Od soboty obowiązuje lockdown w ostrzejszym wariancie. To jednak nie zmienia sytuacji galerii handlowych, które pozostają zamknięte już od ubiegłej soboty (mogą działać nieliczne sklepy, m.in. spożywcze, apteki, drogerie). Przepadła im przez to przypadająca na 28 marca niedziela handlowa - już druga w tym roku. Wcześniej centra handlowe nie mogły zaś obsługiwać klientów w niedzielę 31 stycznia.
Dlatego też Polska Rada Centrów Handlowych zwróciła się do rządu z apelem o wyznaczenie nowych terminów za stracone niedziele handlowe "jak tylko sytuacja epidemiczna na to pozwoli".
"Branża handlowa liczy na wyznaczenie nowych terminów niedziel handlowych, które przynajmniej częściowo pomogą zrekompensować stratę dwóch dni handlowych. Taka pomoc państwa jest szczególnie ważna zwłaszcza w obecnej dramatycznej sytuacji sektora. Dla podmiotów, które w wielu przypadkach znajdują się na skraju bankructwa, znaczenie ma każdy dzień prowadzenia działalności" - czytamy w apelu PRCH.
"Nawet jednodniowe ograniczenie działalności obiektów handlowych pogłębia i tak już olbrzymie straty branży. Konsekwencją dotychczasowych obostrzeń jest już niemal 50 mld zł utraconych przychodów najemców centrów handlowych. W wyniku zamknięć ucierpiały również budżety wynajmujących - luka w przychodach wynikająca z poniesionych kosztów finansowania lockdownów i wsparcia na rzecz najemców wyniesie ok. 5,5 mld zł, co stanowi ponad połowę rocznych przychodów" - czytamy dalej.
Potencjalny spór ze związkowcami
Rada pisze, że rządzący używają argumentu, iż ewentualne otwarcie sklepów w nowych terminach spowoduje m.in. "dodatkowe koszty dla firm". "Branża nie zgadza się ze stwierdzeniem, że zamknięcie sklepów pozwala przedsiębiorstwom ograniczyć koszty działalności. Jedynie otwarcie sklepów i prowadzenie sprzedaży umożliwia obecnie minimalizowanie strat i zwiększa szanse na utrzymanie miejsc pracy. Każdy dzień generowania obrotów jest obecnie olbrzymim wsparciem dla branży" - twierdzą handlowcy.
Zapytaliśmy o ten pomysł szefa handlowej "Solidarności" Alfreda Bujarę. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że "nie ma takiej potrzeby", aby przekładać niedziele handlowe. - Handlowa niedziela przed świętami Wielkanocnymi daje możliwość zrobienia zakupów świątecznych, w takim celu została ustanowiona - mówi Alfred Bujara. Ironizuje, że nie słyszał o planach przeniesienia Wielkanocy na maj czy na lipiec.
- Najważniejszym wyzwaniem po lockdownie dla galerii handlowych jest przekonanie klientów do powrotu do robienia zakupów przez sześć dni w tygodniu od poniedziałku do soboty - stwierdza nasz rozmówca.
Ministerstwo Rozwoju co do zasady uważa, że w tej chwili nie ma przestrzeni do zmian w przepisach dotyczących zakazu handlu. - Ten temat zszedł z wokandy - mówiła w programie "Money. To się liczy" Olga Semeniuk, wiceminister rozwoju, pracy i technologii. Jak wyjaśniała, nie ma w tej sprawie zgody w Radzie Dialogu Społecznego.