Polacy są już zmęczeni mówieniem o kryzysie i chcą podwyżek. Ekonomiści studzą ten zapał. Ich zdaniem nie ma mowy o tym, by pensje rosły tak szybko, jak w 2007 i 2008 roku. Podwyżki, o ile w ogóle będą, w dużym stopniu pochłonie przyspieszająca inflacja. Branże, w których pracownicy mają największe szanse na większe zarobki to: usługi, handel i przemysł.
Po gwałtownym załamaniu z 2009 r. tempo wzrostu płac przyspieszyło. W ubiegłym roku było prawie dwukrotnie większe niż we wcześniejszych 12 miesiącach. Z opublikowanych wczoraj przez Główny Urząd Statystycznych danych wynika, że w 2010 r. średnia pensja urosła o 3,9 proc. i osiągnęła poziom 3224 zł.
źródło: Money.pl na podstawie danych GUS
Nie powtórzyła się więc sytuacja z 2009 r., gdy wzrost cen z nawiązką pożarł niewielki wzrost średnich płac. I w rezultacie realnie zbiednieliśmy.
Tym razem zarobki Polaków rosły szybciej niż inflacja. - _ O delikatnym wzroście można mówić już od drugiej połowy 2010 roku. Nie jest to jednak przyspieszenie porównywalne ze wzrostami, które były pod koniec okresu dobrej koniunktury. To przesunięcie z poziomu zera do około dwóch procent ponad poziom inflacji _ - ocenia prof. Dariusz Filar, członek Rady Gospodarczej przy premierze.
źródło: Money.pl na podstawie danych GUS
Czy w tym roku będzie lepiej? Pracownicy chcieliby wierzyć, że tak. - _ Mamy świadomość tego, że nie wszyscy pracodawcy będą w stanie podnosić pensje. Wiemy, że jeśli firma ma problemy, to żądanie podwyżek byłoby podcinaniem gałęzi na której siedzimy. W tych firmach i przedsiębiorstwach, gdzie kryzys się już skończył staramy się jednak rozmawiać z pracodawcami o podwyżkach - _mówi Piotr Duda, przewodniczący NSZZ _ Solidarność _.
Duda podaje przykłady udanych negocjacji w Kompanii Węglowej, Jastrzębskiej Spółce Węglowej, KGHM czy w energetyce._ - Są jednak też i takie firmy jak Jeronimo Martins, właściciel Biedronki, który w 2010 roku zarobił półtora miliarda euro, z czego 60 procent w Polsce, a ludzie pracują tam za minimalne pensje. A przecież też uczestniczyli w wypracowaniu tych zysków _- podkreśla
Ekonomiści studzą jednak nadmierny optymizm. Ich zdaniem nie ma szans na to, by płace wyraźnie ruszyły w górę. Zdaniem prof. Dariusza Filara z Rady Gospodarczej przy premierze podwyżki mogą jednak być nieco bardziej znaczące niż w ostatnich miesiącach.
-_ Wyższa inflacja i polepszająca się koniunktura prawdopodobnie sprawią, że pracownicy będą naciskać na swoich chlebodawców. Jeśli w okresie dobrej koniunktury realny wzrost płac wynosił około 6 procent, to w 2011 będzie gdzieś między tym poziomem, a wzrostem z drugiej połowy ubiegłego roku, czyli w granicach 2,5-3 procent _ - szacuje prof. Filar.
źródło: Money.pl na podstawie danych GUS
Podobny scenariusz wieszczy prof. Marian Noga. - _ Wzrost płac jest możliwy i co więcej może być szybszy niż w 2010 roku - _mówi były członek Rady Polityki Pieniężnej, który jest mniejszym optymistą niż prof. Filar i przewiduje, że wzrost płac, może być wyższy od przyspieszającej inflacji, ale najwyżej o jeden procent.
Jak przełoży się to na nasze kieszenie? Wyraźnej poprawy nie odczujemy. Bo dla zarabiającego średnią krajową wzrost pensji o około trzy, cztery procent, to zaledwie 100-130 zł więcej w kieszeni.
Także zdaniem ekspertów badającej rynek pracy firmy Sedlak & Sedlak skala podwyżek nie będzie oszałamiająca. Dojdzie do poziomu około 4 proc. - _ Wiele podwyżek ma właśnie charakter inflacyjny. Pracownicy w umowach mają zapisane, że ich pobory rosną dokładnie o tyle, o ile przez rok urosły ceny _- mówi Damian Żmigrodzki, ekspert Sedlak & Sedlak.
Z danych firmy wynika, że najbardziej urosną pensje pracowników szeregowych. Mniejsze podwyżki dostaną specjaliści i menedżerowie.
SPODZIEWANE PODWYŻKI NA RÓŻNYCH SZCZEBLACH ZATRUDNIENIA | |||
---|---|---|---|
płaca podstawowa w 2010 r. | planowana skala podwyżek w 2011 r. | płaca podstawowa w 2010 r. | |
najwyższy szczebel zarządzania | 15 tys. 600 zł | 3,3 proc. | 16 tys. 115 zł |
specjaliści | 3500 zł | 4,2 proc. | 3647 zł |
pracownik szeregowy | 2597 zł | 4,3 proc. | 2709 zł |
źródło: Sedlak & Sedlak
Pewnym pocieszeniem może być fakt, że na niewielki wzrost pensji może liczyć więcej osób niż w ubiegłym roku. _ - Co ciekawe przed rokiem podnoszenie pensji deklarowało więcej firm polskich, niż tych z kapitałem zagranicznym, które były często obciążone złymi wynikami zagranicznych central. W tym roku jest odwrotnie _ - mówi Damian Żmigrodzki z Sedlak&Sedlak.
Z badań firmy Randstad wynika, że wzrósł odsetek firm skłonnych do podniesienia pensji swoim pracownikom. Taki ruch w najbliższych miesiącach planuje 29 proc. Wiosną ubiegłego roku takich pracodawców było o 9 pkt proc. mniej
Najwięcej deklaracji podwyżek składają przedsiębiorcy z sektora usług (41 proc.), handlu (36 proc. ) i przemysłu (31 proc.). Na hojność szefów nie powinni natomiast liczyć specjalnie pracownicy firm obsługujących nieruchomości (tylko 18 proc. firm z tej branży planuje podwyżki) i budowlanych (20 proc. ). - _ W tej drugiej sytuacja może się jednak zmienić, gdy ruszy na dobre sezon budowlany _ - zastrzegają eksperci z Randstad.
Potwierdza to także Piotr Rogowiecki z Pracodawców RP. Jego zdaniem to właśnie budowlańcy jako jedni z nielicznych będą mogli liczyć na bardziej odczuwalne podwyżki. -_ Po otwarciu niemieckiego rynku pracy, budowlańcy będą prawdopodobnie żądać podwyżek i zapewne je dostaną, bo właściciele firm nie będą chcieli stracić pracowników _- uważa Rogowiecki.
Kiedy możemy spodziewać się podwyżek? Z najnowszego raportu płacowego firmy Advisory Group TEST Human Resources wynika, że nasze szanse znacznie maleją, jeżeli nie dostaliśmy jej w styczniu. Aż 43 proc. firm deklarujących podwyżki planowało przeprowadzić je właśnie w pierwszym miesiącu tego roku. Kolejnej fali możemy spodziewać się w kwietniu wtedy aż 30 proc. firm zapowiada dobre wiadomości dla zatrudnionych.
źródło: Raport Płacowy Advisory Group TEST Human Resources
O ile styczniowe podwyżki nie dziwią. Wiele firm z Nowym Rokiem dokonuje zmian m.in. jeżeli chodzi o poziom wynagrodzeń. O tyle zastanawiać może kwiecień. Z czego wynika popularność tego miesiąca? - _ Być może część firm postanowiła poczekać na ruchy konkurencji i zobaczyć, jak rozwija się sytuacja na rynku. I dopiero później podjąć decyzje o ewentualnych podwyżkach _- mówi Dorota Grzegorczyk, starszy konsultant w dziale analiz i raportów płacowych w Advisory Group TEST Human Resources.
Inaczej kwietniowe podwyżki tłumaczy ekspert serwisu wynagrodzenia.pl. - _ W niektórych krajach, np. w USA rok rozliczeniowy kończy się 31. marca _ - mówi Żmigrodzki.
Czytaj w Money.pl | |
---|---|
Rząd podnosi płace minimalne. Powinien je zlikwidować Od stycznia za pracę na pełnym etacie nie będzie można płacić mniej niż 1386 złotych brutto. Choć w skali Europy to niewiele, ekonomiści ostrzegają, że minimalna płaca szkodzi gospodarce. | |
Jest więcej pracy, wzrosły też pensje Przeciętna płaca w firmach to ponad 3,5 tysiąca złotych. Przybyło ponad 100 tysięcy miejsc pracy. | |
Już po kryzysie, ale szefowie pensji i tak nie płacą Tłumaczą, że nie otrzymują pieniędzy od zleceniodawców. |