- Polska jest dziwnym krajem gdzie wielu ludzi zarabia mniej, niż minimalne wynagrodzenie zapisane w ustawie - przekonuje Piotr Szumlewicz z OPZZ podając jako przykład ochroniarzy, czy pracowników gastronomii zarabiających po 500 złotych brutto. Dlatego związkowcy chcą wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej na poziomie 11 zł, która dotyczyła by "śmieciówek". Ministerstwo Pracy wskazuje prawne wady takiego rozwiązania, a pracodawcy ostrzegają przed zwiększeniem bezrobocia i szarej strefy.
Kalendarz wyborczy sprzyja związkowcom. Mogliśmy się o tym przekonać podczas górniczych protestów, których sukcesy zachęciły inne branże do tego, by wrócić do wcześniej zgłaszanych postulatów. Najczęściej dotyczą one płacy, która w ocenie Prezydium Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, jest bardzo często poniżej poziomu umożliwiającego minimum egzystencji. Jak przekonują związkowcy, dzieje się tak mimo istnienia w prawie pracy pojęcia płacy minimalnej. Wprawdzie na przestrzeni ostatnich 10 lat znacząco wzrosła, to jednak nie dotyczy to zatrudnionych na umowy o dzieło czy zlecenie.
Dlatego już 18 kwietnia mieszkańcy Warszawy po raz kolejny boleśnie przekonają się, że życie w stolicy nie jest łatwe, szczególnie kiedy jednego roku wybiera się prezydenta i parlament. Tego dnia zarówno OPZZ jak i przedstawiciele wszystkich związków zrzeszonych w porozumieniu zorganizują masową demonstrację, która ma pokazać, że rząd Ewy Kopacz ma za nic postulaty walczących o prawa pracownicze. Podczas protestu na sztandary trafią: ograniczenie umów śmieciowych, nowa ustawa o dialogu społecznym, walka z ubóstwem, całościowa polityka rodzinna i minimalna płaca godzinowa.
"Polska jest dziwnym krajem"
- Polska jest dziwnym krajem gdzie wielu ludzi zarabia mniej niż minimalne wynagrodzenie zapisane ustawowo. Dzieje się tak za sprawą zbyt częstego stosowania umów zlecenia i o dzieło. Wielokrotnie już przedstawialiśmy dowody i wyliczenia potwierdzające, że są Polacy pracujący w ochronie, czy gastronomii, zarabiający po 3-4 złote za godzinę. W naszej ocenie jest to niedopuszczalne - mówi Piotr Szumlewicz ekspert OPZZ.
Przyjmując, że średnio zatrudnieni na etacie w Polsce pracują 168 godzin w miesiącu, zarabiający 3 złote na godzinę miesięcznie otrzymują 504 złote brutto. Będący w odrobinę lepszej sytuacji, dostający 4 złote, muszą próbować przeżyć miesiąc za 672 brutto. Należy też pamiętać, że opłacając wszystkie składki, pracujący na zlecenie nie zarobi więcej, niż etatowiec.
Biorąc na potrzebę tego przykładu obecnie obowiązującą płace minimalną, czyli 1750, z tytułu umowy zlecenia pracownik „na rękę” otrzyma 1274,16 zł. Z tytułu umowy o pracę 1286,16. Inaczej rzecz wygląda w obciążeniach umów o dzieło z 1750 złotych, pracownik otrzyma 1592 zł tyle, że bez opłacenia jakiejkolwiek składki. Co więcej nie o te umowy głównie chodzi. - Pracujący za te 3-4 złote oczywiście nie zawierali umów o dzieło tylko o zlecenie. Patologia dotyczy głównie tego drugiego rozwiązania wygodnego dla pracodawców - wyjaśnia Szumlewicz.
Porównanie zarobków netto, w zależności od rodzaju umowy | ||||
---|---|---|---|---|
rodzaj umowy | Umowa o pracę | Umowa zlecenie | Umowa o dzieło (50% kosztów uzyskania przychodu) | Umowa o dzieło (20% kosztów uzyskania przychodu) |
źródło: Money.pl | ||||
Wynagrodzenie brutto | 1750 | 1750 | 1750 | 1750 |
Składka społeczna | 239,93 | 239,93 | 0 | 0 |
Składka zdrowotna | 135,91 | 135,91 | 0 | 0 |
Podatek dochodowy | 88 | 100 | 158 | 252 |
Wynagrodzenie netto | 1286,16 | 1274,16 | 1592 | 1498 |
- Rozumiemy, że tak szybko nie da się zupełnie wyeliminować zatrudnienia na tak zwane umowy śmieciowe, ale wierzymy, że można je ucywilizować przez wpisanie do nich minimalnej stawki za godzinę na poziomie 11 złotych - mówi Piotr Szumlewicz. Związkowy ekspert przekonuje, że taka właśnie stawka stanowiłaby ekwiwalent obecnego minimalnego wynagrodzenia. Mnożąc ją przez 168 godzin pracy miesięcznie, daje nam to 1848 złotych, czyli o 100 złotych więcej od obowiązującej na etacie płacy minimalnej. Zdaniem strony związkowej, trzeba jednak przyjąć założenie, że na umowy zlecenie często pracuje się w mniejszym wymiarze niż te 168 godzin, stąd też różnica.
Źródło: Eurostat
W Europie minimalna stawka godzinowa określona jest w zaledwie kilku krajach. Od stycznia tego roku w Niemczech jest to 8,50 euro, Irlandii - 8,65, Francji - 9,61, Wielkiej Brytanii - po przeliczeniu 9,12, ale pojawiły się już zapowiedzi podniesienia do 9,40 euro.
To karkołomne zadanie
- Wprowadzenie minimalnych stawek godzinowych przy umowach cywilno-prawnych (umowa o dzieło i zlecenie) jest karkołomne bo nie jest często możliwe określenia czasu trwania ukończenia zamówionego dzieła, na przykład - mówi Grzegorz Baczewski, dyrektor departamentu dialogu społecznego i stosunków pracy Konfederacji Lewiatan. - Zawierającego umowę zlecenie też nie musi interesować czas. Umawia się na staranne wykonanie, ale nie ma potrzeby szacować jak długo to potrwa. Sprzątanie biura na przykład można wycenić na 300 złotych i nie ma znaczenia czy trwa to trzy godziny, czy pięć.
Grzegorz Baczewski zaznacza jednak, że Konfederacja ma oczywiście świadomość problemu, jakim jest nadużywanie stosowania umów zlecenia. - Oczywiście wszędzie tam, gdzie powinna być zawarta umowa o pracę to powinno mieć miejsce. Niedopuszczalne jest zwieranie umów cywilno-prawnych wszędzie tam gdzie występują typowe znamiona świadczenia pracy, a nie wykonywania zlecenia, czy dzieła. Tu na pewno jest patologia, ale lekarstwem na nią nie jest określenie minimalnej stawki godzinowej - przekonuje przedstawiciel Lewiatana.
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej w odpowiedzi przesłanej Money.pl argumentuje z kolei, że możliwość ustalenia minimalnej płacy godzinowej, za prace wykonywane na podstawie umów cywilnoprawnych "wymaga szczególnego podejścia". Co więcej, wyraźnie daje do zrozumienia, że projekt nowelizacji ustawy złożony formalnie przez SLD, a będący opracowany przez OPZZ posiada istotne luki prawne. - Na negatywne aspekty takiego rozwiązania uwagę zwracał między innymi Sąd Najwyższy oraz Prokurator Generalny. W opinii wyrażonej do poselskiego projektu _ " ustawy o zmianie ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę ", _ Sąd Najwyższy wskazał, m.in., że projektowana regulacja jest wadliwa, gdyż nie uwzględnia różnicy pomiędzy przedmiotem świadczenia pracownika w stosunku pracy a przedmiotami świadczeń osób pozostających w różnych cywilnoprawnych zobowiązaniach - przekonuje ministerstwo.
Chodzi tutaj o fakt, że ustalenie minimalnego wynagrodzenia za godzinę pracy zarobkowej byłoby wadą, gdyż w umowach cywilnoprawnych czas nie występuje jako składnik. Takiego rodzaju podporządkowanie pracownika pracodawcy jest możliwe tylko i wyłącznie w umowach o pracę.
Co ciekawe, mimo zapewnień, że to wspólna sprawa obu central związkowych, Marek Lewandowski z Solidarności zaznacza, że z OPZZ inaczej rozkładają akcenty. - Skupienie się na minimalnej stawce godzinowej może spowodować, że pracownik zarobi jeszcze mniej bo obetną godziny, albo jeszcze inaczej skonstruują umowę - mówi rzecznik związku. - Jednak jeszcze raz podkreślam, że minimalna stawka godzinowa to nasz wspólny postulat. Jednak my cywilizowanie umów rozumienie jako zawieranie ich w oparciu o prawo pracy.
Związkowiec nie widzi tu żadnej sprzeczności. Zapewnia o poparciu dla postulatu OPZZ z jednoczesnym wskazaniem na różnice w „akcentach”. Trudno jednak uniknąć wrażenia, że w tych „akcentach” Solidarności trochę bliżej do Lewiatana niż do OPZZ.
Wracając do stanowiska Konfederacji warto zwrócić uwagę na inny aspekt propozycji wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej. - W przypadku części usług jej wprowadzenie na poziomie 11 złotych za godzinę mogłoby spowodować likwidacje części miejsc pracy, albo przeniesienie ich do szarej strefy. Rynek po prostu niżej wycenia pracę osób o najniższych kwalifikacjach w niektórych sektorach i takie działanie związku mogłoby przynieść pracującym więcej szkody niż pożytku - przewiduje Grzegorz Baczewski.
Minimalna płaca godzinowa nie napędza bezrobocia
- Nie ma jednak bezpośredniego związku między płacą minimalna a bezrobociem. W krajach gdzie jest ona na wysokim poziomie można zaobserwować niższe bezrobocie, niż tam gdzie jest ona niższa - argumentuje z kolei Piotr Szumlewicz.
Najnowsze statystyki bezrobocia opublikowane przez Eurostat wskazują, że najniższa stopa bezrobocia jest obecnie w Niemczech i osiągnęła poziom 4,7 procent. Rzeczywiście zgodnie z tezą postawioną przez eksperta OPZZ nie oznacza to jednocześnie najniższej stawki minimalnego wygrodzenia. Nasz zachodni sąsiad jest drugi w Europie z 1473 euro. Najwyższe minimalne wynagrodzenie proponuje Luksemburg, bo aż 1923 euro i jednocześnie poziom bezrobocia podobnie jak w Niemczech jest na niskim poziomie 5,9 procent.
Na drugiej stronie bieguna znalazły się natomiast Grecja i Hiszpania, gdzie stopa bezrobocia wyniosła odpowiednio 25,8 proc. i 23,4 proc. Tu też nie ma oczywistego związku miedzy wysokością minimalnego wynagrodzenia, bo w Grecji jest to 684 euro, a w Hiszpanii 757, czyli też nie najwięcej na kontynencie. Należy jednak zauważyć, że oczywiście nie oznacza to, że tam gdzie minimalnie płaci się najmniej z bezrobociem gospodarki radzą sobie najlepiej. Bułgaria ma płace minimalną najniższą w Europie - 184 euro - ale wcale nie najniższe bezrobocie. Zajmuje 8 pozycje tego niechlubnego zestawienia krajów z najwyższym odsetkiem obywateli bez pracy z prawie 11 procentami.
Wydaje się więc, że oba te wskaźniki bardziej związane są z siłą i kondycją poszczególnych gospodarek niż bezpośrednią relacją miedzy minimalnym wynagrodzeniem, a bezrobociem. Nie oznacza to jednak, że wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej na poziomie 11 złotych nie spowodowałoby większych problemów dla obecnie zatrudnionych na umowy zlecenie. Szczególnie tych o najniższych kwalifikacjach i szukających zatrudnienia w uboższych regionach kraju.
To być, albo nie być na rynku pracy
- Umowy zlecenia, bo o nie najczęściej chodzi w tym przypadku, wynikają z być albo nie być na rynku pracy. Najczęściej dotyczą emerytów, albo ludzi wykonujących nisko produktywne prace. Wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej spowoduje dodatkowe koszty administracyjne związane z jej szacowaniem. Podniesie to koszt wynagrodzenia i ucieczkę do szarej strefy, albo likwidację stanowisk - mówi Jacek Brzozowski doradca prezydenta Pracodawców RP, zwracając jednocześnie uwagę na to, że dzięki temu postulatowi OPZZ może próbować zapewnić sobie popularność i odróżnić się nieco od Solidarności.
- Ten pomysł dobrze się sprzedaje w mediach, ale jest koncepcją elit związkowych najczęściej mających swoich członków w dużych firmach gdzie umowy o prace są normą. Podejmując wątek który jest atrakcyjny, a może być szkodliwy jedynie dla tych, którzy pozostają poza strukturami, wykazuj się dużym poziomem nieodpowiedzialności - przekonuje Brzozowski.
Ekspert sugeruje również, że nie bez przyczyny temat wraca jak bumerang każdego roku na wiosnę kiedy rząd debatuje nad minimalnym wynagrodzeniem na przyszły rok - Ma to wywrzeć presje na rządzących i sprawić, by wynagrodzenie minimalne zostało podniesione w większym stopniu niż przewiduje to zapis ustawy - mówi Jacek Brzozowski.
Każdego roku Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej składa rządowi propozycję wysokości płacy minimalnej. Rada Ministrów ma obowiązek ustosunkowania się do tej propozycji po czym ustaloną wysokość konsultuje z Komisją Trójstronna, która jak wiadomo ostatnio nie może się porozumieć w żadnej sprawie. Jednak ustawowo Komisja powinna do 15 lipca przedstawić rządowi propozycję. Jeśli tak się nie dzieje, to Rada Ministrów do 15 września sama ją ustala. Nie może to być jednak mniej niż w pierwszej propozycji rządu.
Z kolei wstępna propozycja ustalana jest w oparciu o prognozowaną na kolejny rok inflację i jeśli płaca minimalna jest niższa od połowy wysokości średniej krajowej, również o dwie trzecie realnego wzrostu gospodarczego. Wzrost może być oczywiście wyższy od tego minimum i o to grają związki. W zeszłym roku np. MPiPS zaproponowało 1750 zł. Płaca minimalna w 2015 roku, wynikająca z zapisów ustawowych, wyniosłaby 1731 zł. Rząd przyjął jednak ministerialną propozycję.
Źródło: Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej
- Pomysł z godzinową stawką minimalną wprowadziłby zupełnie niepotrzebne zamieszanie. Płaca minimalna i tak rośnie szybciej niż średnie wynagrodzenie. Nie psujemy tego co działa wyrównując różnice w płacach. Relacja tej minimalnej do średniej wzrosła z 35 proc. w 2007 do 44 proc. w 2014 - mówi Jacek Brzozowski.
Ekspert OPZZ zwraca jednak uwagę na to, że żądania związkowców i tak są bardziej wyważone niż te wynikające z badań opinii publicznej - Polacy w zdecydowanej większości popierają wprowadzenia minimalnej stawki za godzinę pracy do umów zlecenia. I w ocenie badanych powinno być to nawet 15 złotych - mówi Szumielewicz. Rzeczywiście w badaniach CBOS z sierpnia ubiegłego roku, na które powołuje się ekspert, 74 procent jest za i wskazuje, że 15 złotych byłoby jej właściwym poziomym.
Zwolennicy minimalnej stawki godzinowej przeważali we wszystkich grupach społecznych i demograficznych, ale częściej byli robotnicy wykwalifikowani, aż 85 proc. i Polacy o najniższych dochodach - 83 proc.. Wśród przeciwników takiego rozwiązania przeważają technicy, zatrudnieni w usługach i specjaliści wyższego szczebla.
Czytaj więcej w Money.pl