W Serbii 17 grudnia odbywają się przedterminowe wybory parlamentarne oraz lokalne. Jak zauważa Ośrodek Studiów Wschodnich, odbywają się one w atmosferze silnej polaryzacji społeczeństwa, przy podziale na przeciwników i zwolenników obozu władzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W kraju narasta bowiem niezadowolenie społeczne na tle sytuacji ekonomicznej i zmęczenie wieloletnimi rządami prezydenta Aleksandara Vučicia i jego Serbskiej Partii Postępowej (SNS), co próbuje zdyskontować prozachodnia opozycja. Po raz pierwszy startuje ona jako jeden blok pod hasłem nawiązującym do majowych masowych protestów, które odbywały się w całym kraju: "Serbia przeciwko przemocy" ("Srbija protiv nasilja").
Putin macza palce w Serbii. Ingeruje w tamtejsze wybory
Serbia jest przy tym blisko związana z Rosją, choć prezydent jest postrzegany przez UE także jako gwarant prozachodniego kursu tego kraju. Innymi słowy, Serbia gra na wielu fortepianach, ale ten rosyjski jest jej niepokojąco bliski. Nic dziwnego, bo ma ona mocno rozwinięte kontakty biznesowe z Kremlem.
Jak już pisaliśmy w money.pl, import gazu z Rosji stanowi aż 81 proc. dostaw do Serbii. Błękitne paliwo płynie głównie przez przedłużenie podmorskiego rurociągu TurkStream, po cenach niższych niż rynkowe. Gazprom jest jedynym dostawcą gazu ziemnego i większościowym właścicielem obu rurociągów dostarczających rosyjski gaz do Serbii. Ponadto jednostka rosyjskiego koncernu jest współwłaścicielem serbskiego magazynu gazu Banatski Dvor.
– Już od czasów socjalistycznej Jugosławii Serbia prowadzi politykę, którą określa się jako wielowektorową lub polityką grania na wielu fortepianach. Jednym z czterech głównych wektorów polityki zagranicznej jest właśnie Rosja. Pozostałymi: Chiny, Stany Zjednoczone i Unia Europejska – mówił w rozmowie z money.pl Jakub Bielamowicz z Instytutu Nowej Europy.
Czego chce Putin?
Putin nie mógł więc w takich warunkach nie spróbować ugrać czegoś dla siebie. Szczególnie że nastroje Serbów nie są najlepsze.
Dość powiedzieć, że społeczeństwo bardzo mocno odczuło wzrost inflacji, która w 2023 r. jest jedną z najwyższych w Europie i spada znacznie wolniej niż w pozostałych państwach bałkańskich. W marcu wskaźnik zmian cen towarów i usług konsumpcyjnych (inflacja CPI) osiągnął 16,2 proc., a w całym 2023 r. ma wynieść według prognoz ok. 12 proc. Szczególnie szybko rosły ceny żywności i energii elektrycznej oraz gazu dla gospodarstw domowych, co uderzyło w biedniejszą część społeczeństwa.
"Napływ migrantów z Rosji spowodował duży wzrost cen nieruchomości i wynajmu mieszkań w stołecznym Belgradzie i innych większych miastach oraz podwyżki cen usług, co również przełożyło się na pogorszenie warunków życia" - wyjaśnia Marta Szpala w analizie OSW.
Niemniej, jak pisze "Deutsche Welle" Serbia wciąż pozostaje jednym z najbliższych sojuszników Rosji w Europie. "I żeby tak pozostało, Moskwa aktywnie angażuje się w serbską kampanię wyborczą. Propaganda i fejki straszą UE i Zachodem" - czytamy.
Atak na wszystko, co zachodnie, i opozycję
"DW" tłumaczy, że to, jak w rzeczywistości działa dezinformacja, okazało się podczas otwarcia nowego gazociągu z Bułgarii do Serbii, którym od przyszłego roku popłynie gaz z Azerbejdżanu. Z 85 mln euro poniesionych na koszty budowy, aż 75 milionów Unia Europejska przekazała Serbii, która posiada status kraju kandydującego do UE. Z tego 50 mln euro w formie bezzwrotnej i 25 mln euro w postaci niskooprocentowanych pożyczek.
Serbskie media wspomniały o tym jedynie marginalnie. Na zdjęciach prasowych przedstawiających ceremonię otwarcia nie widać przedstawiciela UE, który został całkowicie zasłonięty przez prezydenta Vučicia.
Rosja robi wszystko, ażeby ściśle związać ze sobą Serbię. Dlatego rosyjskie media państwowe z całą mocą wspierają Vučicia. Jak silna i jawna jest to pomoc w czasie toczącej się kampanii wyborczej, pokazuje na przykład tytuł artykułu w belgradzkiej gazecie "Informer", uważanej za tubę prezydenta: "Zagraniczne ambasady i [amerykański inwestor i filantrop George] Soros stoją za kłamliwą opozycją", który demonizuje politycznych przeciwników prezydenta. W tekście pada stwierdzenie, że ujawniła to Russia Today (RT) - czytamy w "DW".
Co więcej, jak pisze "DW", Rosja prezentuje się jako realna alternatywa dla Zachodu również w serbskiej kampanii wyborczej.
Obrzydzić Zachód
"Władcy zachodniego NATO prowadzą totalną ofensywę i nakazują Serbii paść na kolana, aby skapitulowała" – napisał kilka dni temu prorosyjski serwis Sputnik Serbia. Według serwisu niezliczona liczba serbskich portali w zaślepieniu powiela fałszywe informacje.
Media rosyjskie i serbskie bez przerwy oskarżają zwłaszcza Niemcy o chęć doprowadzenia w Serbii do zamachu stanu. Gdy niemiecka minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock skrytykowała nacjonalistyczny ton serbskiej kampanii wyborczej, została oskarżona o "rażącą ingerencję" w wybory - czytamy w "Deutsche Welle".
"Rosyjski punkt widzenia jest uważany w całym kraju za absolutnie stosowny i do zaakceptowania. Wspiera go wirtualny świat, tworzony i utrzymywany za pośrednictwem mediów. W rzeczywistości jednak Serbia jest znacznie mocniej powiązana z Zachodem niż z Rosją. Dwie trzecie handlu odbywa się z UE i stąd też pochodzi większość inwestycji zagranicznych. Nikomu w Serbii nie przyszłoby do głowy szukać pracy czy też studiować w Rosji" - podsumowuje "Deutsche Welle".