Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Nigeria - niepewny dostawca ropy

0
Podziel się:

Polityczne zmiany w afrykańskim kraju nie wróżą spokoju. Odbije się to na światowych cenach ropy w tym roku.

Nigeria - niepewny dostawca ropy
(PAP / EPA)

Polityczne zmiany w Nigerii nie wróżą spokoju temu krajowi. Najpewniej odbije się to na światowych cenach ropy i tym samym benzyny na polskich stacjach. O sytuacji w afrykańskim kraju czytaj w raporcie *Money.pl.*

Nigeria to afrykańska petrorepublika. Z 47,928 mld dol. wpływów eksportowych państwa aż 46,770 mld pochodzą ze sprzedaży ropy. Przeszło 97-proc. udziałem produktów naftowych w handlu zagranicznym nie mogą się wykazać nawet Arabia Saudyjska, Kuwejt czy Katar. Pod tym względem Nigeria po prostu nie ma sobie równych.

Energetyczny potentat

Nigdzie indziej na „Czarnym Lądzie” nie wydobywa się tyle ropy co tutaj: średnio ponad 2,5 mln baryłek dziennie w 2004 roku, co oznaczało przeszło dziesięcioprocentowy wzrost w stosunku do poprzedniego roku i odpowiadało 3,2 proc. globalnej produkcji tego surowca.

Wynik ten daje Nigerii miejsce w pierwszej dziesiątce, a dzienny eksport ropy rzędu 2,3 mln baryłek plasuje ją wśród pięciu najważniejszych w świecie dostawców naftowych. To dużo, nawet dla członka OPEC z 35 letnim stażem.

Problemy Nigerii odczuwamy na własnych kieszeniach

To co się dzieje w afrykańskiej petrorepublice jest pilnie obserwowane na rynkach naftowych. Dzieje się tak, bo każde, nawet najmniejsze, zawirowanie polityczne ma tu swój wymiar finansowy. Przekłada się raz na kilka milionów kiedy indziej na kilkanaście miliardów dol. dziennie.

Problemy wewnętrzne tego państwa odczuwamy pośrednio nawet my na stacjach benzynowych w Polsce. Uprowadzenie w lutym 2006 roku czterech pracowników Shella kosztowało nas około 2-3 groszy na każdym litrze kupionego paliwa i to niemal przez dwa tygodnie.

Przeklęty skarb

Ogromne złoża ropy szacowane na niemal 36 mld baryłek, zamiast okazać się dobrodziejstwem, stały się przekleństwem tego kraju. Sprowadziły nań wszelkie możliwe nieszczęścia włącznie z wojną domową i rzeziami etnicznymi.

W praktyce od momentu sięgnięcia po niepodległość w 1960 roku los nie szczędził bolesnych doświadczeń ludności tego państwa. Mieszkańcy Regionu Wschodniego – nigeryjskiego zagłębia naftowego – już w 1967 roku, żyjąc w skrajnej nędzy, przeświadczeni o marnotrawstwie i rozkradaniu przez rząd federalny bogactwa pochodzącego z ich rodzinnych stron wzniecili bunt. Walki o niezależność utworzonej przez nich republiki Biafry zakończyły się w 1970 roku klęską secesjonistów, pochłaniając przeszło 2 miliony istnień ludzkich.

Kolejne przewroty wojskowe i zmieniające się za ich sprawą junty przyniosły następne krwawe żniwa, sprzeniewierzając nie mniej petrodolarów od swych poprzedników. Odnosi się to także – nie kwestionując jego zasług dla stabilizacji sytuacji w tym kraju – do gabinetu prezydenta Oluseguna Obasanjo, niegdyś dyktatora wojskowego, sprawującego władzę od siedmiu lat, ostatnio w oparciu o demokratyczny wynik wyborów.

Afrykański demokrata

Teoretycznie powinien on złożyć swój urząd w maju 2007 roku, gdyż wtedy kończy się jego druga kadencja, a nigeryjska konstytucja na trzecią nie pozwala. Rok temu zaczął wyrażać publicznie żal z powodu małej ilości czasu na realizację swych sztandarowych założeń programowych: walki z wszechobecną w tym kraju korupcją i ożywienia gospodarki. Dlatego członkowie kierowanej przez niego partii wnieśli w parlamencie projekt ustawy mającej mu to umożliwić.

Zgodnie z złożoną deklaracją nie zmieni on jednak ustawy najwyższej, bo byłoby to niezgodne z zasadami demokracji, którym rzekomo hołduje. Te zdaje się postrzegać na swój bardzo osobliwy nieco „afrykański” sposób, odmienny od obowiązujących powszechnie standardów. Niewiele wskazuje bowiem na to, aby miał zamiar rozstać się z władzą, gdy czas jego urzędowania dobiegnie końca.

Rządy z tylnego siedzenia

Przypuszczalnie będzie sprawował ją „z drugiego rzędu” za pośrednictwem namaszczonego przezeń na następcę nieznanego bliżej nawet w łonie partii rządzącej Omara Jar’Adua, obecnie gubernatora północnej prowincji Katsina. O głównym pretendencie – a biorąc pod uwagę znaczenie poparcia Oluseguna Obasanjo – przyszłym prezydencie wiadomo niewiele. Właściwie tylko dwie rzeczy: był nauczycielem chemii i choruje na przewlekłe zapalenie nerek.

Znacznie więcej informacji znaleźć można na temat jego brata, gen. Szecha Mussy Jar’Adua, zastępcy i „prawej ręki” Oluseguna Obasanjo z lat 1976 – 1979, kiedy to „ojciec nigeryjskiej demokracji” nie był jeszcze orędownikiem tego ustroju i stał na czele junty wojskowej.

Selekcja negatywna

Uczynienie z Omara Jar’Adua głównego i jedynego pretendenta do urzędu prezydenckiego z ramienia rządzącej Partii Narodowo-Demokratycznej odbyło się niemal w atmosferze zamachu stanu. Jeszcze do połowy grudnia największą szansę na zastąpienie prezydenta mieli dwaj jego najbliżsi współpracownicy: wiceprezydent Atiku Abubakar i niegdysiejszy dyktator gen. Ibrahim Babangida. Obaj liczyli na wsparcie urzędującego prezydenta, a co za tym idzie – na status kandydata partii władzy.

Olusegun Obasanjo niemal w ostatnim momencie zmienił zdanie. Wycofał się z danych im wcześniej obietnic. Najwyraźniej uznał ich za zbyt samodzielnych i niezależnych polityków.

Partia Narodowo-Demokratyczna musiała jednak wystawić swego kandydata. Zgłosiło się kilkudziesięciu chętnych, przez wewnętrzną selekcję przeszło jedenastu. Wtedy ku zaskoczeniu wszystkich administracja prezydencka poparła tego mającego najmniej szans - Omara Jar’Adua.

Pozostali gubernatorzy prowincji, którzy znaleźli się na liście, niezwłocznie wycofali swe kandydatury. Oficjalnie uznali konieczność ograniczenia liczby kandydatów partyjnych do jednej osoby „cieszącej się największym zaufaniem i najlepszej dla całego kraju”.

Widmo wojny domowej

Prezydent Olusegun Obasanjo nadal będzie trzymał rękę na sterze. Zagwarantowało mu to jego własne ugrupowanie, obwołując go podczas zjazdu „sumieniem partii”, co zapisano w statucie nigeryjskich narodowych demokratów.

Przyznany tytuł nie jest bynajmniej jedynie czczym zaszczytem. Pozostawia w rękach Obasanjo pion personalny oraz finanse rządzącej partii, obsadzającej nie tylko większość w parlamencie ale też 28 z 36 gubernatorów prowincji.

Postawienie na czele państwa Omara Jar’Adua jednak tylko pozornie niczego nie zmienia. Będzie on bowiem nieodparcie kojarzył się z interesami północy, a poprzez jego osobę utożsamiony z nimi pozostanie cały rząd federalny.

Trudno o lepszą pożywkę propagandową dla secesjonistów, co dla kraju znajdującego się na skraju wojny domowej nie wróży niczego dobrego, a nam zwiastuje wyższe ceny ropy na światowych rynkach i droższe o kilka groszy paliwo na stacjach benzynowych.

Dr Piotr Kwiatkiewicz, wykładowca stosunków miedzynarodowych autor artykułów i książek o tematyce bliskowschodniej. Ostatnia książka "Mocarstwa wobec Iraku" naukowo zajmuje się stosunkami politycznymi na obszarze Bliskiego Wschodu oraz relacjami między polityką naftową a sytuacją polityczną w świecie.

giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)