- Sytuacja jest bardzo poważna, bo nowe ognisko wykryto w Wielkopolsce. Produkuje się tu 4 mld jaj konsumpcyjnych - 40 proc. całej polskiej produkcji. Wielkopolska jest też na drugim miejscu pod względem mięsa drobiowego - mówi Katarzyna Gawrońska, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Tutaj też działa ponad 230 ferm utrzymujących powyżej 10 tys. sztuk ptaków. Tylko Mazowsze może tu konkurować z 300 fermami. Dla porównania w Lubelskim, gdzie wykryto w środę pierwsze ogniska wirusa, takich ferm jest ok. 50 - najmniej w Polsce.
W Wielkopolsce działają też giganci. Fermy drobiu Woźniak - największy producent jaj w kraju i Fermy drobiu Mizgier - drugie miejsce w Polsce. Sprzedają w całej UE, a także w Chinach, RPA, Angoli, Omanie, Katarze i wielu, wielu innych. Pytaliśmy w obu firmach o konsekwencje i wprowadzone środki zaradcze, ale do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Szybka śmierć
- Jesteśmy największym producentem mięsa drobiowego w Europie i na siódmym miejscu pod względem jaj. To może podważyć tę pozycję. Niestety w Wielkopolsce zagęszczenie ferm jest duże, a co za tym idzie, dramatycznie większe jest ryzyko rozprzestrzenia się choroby - dodaje Gawrońska.
Szybko zabijającą i bardzo zakaźną grypę ptaków wykryto w powiecie ostrowskim. W tym ognisku może znajdować się 65 tys. kur niosek. Wszystkie zostaną zutylizowane. Zniszczone zostaną również jaja.
W środę ptasia grypa zaatakowała w gminie Uścimów w woj. lubelskim. Odmiana H5N8 spowodowała, że błyskawicznie padło 25 tysięcy ptaków. Możliwe, że do utylizacji trafi nawet 100 tys. indyków. W piątek wykryto tam kolejne, piąte już, ognisko ptasiej grypy. Zatem choroba się rozprzestrzenia.
Dzikie ptaki
Skupiska dzikich ptaków mogą utrudnić walkę z chorobą. Przez ciepłą zimę wiele gatunków nie odleciało i mamy problem. Oznacza to ryzyko przenoszenia choroby. Hodowle w Lubelskim otoczone były stawami. W Wielkopolsce sytuacja jest analogiczna. Ognisko choroby wykryto w Topoli Osiedlu - w bezpośrednim sąsiedztwie słynnych Stawów Milickich. To największy kompleks stawów rybnych w Europie i największy w kraju rezerwat ptaków.
To też bardzo istotne w skali Europy miejsce odpoczynku migrujących ptaków wodno-błotnych. Jesienią przebywa tu jednorazowo do 25 tysięcy gęsi, są też wielotysięczne stada kaczek. Można tu zobaczyć stada przekraczające nawet 4 tysiące ptaków. To niestety idealne warunki do tego, by choroba rozniosła się po całej Polsce i Europie.
O komentarz do tego zagrożenia poprosiliśmy Główny Inspektorat Weterynarii. Jednak do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Kiedy ostatni raz tam dzwoniliśmy, trwały narady z przedstawicielami odpowiednich ministerstw.
- Dzikie ptaki, szczególnie wodne, to kluczowy czynnik przenoszący wirusa. To właśnie za pośrednictwem odchodów chorych ptaków może dojść do skażenia wody i w ten sposób np. ściółki w gospodarstwie. W Wielkopolsce nie ma powiatu bez ferm drobiarskich. W niektórych miejscowościach są potężne kompleksy kilku kurników po kilkadziesiąt tysięcy kur - mówi Katarzyna Gawrońska.
Trzeba eksportować
Kolejne ogniska choroby i hodowle do likwidacji to straty dla hodowców, które mogą wstrząsnąć rynkiem i cenami. Początkowo mogą zacząć spadać. Jednak przerwany cykl produkcyjny w wielu firmach może spowodować, że jaj czy mięsa zacznie brakować i ceny poszybują w górę.
- Co najmniej 1/3 jaj trzeba eksportować, żeby utrzymać równowagę cenową i popytową na rynku. Oznacza to ponad 3 mld jaj. W Polsce produkuje się też 2,6 mln ton mięsa drobiowego - mówi Gawrońska, powołując się na dane za 2018 r. - Połowa z tego musi iść na eksport, żeby zachować rentowność produkcji. Wirus może to uniemożliwić.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl