzeczy. Architekt, programista i menedżer jednego z pierwszych blockchainów nowej generacji. Dziś stoi na czele zespołu informatyków we własnej firmie zajmującej się pracami badawczo-rozwojowymi oraz architekturą skalowalnych systemów informatycznych.
Partnerem jest Insignis Media