Pensje Polaków wciąż dynamicznie rosną. Według niektórych ekonomistów w 2008 roku płace pójdą w górę nawet o 11 procent.
Nieco bardziej ostrożni w swoich prognozach są eksperci Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Ich zdaniem realny wzrost płac - czyli po uwzględnieniu inflacji - wyniesie w tym roku 5,5 procenta. Jednak jeżeli przyjmiemy za rządowym programem konwergencji, że w tym roku inflacja sięgnie poziomu 4,4 proc., to okaże się, że pensje urosną nam prawie o 10 proc. Podobnie prognozuje też dr Małgorzata Krzystoszek, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych _ Lewiatan. _
_ _
źródło: Główny Urząd Statystyczny (1998-2007), Money.pl - prognoza
Tempo wzrostu zarobków Polaków dynamicznie przyspieszyło w 2007 roku. To efekt m.in. dobrej koniunktury gospodarczej związanej z wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej.
Dlaczego jednak dopiero w trzy lata po akcesji w naszych kieszeniach zaczęło przybywać pieniędzy? Zdaniem eksperta PKPP Lewiatan nałożyły się na siebie pozytywne skutki dobrej koniunktury w światowej gospodarce i wejścia Polski do Unii Europejskiej. W efekcie firmy, które dostały szansę zarobku m.in. przy realizacji projektów współfinansowanych z unijnych funduszy musiały zatrudniać pracowników. Albo spośród osób bezrobotnych, albo podkupujących ich u konkurencji.
ZOBACZ TAKŻE:
Popyt na pracowników znacznie się zwiększył. A podaż - paradoksalnie pomimo wciąż dużego oficjalnie rejestrowanego bezrobocia - w wielu branżach była dalece niewystarczająca. Rekrutacji nowych kadr nie ułatwił też masowy exodus do krajów, które po 2004 roku otworzyły swoje rynki pracy. Przedsiębiorcy nie mieli więc wyjścia i musieli zaoferować wyższe pensje.
źródło: Główny Urząd Statystyczny
Inflacja nie zżera podwyżek
Co ważne - pomimo tego, że większość z nas ma zupełnie odmienne odczucia - rosnąca za sprawą drożejących paliw i żywności inflacja nie zżera podwyżek. W tym roku stosunek wzrostu płac do wzrostu cen pozostanie niemal taki sam jak w 2007 roku. _ Na czysto _w portfelach pozostanie nam - według różnych szacunków - od 5,5 do 7 proc. więcej pieniędzy niż przed rokiem.
źródło: Główny Urząd Statystyczny (2000-2007), Money.pl - prognoza 2008
Razem ze wzrostem średniego wynagrodzenia w górę idzie też pensja minimalna. Od 1 stycznia ustawowa stawka jest wyższa o 20 proc. od tej wprowadzonej przed rokiem. W ciągu 10 lat poszła w górę o 225 proc.
źródło: Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej
W porównaniu z innymi krajami UE polska pensja minimalna prezentuje się raczej skromnie. Late 2006 roku oficjalnie najmniej mogliśmy zarobić blisko trzy razy tyle co w Bułgarii. Ale najgorzej zarabiający obywatel Luksemburga dostawał aż o 638 proc. więcej pieniędzy od najsłabiej opłacanego Polaka.
źródło: Eurostat (dane z lipca 2006 r.)
Dziś za sprawą mocnej złotówki sytuacja wygląda nieco lepiej. Pod koniec kwietnia 2008 roku pensja minimalna stanowi równowartość ok. 330 euro
Praca Polaków coraz droższa, choć wciąż tania
Wraz ze wzrostem wynagrodzeń rosną całkowite koszty pracy. Jak obliczył Statistisches Bundesamt Deutschland, w Polsce w IV kwartale zeszłego roku w porównaniu do analogicznego okresu 2006 r. zwiększyły się one aż o 14,5 proc. Pomimo tego na tle innych krajów UE średni koszt godziny pracy w Polsce jest raczej niski. Pod koniec zeszłego roku wyniósł 6,7 euro. Daje nam to 23. miejsce w UE.
ZOBACZ TAKŻE:
O wiele wyższą pozycję zajmujemy w rankingu najbardziej zapracowanych narodów Europy. Jak wynika z danych Eurostatu Polacy pracują średnio 42,6 godz. w tygodniu. W gronie krajów należących do UE równie pracowici są tylko Grecy. Co ciekawe w Irlandii - uznawanej za modelowy przykład cudu gospodarczego - pracuje się średnio o 5 godzin mniej w tygodniu niż nad Wisłą.
źródło: Eurostat * *
Ciemna strona wysokich pensji
Pomimo tego, że sporo pracujemy, to niestety wzrost wydajności pracy - zwłaszcza w sferze usług - w Polsce nie nadąża za szybko rosnącymi płacami.
- _ Taka sytuacja zagraża konkurencyjności naszych firm _ - mówi Małgorzata Krzystoszek.
Lepiej zarabiający Polacy zaczęli więcej wydawać. Eksperci przestrzegają, że sytuacja, w której wzrost konsumpcji jest wyższy od wzrostu PKB w konsekwencji doprowadzi do wyższej inflacji i spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego. - On powinien opierać się nie tylko na konsumpcji, ale też na inwestycjach. Zachwianie proporcji grozi załamaniem koniunktury - podkreśla dr Krzystoszek.
Póki co czarny scenariusz raczej nam nie grozi. W marcu sygnalizujący koniunkturę Indeks Biznesu Lewiatana poszedł w górę. Eksperci podkreślają, że choć nadal utrzymuje się wysoka dynamika wzrostu płac i zatrudnienia, co gwarantuje silny popyt konsumpcyjny. To na szczęście w związku z tym przedsiębiorstwa dużo inwestują i dobra sytuacja naszej gospodarki wydaje się niezagrożona.