Jedni grożą strajkiem w szkołach przeciwko reformie oświaty i zwolnieniom 45 tys. osób, a drudzy chcą rozmawiać z rządem i załatwić 20-proc. podwyżki, roczne odprawy za dobrowolne odejście z pracy oraz przywrócenie wcześniejszych emerytur. Związkowców łączą dwie rzeczy. Nie przebierają w słowach, gdy słyszą, że według ustawy budżetowej mogą zarabiać 5000 zł miesięcznie oraz gdy padają pytania o podwyżki, które chce im dać rząd.
Rok temu pod KPRM pikietowaliśmy wspólnie z Solidarnością. To był błąd - mówi money.pl Sławomir Broniarz, przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego. Nie tylko dlatego nie wyobraża sobie on współpracy z oświatową "S". - Oni nie widzą nic złego w reformie, którą przeprowadza minister Zalewska - mówi rozgoryczony.
ZNP jest coraz bardziej zdeterminowane w protestach przeciwko likwidacji gimnazjów. - Po poniedziałkowych demonstracjach w całym kraju otrzymuję sygnały, że w regionach jest chęć radykalizacji formy protestu - mówi Broniarz. Dlatego zwołał na najbliższy wtorek nadzwyczajne posiedzenie Zarządu Głównego, na którym mają zapaść dalsze decyzje. Przewodniczący nie wyklucza, że nauczyciele odejdą od tablicy. Nie pracować będą przez "minimum jeden dzień". Zastrzega jednak, że decyzja o ewentualnym strajku zapadnie dopiero na posiedzeniu władz ZNP.
- Pomysłów jest kilka. Od kolejnej pikiety pod Sejmem czy Ministerstwem Edukacji Narodowej przez "żywy łańcuch", utworzony przez nauczycieli gimnazjów od resortu do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów aż po najbardziej radykalną formę, czyli powstrzymanie się od pracy - wymienia.
Punktem zapalnym jest oczywiście reforma, która zdaniem Broniarza jest antyuczniowska i według wyliczeń ZNP może pozbawić pracy nawet 45 tys. pedagogów. - I to nie tylko tych z gimnazjum. Pani minister zaklina rzeczywistość, zapominając, że to szkoła daje pracę nauczycielom, a nie samorządy. Nikt nie będzie tworzył etatów, jeżeli nie ma wystarczającej liczby godzin, bo jest za mało dzieci. Najwięcej straci na tym młodzież ze szkół wiejskich - przekonuje Sławomir Broniarz.
Polityczne podziały
Szef ZNP zastrzega, że wbrew wielu doniesieniom protest nie jest wyłącznie inicjatywą ZNP, ale wielu innych organizacji, zrzeszonych w koalicji "NIE dla chaosu w szkole". Należą do nich Obywatele dla edukacji, Społeczne Towarzystwo Oświatowe, Rodzice dla Edukacji, a także Komitet Obrony Demokracji, co podnoszą nie tylko politycy partii rządzącej, ale również drugi największy związek zawodowy nauczycieli, czyli "Solidarność".
"Akcja ZNP jest motywowana głównie politycznie i jest w interesie PO, Nowoczesnej i KOD - partii i organizacji, które nie działają w interesie nauczycieli i pracowników oświaty. Należy przypomnieć, że przez poprzednie dwie kadencje, rządząca koalicja PO-PSL dokonała zrujnowania sektora edukacji publicznej. Politycy PO i Nowoczesnej nie ukrywają, że są zwolennikami likwidacji Karty Nauczyciela oraz faktycznej likwidacji związków zawodowych" - napisał Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego "Solidarność-Oświata", odnosząc się do zorganizowanych w całym kraju protestów.
Zapewnia, że jego organizacja zamierza wywalczyć 20-proc. podwyżki wynagrodzeń oraz objęcie nauczycieli zwalnianych z powodu likwidacji szkoły specjalnym programem osłonowym. Szef oświatowej Solidarności jest tez za przesunięciem o rok wejścia w życie reformy oświaty i oczekuje w tej kwestii współpracy z pozostałymi organizacjami związkowymi, w tym również z ZNP.
Działań Związku Nauczycielstwa Polskiego nie popiera również Ryszard Proksa, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświata i Wychowanie NSZZ Solidarność. - Oni tylko powyciągali sztandary, a nie chcą rozmawiać - komentuje w money.pl i dodaje, że protest był jego zdaniem wybitnie polityczny. - Nawet data jest nieprzypadkowa. Dlaczego manifestacja była w poniedziałek, a nie w Dzień Nauczyciela? Bo w poniedziałki politycy nie mają posiedzeń Sejmu, siedzą w biurach i mogą wyjść na ulice - twierdzi Proksa.
Zdaniem przewodniczącego NSZZ Solidarność należy się skupić na pakiecie osłonowym dla nauczycieli, którzy mogą stracić pracę wskutek reformy. - Chcemy przywrócenia art. 88 Karty Nauczyciela, który w tym momencie pozwoliłby wielu pedagogom przejść na wcześniejszą emeryturę oraz opracowanie standardów, które nie pozwolą na łączenie klas - wylicza Proksa, ale nie chce jednoznacznie powiedzieć, czy jest zwolennikiem reformy, czy jej przeciwnikiem. - Krytycznie analizujemy dokument i czekamy na zakończenie negocjacji - mówi.
Dodaje również, że Solidarność jest zwolennikiem wprowadzenia odpraw za dobrowolne odejście z pracy, tak jak miało to miejsce w górnictwie. - Powiedzmy: roczna pensja za odejście z własnej inicjatywy - teoretyzuje przewodniczący oświatowej "S".
- Przywrócenie wcześniejszej emerytury skazuje nas na masę młodych emerytów, którzy otrzymają głodowe świadczenia i będą musieli szukać możliwości dorabiania - odpowiada mu Sławomir Broniarz z ZNP.
A postulaty dotyczące odpraw nazywa populizmem. - Od szefa związku zawodowego należy oczekiwać, żeby wziął odpowiedzialność za pewne rzeczy i mówił wprost. A tutaj mamy do czynienia z czystym populizmem - uważa Broniarz. - Najpierw postarajmy się stworzyć nauczycielom możliwość pracy, choćby wykorzystując ich przygotowanie pedagogiczne w pomocy dzieciom niepełnosprawnym, a dopiero gdy to się nie uda, dajmy im odprawy.
Szczególnie, że już przysługują one nauczycielom, którzy zostają zwolnieni z przyczyn organizacyjnych, a mieli umowę na pełen etat i na czas nieokreślony. W takim wypadku należy im się 1-3-miesięczne wynagrodzenie, w zależności od stażu pracy.
Osobną kwestią jest odprawa, którą pedagog otrzymuje w momencie przejścia na emeryturę. Jej wysokość wynosi dwu- lub trzykrotność pensji.
Groszowe podwyżki
Wynagrodzenia pedagogów są ustalane odgórnie i zależą od stopnia awansu zawodowego oraz kwoty bazowej, zapisanej w ustawie budżetowej. W przyszłym roku ma ona wzrosnąć o 35 zł i wynieść 2752 zł. Najlepiej wykształceni nauczyciele mogą według ustawy budżetowej zainkasować co miesiąc ponad 5000 zł brutto.
Zarobki nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego | ||||
---|---|---|---|---|
Stopień awansu | Przed podwyżką | Po podwyżce | Różnica | Liczba etatów |
nauczyciel stażysta | 2 717 zł | 2 752 zł | 35 zł | 19 273 |
nauczyciel kontraktowy | 3 016 zł | 3 054 zł | 38 zł | 73 075 |
nauczyciel mianowany | 3 913 zł | 3 962 zł | 49 zł | 126 913 |
nauczyciel dyplomowany | 5 000 zł | 5 063 zł | 63 zł | 260 743 |
Źródło: Karta Nauczyciela, ustawa budżetowa, GUS |
Pedagodzy absolutnie nie zgadzają się, żeby o wzroście wynagrodzenia mówić jako o "podwyżkach". - To nie są żadne podwyżki, to jest waloryzacja, o której poprzednie rządy dziwnym sposobem zapominały - mówi w money.pl Ryszard Proksa. Z kolei Sławomir Broniarz dodawał, że to próba "kupienia przychylności" dla reformy szkolnictwa, której ZNP stanowczo się sprzeciwia.
5000 zł na papierze
Tyle w teorii, bo praktyka bardzo się od niej różni. - 5000 zł? To jakieś żarty? - denerwują się nauczyciele, gdy słyszą pytanie o wynagrodzenia.
- Nauczyciele mają nawet 14 różnych dodatków do pensji, ale sposób ich obliczania jest na tyle skomplikowany, że kwoty 5 tysięcy złotych są wyssane z palca - broni nauczycieli przewodniczący ZNP i nie zgadza się z danymi ministerstwa. - W rzeczywistości zasadnicza pensja nauczyciela dyplomowanego wynosi 3100 zł i żeby "dobić" do wspomnianych 5 tys., w celach kalkulacyjnych dolicza się do tej podstawy wszystkie możliwe dodatki, niezależnie od tego, czy one się konkretnej osobie należą, czy nie.
Jak tłumaczy Broniarz, jeśli gmina zatrudni dyrektora, któremu przyzna 2,5 tys. zł dodatku funkcyjnego, to ta kwota jest rozłożona na wszystkich nauczycieli, mimo że tylko jeden dostanie ją do kieszeni. - Dlatego nie ma co patrzeć na te wynagrodzenia, które wynikają ze stopnia awansu zawodowego, tylko na to, co rzeczywiście dostają nauczyciele - wskazuje.
Ponieważ środowisko nauczycielskie i resort edukacji podają rozbieżne kwoty, najlepiej oprzeć się na danych publikowanych w ubiegłym roku przez Główny Urząd Statystyczny. Bierze on pod uwagę wynagrodzenia nauczycieli w podziale na poziom edukacji, niezależnie od stopnia awansu zawodowego. Z tych najnowszych badań wynika, że na większe pieniądze mogą liczyć pedagodzy pracujący w szkołach ponadpodstawowych. Co ciekawe, zdecydowanie wyższe zarobki w tej branży mają też kobiety niż mężczyźni.
Średnia pensja brutto nauczycieli ze względu na typ szkoły | |||
---|---|---|---|
Typ szkoły | Średnia pensja | Średnia pensja mężczyzn | Średnia pensja kobiet |
Podstawowa | 4182,48 zł | 3862,49 zł | 4218,98 zł |
Gimnazjum i wyżej | 4286,60 zł | 4113,22 zł | 4355,05 zł |
Źródło: GUS |
- Wystarczy zapytać jakiegokolwiek nauczyciela dyplomowanego, ile zarabia, to powie, że niewiele ponad 3000 zł brutto. 5 tys. to żaden nawet na oczy nie widział - puentuje Sławomir Broniarz.