Od początku roku już ponad 300 tysięcy uchodźców przedostało się do Europy przez Morze Śródziemne. Najświeższe dane UNHCR pokazują, że fala ciągle gwałtownie wzbiera, bo przez ostatnie 15 lat tą drogą na nasz kontynent dostało się nieco ponad milion ludzi. To poważne wyzwanie ekonomiczne, bo tylko deportacje z krajów UE, Islandii, Norwegii i Szwajcarii kosztowały od 2000 roku ponad 11 miliardów euro. Polska zadeklarowała przyjęcie 2000 uchodźców, co kosztować będzie tylko w pierwszym okresie ich pobytu ponad 66 milionów złotych, a to może być dopiero początek.
Amnesty International szacuje, że te rekordowe obecnie 300 tysięcy uchodźców, szukających lepszego życia w Europie stanie się normą w ciągu najbliższych pięciu lat. Należy się więc przygotować na to, że liczba szukających schronienia mieszkańców Afryki, która trafi do Polski może być dużo większa.
- Wszystko zależy od kierunku polityki UE, przede wszystkim migracyjnej w tym zakresie. Może być ona bardziej restrykcyjna i skierowana na jeszcze lepszą ochronę granic. Dużo zależy też od sytuacji w krajach, z których ci ludzie uciekają, ale chyba rzeczywiście nie ma co liczyć, że nagle napływ się zmniejszy - mówi Karolina Majdzińska z Instytutu Gospodarstwa Społecznego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Z unijnej propozycji wynika, że uchodźcy mieliby być rozmieszczani w poszczególnych krajach UE według wielkości PKB i liczby ludności. Pod uwagę brany jest też poziom bezrobocia i liczba już przyjętych uchodźców. Posługując się tym schematem Polska ma przyjąć 6,65 procent, czyli 2659 osób. Tyle, że Komisja Europejska wprowadzając obowiązek dla państw członkowskich przyjęcia imigrantów z Afryki brała pod uwagę tylko 20 tysięcy spoza obozów w UE i 40 tysięcy już przyjętych. Ciągle nie wiadomo co dalej z pozostałymi 240 tysiącami.
Ile to będzie kosztowało?
Premier Kopacz, mimo wyliczeń Brukseli, zadeklarowała, że jesteśmy gotowi przyjąć 2 tysiące. Pierwsi uchodźcy, głównie Syryjczycy, przyjadą do nas w przyszłym roku - Koszt przyjęcia jednego uchodźcy spoza UE Bruksela wyliczyła na 10 tysięcy euro. Ta grupa liczyć będzie 900 osób. W przypadku relokacji 1100 już przybyłych do krajów wspólnoty będzie to 6 tysięcy euro. Przy czym są to tylko koszty pokrywające ich pobyt na terenie Polski do czasu uzyskania wstępnej samodzielności - mówi Rafał Baczyński-Sielaczek analityk z Instytutu Spraw Publicznych, który dodaje jednocześnie, ze każdy z krajów przyjmujących otrzymuje dokładnie taką samą kwotę.
Oznaczać to będzie w sumie 66 milionów złotych, których zwrot Polska otrzyma ze specjalnego funduszu KE. - Koszty obciążające już tylko nasz budżet, a nie wspólny unijny, pojawią się przy realizacji indywidualnych programów integracyjnych, które w przypadku naszego prawa imigracyjnego trwają do 12 miesięcy - dodaje analityk.
Zasady udzielania pomocy integracyjnej dla osób posiadających status uchodźcy lub ochronę uzupełniającą reguluje ustawa z 2004 roku o pomocy społecznej. Przez pół roku jest to od 587 zł na członka rodziny do maksymalnie 1175 złotych gdy uchodźca żyje samotnie. Po upływie sześciu miesięcy świadczenia są zmniejszane do maksymalnie 90 procent wcześniejszej kwoty. O stopniu zmniejszenia wsparcia ostatecznie decydują powiatowe centra pomocy rodzinie.
- Pomoc integracyjna nie oznacza jednak w tym przypadku tylko gotówki, bo może również obejmować pracę socjalną, poradnictwo w różnych obszarach czy nawet szkolenia. To ostanie zależy zwłaszcza od aktywności powiatowego centrum pomocy rodzinie. Za utrzymanie, w tym mieszkanie i czasem naukę języka polskiego uchodźca musi jednak zapłacić sam w ramach otrzymywanej pomocy - wylicza Karolina Majdzińska z SGH, która szacuje, że pomoc pieniężna i niepieniężna to średnio 12 tysięcy złotych rocznie na jednego uchodźcę. W przypadku tej pierwszej, dwutysięcznej grupy oznaczać to zatem może 24 miliony złotych.
Pieniądze na integrację, to pieniądze wyrzucane w błoto?
Rafał Baczyński-Sielaczek przekonuje jednak, że te środki są w znacznej mierze marnotrawione. - Od lat organizacje pozarządowe udzielające wsparcia imigrantom zwracają uwagę na to, że te programy integracyjne są bardzo kosztowne i mało efektywne. Po roku pieniądze się kończą bez względu na to czy imigranci są przygotowani do życia w Polsce - mówi analityk, który zwraca uwagę, że mimo licznych apeli ekspertów, rządzący nie widzą potrzeby zmian w zakresie elastycznego wydłużania okresu takiego wsparcia. Przez to cześć uchodźców, z którymi pracował w ośrodkach, trafia pod skrzydła pomocy społecznej.
- Rzeczywiście, większość nie jest gotowa. Rząd opowiada się w dokumentach za integracją uchodźców, natomiast nie idą za tym lepiej dopasowane narzędzia i instrumenty. Ten program powinien być indywidualny nie tylko z nazwy - wyjaśnia Karolina Majdzińska. - Nie jesteśmy w stanie oszacować późniejszych kosztów wsparcia ze środków pomocy społecznej, bo nie wylicza się ich oddzielnie dla uchodźców, którzy mają już prawo do wsparcia tak jak obywatele Polski - dodaje.
Przy próbach oszacowania kosztów związanych z przyjmowaniem przez Polskę uchodźców należy jeszcze wziąć pod uwagę te nierefundowane przez UE. Należy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że w przypadku przybyszów z Afryki, więcej może do nas trafić w ramach relokacji wewnątrz Unii, niż przybyć indywidualnie i na granicy prosić o azyl.
- Polska nie jest krajem marzeń imigrantów i nie tylko eksperci to mówią. Czeczeni, którzy deklarowali wprawdzie większą bliskość kulturową z Polską, nie kryli jednocześnie, że jadą dalej, bo wierzą w znalezienie lepszych warunków bytowych - przekonuje analityk z SGH.
Jeśli jednak, Syryjczyk stanąłby na polskiej granicy, mógłby liczyć na takie samo wsparcie jak Ukrainiec czy Czeczen. Do czasu rozpatrzenia wniosku o nadanie statusu uchodźcy mogą liczyć na wsparcie Urzędu ds. Cudzoziemców. Przebywający w ośrodku recepcyjnym mogą liczyć na zakwaterowanie, wyżywienie i drobne dodatki: 20 złotych miesięcznie na środki higieny osobistej, 50 na drobne wydatki i 140 jednorazowo na ubranie. Będący poza ośrodkami dostają od 375 złotych do 750 na osobę, w zależności od liczebności rodziny.
Zeszłoroczny średni koszt utrzymania osoby ubiegającej się o nadanie statusu uchodźcy w Polsce, według danych Urzędu do Spraw Cudzoziemców wyniósł 1387 zł miesięcznie, co daje rocznie ponad 16 tysięcy zł. Po przyznaniu statusu mogą również liczyć na pomoc z rocznego indywidualnego programu integracji, co z kolei oznaczać może kolejne 12 tysięcy.
Zatem gdyby 2000 tysiące uchodźców, którzy przemierzają teraz Europę zdecydowało bez udziału Komisji Europejskiej wybrać Polskę kosztowałoby to nas rocznie około 32 miliony złotych i kolejne 24 w ciągu następnych 12 miesięcy.
Na następnej stronie dowiesz się dlaczego Niemcom opłaca się przyjmowanie imigrantów
Miejsca są, bo nie przyjechali Ukraińcy
Co do zapewnienia im schronienia w ośrodkach dla uchodźców nie powinno być żadnego problemu, bo rząd przygotowując się na ewentualną duża falę imigrantów z Ukrainy już wcześniej takie miejsca zabezpieczył, a przybyszy ze wschodu nie było tak wielu jak się spodziewano.
- Do końca sierpnia zaledwie 1620 Ukraińców złożyło wniosek o przyznanie statusu uchodźcy, w zeszłym roku 2318. Co więcej w 2014 wydano tylko 6 decyzji o ochronie uzupełniającej, w tym roku 2 i 3 zgody na pobyt tolerowany. Żaden obywatel Ukrainy nie otrzymał statusu uchodźcy - wylicza Baczyński-Sielaczek.
Pobyt tolerowany nie oznacza żadnych kosztów dla budżetu państwa, tylko status uchodźcy oraz ochrona uzupełniająca pozwala na korzystanie z programów integracyjnych. Dlatego jak ocenia analityk z Instytutu Spraw Publicznych zupełnie chybiona była argumentacja prezydenta Dudy, który przekonywał swojego odpowiednika w Niemczech, że Polska już ponosi duże koszty z uwagi na falę imigrantów z za naszej wschodniej granicy. Tym bardziej, że Niemcy zadeklarowały ostatnio gotowość przyjęcia nawet do miliona uchodźców.
Ile to może kosztować UE i kto na tym zyska?
- To co się dzieje teraz w Niemczech pozwala mieć nadzieje, że będą liderem w tworzeniu nowej polityki imigracyjnej. W Berlinie nie zastanawiają się nad tamowaniem fali, ale skąd wziąć pieniądze na ten cel. Skutkuje to tym, że wszystkie kraje południa umożliwiają bez identyfikacji dalszą jazdę na północ, tym samym łamiąc postanowienia Dublina II - mówi Baczyński-Sielaczek.
Rzeczywiście Grecja Włochy Francja i Węgry w ostatnim czasie przestały przestrzegać procedur nakazujących skrupulatne rejestrowanie uchodźców w miejscu ich pierwszego przybycia do UE (tak zwany Dublin II). Choć we wtorek Budapeszt zmienił swoje postępowanie i zatrzymał grupę posiadającą już bilety kolejowe, to widać jednak wyraźnie znaczącą zmianę dotychczasowej polityki.
Według ustaleń z Dublina, państwem właściwym do rozpatrzenia wniosku azylowego jest pierwszy kraj UE, do którego dotarł uchodźca. Wcześniej Niemieckie MSW zarzucało między innymi Włoskim pogranicznikom, że celowo umożliwiają dalsze nielegalne podróżowanie. W obecnej dramatycznej sytuacji takich apeli już nie słyszymy.
Na działania Berlina nieco inaczej patrzy Karolina Majdzińska. - Ogólnie na imigracje można też patrzeć jako na szansę, a nie tylko problem. Pierwsi uciekający najczęściej są lepiej wykształceni i młodzi. Niemcy są mądrym narodem i potrafią liczyć. Są szalenie pragmatyczni i ta otwartość na imigrantów może z tego wynikać. Jest to moja prywatna opinia wynikająca ze znajomości tego kraju i ludzi, a nie badań - zastrzega Karolina Majdzińska.
Rzeczywiście chyba zbyt często zapominamy, że kraje przyjmujące uchodźców, są tymi najbardziej zasobnymi i jak się wydaje ta długotrwała polityka nie szkodzi ich finansom. Szwedzi i Niemcy nie zmieniają tego kursu mimo protestów społecznych. Choć nieco mniejsze nakłady zapowiedziała ostatnio Dania będąca do niedawna w europejskiej awangardzie otwartości na imigrantów, to jednak nie ma zamiaru zamknąć się na nich całkowicie.Co więcej tamtejsza lewica zarzuca rządzącym, że to tylko utrudni integracje i ostatecznie zaszkodzi tamtejszej gospodarce
Z kolei nasi zachodni sąsiedzi przyjmujących ich najwięcej, pochwalili się w kwietniu najniższym bezrobociem po wojnie. W sierpniu ten wskaźnik utrzymał się na tym rekordowo niskim poziomie i ponownie wyniósł 6,4 procent.
Według danych z ostatniego dużego badania Federalnego Urzędu Statystycznego na ten temat z końca 2012 roku w Niemczech żyło wtedy prawie 11 milionów obywateli obcego pochodzenia. Jak wyliczyła OECD w tym roku, uwzględniając potomków imigrantów obecnie to już ponad 16 milionów czyli już blisko 20 procent wszystkich Niemców. Oznacza to w zestawieniu z danymi o bezrobociu, że imigranci, którzy już przeszli wszelkie procedury związane z prawem do pobytu zasilają tamtejszy rynek pracy.
Europa za drogim i [nowoczesnym](https://wiadomosci.wp.pl/nowoczesna-6032709991109761c) murem?
Dla wspólnoty napływ uchodźców będzie prawdziwym testem i jak wielu ekspertów zauważa może być egzaminem dużo poważniejszym niż grecki kryzys. Jak wykazała analiza BIQdata.pl zatytułowana "Teczki imigrantów" dla obu stron to niezwykle kosztowne zmagania. Samo tylko wydalanie imigrantów od 2000 roku z krajów UE, Islandii, Norwegii i Szwajcarii kosztowało w sumie 11 miliardów euro, a obecnie już samą tylko Brukselę, a więc na dobrą sprawę nas wszystkich, miliard euro rocznie. Co najmniej tyle samo przez rok wydają uchodźcy płacąc przemytnikom.
Szacuje się, że już wkrótce podatnicy w Europie mogą dotkliwie odczuć w swoich kieszeniach jak drogie jest budowanie murów na granicach. Takie programy zapowiadają i realizują już Węgrzy, Hiszpanie, Grecy i Bułgarzy.
Fortyfikacje, które już powstaną trzeba jeszcze utrzymywać a ja dowodzi BIQdata.pl tylko w przypadku dwóch hiszpańskich miast w Afryce: Ceuty i Melilli, kosztuje to 10 mln euro rocznie. Ponadto serwis wylicza, że tylko Hiszpania i Grecja zainwestowały już 70 mln euro w drony i inny sprzęt dla pograniczników, a między 2002-13 Bruksela i Europejska Agencja Kosmiczna wydały 225 mln euro na projekty rozwojowo-badawcze mające chronić granice.
Unia potroiła też ostatnio nakłady na walkę z nielegalną imigracją na Morzu Śródziemnym. Z dotychczasowych 3 do 9 milionów euro miesięcznie. - Niezwykle trudno oszacować koszty przyjęcia uchodźców dla całej UE. Każdy kraj ma oddzielną politykę do zarządzania tym kryzysem. Dodatkowo rzecz utrudnia obecny niekontrolowany przepływ wewnątrz Unii - mówi Karolina Majdzińska. Można jednak próbować to zrobić zakładając po prostu, że KE nadal będzie chciała wspierać państwa członkowskie w przyjmowaniu imigrantów z Afryki.
Gdyby to nadal było 10 tysięcy euro tak jak teraz, to w przypadku 300 tysięcy uchodźców kosztowałoby to europejskich podatników 9 miliardów i to tylko we wstępnej fazie ich pobytu.
- Pytanie na ile Komisji starczy pieniędzy, by takie wsparcie zapewniać, ale myśląc zdroworozsądkowo żadne państwo nie będzie chciało zrobić tego za darmo - mówi Karolina Majdzińska. - Patrząc na sposób rozwiązywania innych problemów we wspólnocie, nie należy się spodziewać tu szybkich rozwiązań - konkluduje badaczka.
Jak będzie w istocie i czy zjednoczona Europa przyspieszyć może swój proces decyzyjny w tym zakresie przekonamy się już 14 września podczas nadzwyczajnego spotkanie ministrów spraw wewnętrznych UE, zwołanego specjalnie ze względu na napływ uchodźców.