Wrocław czeka na falę powodziową na Odrze. Ma być długa i przechodzić przez miasto nawet przez kilka dni. W niedzielę wrocławski magistrat oświadczył, że "scenariusze przygotowane przez hydrologów i obowiązujące jeszcze wczoraj, okazały się niedoszacowane.
"Uwaga! Na zalanym terenie pij tylko wodę butelkowaną. Aktualne informacje dotyczące studni i przydatności wody kranowej do spożycia uzyskasz w stacji sanitarno-epidemiologicznej" - brzmi alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, który od niedzieli otrzymują wrocławianie.
Ale w poniedziałek prezydent Jacek Sutryk na konferencji prasowej uspokajał, że we Wrocławiu woda z kranu nadaje się do picia. - Poprosiłem, by codziennie - zarówno MPWiK, jak i miejskie portale informacyjne - podawały aktualną informację w tym zakresie - podkreślił.
Przekazał, że według prognoz fala powodziowa na Odrze zacznie przechodzić przez miasto w środę około godz. 18, a najgorszy scenariusz przewiduje, że falą powodziową może przepływać 3100 metrów sześciennych wody na sekundę (w powodzi w 1997 r. było to 3700 metrów sześciennych na sekundę).
Woda znika z półek we Wrocławiu
Wszystkie niepokojące informacje, które słyszą mieszkańcy Wrocławia od niedzieli, spowodowały, że mieszkańcy rzucili się do sklepów po wodę pitną.
Stali od godz. 6 w kolejce. Więcej wody dziś nie będzie, chyba że zdarzy się cud. W magazynie już nic nie ma - usłyszeliśmy od sprzedawczyni w sklepie Dino przy ul. Poświęckiej.
Na półce o godz. 9.25 zostało jedynie kilka półlitrowych butelek wody niegazowanej. Więcej było wody gazowanej, ale nie ulegało wątpliwości, że i tej wkrótce zabraknie. Klienci nie kupowali jedynie wody smakowej, np. truskawkowej.
- Byłam tutaj w 1997 r. i wiem, jak to wyglądało. Przyjechałam z ul. z Trzebnickiej, gdzie pod wiaduktem zawsze stoi woda. Została tylko woda gazowana, ale nic nie szkodzi, odgazuje się. A jeśli ostatecznie powodzi nie będzie, to nic się nie stanie, wodę zawsze się wypije. Lepiej zapobiegać niż czekać - usłyszeliśmy od klientki Dino, która pakowała do bagażnika samochodu sześć zgrzewek wody gazowanej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Żadnej wody nie było kilka kilometrów dalej w Biedronce przy ul. Kozanowskiej. Przed godz. 10 półki były puste.
Nie ma już wody. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Sklep otwieramy o 6 i kolejka była ogromna. Ok. godz. 6:20 już wody nie było. Dzisiaj była masakra - rozkłada ręce jedna z pracownic sklepu.
Zapytana, czy w poniedziałek będzie jeszcze woda odpowiedziała, że jest na to szansa, ale nie obiecuje.
Ruch w sklepie był spory, na parking co chwilę podjeżdżały samochody. Z lodówek znikały wędliny i sery, w koszykach lądował papier toaletowy. Klienci kupowali też żywność o długim terminie spożycia - konserwy i ryby w puszkach.
Trzeba się zabezpieczyć. Porobili nowe wały i zbiorniki, ale to, co dzieje się od kilku dni w regionie, to jest dramat. Kupiłem przynajmniej konserwy, a wody poszukam dalej. Muszę kupić przynajmniej kilka zgrzewek - powiedział nam emeryt z Kozanowa.
Stan klęski żywiołowej w trzech regionach
Rząd w poniedziałek zapowiedział wprowadzenie stanu klęski żywiołowej na obszarze części województw dolnośląskiego, opolskiego oraz śląskiego. Taki stan nie został wprowadzony ani w czasie epidemii COVID-19, ani w czasie poprzednich powodzi w 1997 i 2010 roku.
W ocenie szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacka Siewiery "stan klęski żywiołowej jest właściwym krokiem do uruchomienia sił, środków i finansowania w ramach mechanizmu europejskiego RescUE". Wprowadzenie stanu klęski spowoduje zmiany w podziale kompetencji między organami władzy. Władza rządowa, a przede wszystkim wojewoda, przejmie zarządzanie kryzysowe i będzie mogła wydawać wiążące polecenia władzy samorządowej.