Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jacek Bereźnicki
Jacek Bereźnicki
|

"Bezrobocie w Polsce praktycznie nie istnieje". Mocne słowa badacza rynku pracy

0
Podziel się:

Dane Głównego Urzędu Statystycznego są nieprecyzyjne, a faktyczny odsetek ludzi bez pracy w Polsce jeden z najniższych w Unii Europejskiej - podkreśla Kazimierz Sedlak.

"Bezrobocie w Polsce praktycznie nie istnieje". Mocne słowa badacza rynku pracy
(Sedlak & Sedlak)

Dane Głównego Urzędu Statystycznego są nieprecyzyjne, a faktyczny odsetek ludzi bez pracy w Polsce jest jeden z najniższych w Unii Europejskiej. - W Polsce mamy problem osób pozornie bezrobotnych - mówi money.pl Kazimierz Sedlak, ekspert rynku pracy. I oburza się na pomysły resortu pracy, które doprowadzić mogą do kolejnych patologii.

Według dyrektora firmy Sedlak & Sedlak, zajmującej się badaniem rynku pracy, prawdziwe bezrobocie w Polsce występuje już głównie w przypadku ludzi, którzy nie spełniają podstawowych wymogów rynku pracy.

- Są to osoby bez umiejętności, bez kompetencji, bez doświadczenia, a nawet z różnymi deficytami, które zniechęcają pracodawców do zatrudnienia ich. Wiedza i doświadczenie pracownika są na rynku pracy swego rodzaju towarem, musi istnieć na nie popyt - podkreśla szef Sedlak & Sedlak. - Gdy idziemy do sklepu, nie kupujemy przecież towaru złej jakości czy przeterminowanego.

Czy to prawda? Spójrzmy na liczby. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, wskaźnik bezrobocia w Polsce w październiku wyniósł 9,6 proc., co jest najlepszym wynikiem od końca 2008 roku. Warto jednak zaznaczyć, że choć GUS w swoich statystykach często posługuje się terminem "stopa bezrobocia", w rzeczywistości odnosi się do tzw. bezrobocia rejestrowanego.

Dlaczego to takie istotne? Chodzi o metodykę liczenia osób bezrobotnych. GUS zadowala się liczbą osób zarejestrowanych w urzędach pracy, nie wnikając w to, czy taki bezrobotny faktycznie nie może znaleźć pracy mimo usilnych starań, czy raczej zarejestrował się dla różnych przywilejów, które są z tym związane.

- W Polsce mamy problem osób pozornie bezrobotnych, które rejestrują się w urzędach pracy dla ubezpieczenia czy różnego rodzaju świadczeń i dotacji - wyjaśnia Kazimierz Sedlak. - Jeśli takie osoby stanowią już połowę wszystkich bezrobotnych, to prawdopodobnie osiągnęliśmy już taki etap, że nie ma już prawdziwego bezrobocia, tylko są naturalne ruchy na rynku pracy, wynikające z indywidualnych decyzji ludzi.

Nasz rozmówca zwraca uwagę, że na wskaźnik bezrobocia składa się także tzw. bezrobocie frykcyjne, które jest naturalnym zjawiskiem na rynku pracy. Jak wyjaśnia, dotyczy ono osób, które "w danym momencie są na etapie zmiany pracy, przeprowadzają się, czy po prostu zrobiły sobie czasowy odpoczynek od pracy".

- Tacy ludzie są wliczani do wskaźnika bezrobocia, choć tak naprawdę nie są bezrobotne. Tego typu "bezrobocie", które nie zaburza rynku pracy, wynosi od 3 do 5 proc. - wyjaśnia Sedlak. - Gdy wskaźnik bezrobocia frykcyjnego wynosi około 3 proc., to oznacza to, że jest w praktyce pełne zatrudnienie.

Zdecydowanie bardziej wiarygodne od danych GUS są dane Eurostatu, który liczy bezrobocie zgodnie z metodą BAEL (Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności), która zupełnie pomija dane urzędów pracy. Na podstawie odpowiednich badań ankietowych określa się liczbę osób aktywnych zawodowo, na które składają się osoby pracujące i bezrobotne. Co najważniejsze, za bezrobotne uznaje się jedynie te osoby, które w ostatnich czterech tygodniach szukały pracy albo znalazły pracę, którą rozpoczną w ciągu 3 miesięcy. Osobną kategorię stanowią osoby bierne zawodowo.

Jakie są tego efekty? Według Eurostatu stopa bezrobocia wynosi w Polsce zaledwie 7 proc., co stawia Polskę w grupie państw o najniższym bezrobociu w Unii Europejskiej.

Choć sytuacja na polskim rynku pracy szybko poprawia się, programy pomocy dla bezrobotnych zostały w ostatnich miesiącach dodatkowo rozbudowane. Chodzi głównie o przeforsowany przez Władysława Kosiniaka-Kamysza, ministra pracy w poprzednim rządzie, program "praca dla młodych", który zakłada aktywizację 100 tys. bezrobotnych osób poniżej 30. roku życia. poprzez dopłacanie pracodawcom za zatrudnianie ich na etat na co najmniej dwa lata. Kwota takiego dofinansowania to około 28 tys. rocznie.

- Państwo dopłaca pracodawcom do zatrudniania osób bezrobotnych, a powinno inwestować w takie osoby: rozwijać i kształcić je, aby podnieść ich wiedzę i umiejętności. Jak kogoś nauczymy na przykład obsługiwać obrabiarkę sterowaną numerycznie, to on bez problemu znajdzie pracę - przekonuje Kazimierz Sedlak. - Tymczasem kształcimy bezrobotnych w zakresie szukania pracy i pisania CV, a trzeba im dać zawód do ręki.

Ekspert zdecydowanie krytykuje politykę walki z bezrobociem polegającą na dopłacaniu pracodawcom za zatrudnianie na etat. - Jeśli dopłacimy pracodawcy, by zatrudnił sprzątaczkę, to on ją za pół roku zwolni, bo sobie zatrudni kolejną, do której mu ponownie dopłacą. Jej sytuacja na rynku pracy nie poprawi się ani trochę - zwraca uwagę.

Zgodnie z planami poprzedniego rządu, na refundacje w ramach programu "praca dla młodych" w 2016 roku ma być przeznaczone 700 mln zł, a w kolejnych latach suma ta ma przekroczyć miliard złotych rocznie.

Z informacji uzyskanych przez money.pl w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika, że nowy rząd nie planuje żadnych zmian w programie dopłat do etatów dla osób do 30. roku życia. W mailu przesłanym redakcji money.pl podkreślono, że był to projekt poselski.

"Instrument ten umożliwia refundowanie pracodawcy lub przedsiębiorcy przez okres 12 miesięcy części kosztów poniesionych na wynagrodzenia i składki na ubezpieczenia społeczne skierowanych bezrobotnych do 30. roku życia, z jednoczesnym obowiązkiem zatrudniania skierowanych osób w pełnym wymiarze czasu pracy przez okres, za który dokonywana jest refundacja, oraz przez okres 12 miesięcy po jej zakończeniu" - wyjaśnia kierowany przez Elżbietę Rafalską resort.

MRPiPS przewiduje, że program dopłat do zatrudnienia osób do 30. roku życia pozwoli uzyskać stałe zatrudnienie ok. 100 tys. młodych ludzi.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)