Na polskim rynku trunków, niczym w mocno wstrząśniętym przed otwarciem szampanie, gwałtownie wzrosło ciśnienie. Ambra, znany producent i dystrybutor Dorato, Cydru Lubelskiego i Cin&Cin, wystąpiła z hukiem z Polskiej Rady Winiarstwa. Powód? Firma twierdzi, że nie zgadza się na psucie jakości polskich produktów i wprowadzanie klientów w błąd. - Rada powinna strzec czystości winiarstwa i nie powinna angażować się w obronę produktów z dodatkiem spirytusu, a tym się ostatnio zajmowała - tłumaczy nam Robert Ogór, prezes Ambry.
Ambra ma żal do organizacji skupiającej producentów i importerów alkoholi. Ogór zapewnia, że wielokrotnie składali w Polskiej Radzie Winiarstwa projekty, które miały podwyższać standardy produkcji polskich trunków. Ale żaden z nich nie został rozpatrzony. Co więcej, producent Dorato oskarża PRW o działania mające wprowadzać klientów w błąd. Poszło o akcyzę i spór firm, takich jak Jantoń czy Bartex z Ministerstwem Finansów.
Chodziło o wysokość podatku. Przed dwoma miesiącami Polska Rada Winiarska skrytykowała działania służby celnej, która zaczęła nakładać na zaprawiane spirytusem trunki "winopodobne" akcyzę taką, jaką stosuje się przy wódkach. Wcześniej naliczano znacznie niższą opłatę identyczną jak w przypadku win.
Najgłośniej protestowały firmy Jantoń i Bartex znane m.in. z takich trunków jak Barmańska czy Lwówecka. Producenci - dotąd wyspecjalizowani głównie w produkcji tanich win - klasyfikowali je nie jako wyrób spirytusowy, ale tzw. alkohol pośredni. Różnica tkwiła w podatkach - w wypadku napojów spirytusowych udział akcyzy w cenie 0,5 l wódki wynosi ok. 11 zł. Tymczasem w wyrobie pośrednim jest tylko ok. 2 zł podatku. Służba celna zaczęła kwestionować to rozróżnienie przy niektórych trunkach.
Obaj producenci tuż po rozpoczęciu sporu akcyzowego rozesłali do mediów komunikat informujący, że oto resort finansów chce zniszczyć polski przemysł win owocowych, czyli popularnych alpag i win patykiem pisanych. A rynek ten przejmą producenci zagraniczni.
- Przed naszymi firmami stoi widmo upadku, a przed 10 tysiącami osób zatrudnionych w branży - wizja bezrobocia - alarmowano w piśmie. Jacek Jantoń, właściciel firmy Jantoń, sugerował też, że MF zacznie szukać zapachu wina w tanich winach owocowych, a nawet w cydrze. W rozmowie z money.pl przyznawał jednak, że dotąd nikt z resortu finansów do tego typu produktów się nie przyczepił.
- PRW zaangażowała się w spory akcyzowe. W głośnej kampanii informacyjnej wprowadzała konsumentów w błąd, sugerując że fiskalne regulacje zagrażają całej branży, w tym producentom naturalnych win i cydru - mówi Ogór.
Tymczasem, jak przekonuje Ogór, spór nie dotyczy win i innych produktów powstałych z fermentacji owoców. PRW stanęła w obronie interesów najsłabszej jakości produktów sztucznie aromatyzowanych i wzmacnianych spirytusem. - Ja ich nie dyskwalifikuję, rozumiem, że na rynku pojawiają się nowatorskie produkty. Jednak takie działania nie budują wiarygodności całej branży w oczach klientów - dodaje.
Brak pomysłu na cydr
Producentowi popularnego Cydru Lubelskiego zabrakło też w działalności Rady pomysłu na rozwój produkcji polskiego cydru. - Dla branży to ewidentna szansa rozwojowa, ale trzeba stworzyć wsparcie dla produktów naturalnych. Nie można dopuszczać do produkowania cydru z koncentratów, bo to psuje rynek. Z takimi trunkami świata nie zawojujemy - irytuje się Robert Ogór.
Jak przekonuje prezes Ambry, konieczne jest stworzenie prawnych zapisów, które jasno określałyby co może być nazywane cydrem. Jego zdaniem obecna "wolna amerykanka" nie pozwoli na stworzenie rozpoznawalnych za granicą produktów regionalnych o jakichkolwiek unikalnych walorach smakowych.
- Wina z konkretnych regionów dlatego są popularne, bo zachowują swój charakter dzięki restrykcyjnym normom i przepisom. Podobnie jest z szynką parmeńską czy szlachetnymi serami. Trzeba się najpierw samoograniczyć i utrudnić produkcję wymogami jakościowymi. Wtedy polski cydr rzeczywiście ma szanse na podbój europejskich stołów - mówi Ogór.
Takich działań PRW zabrakło producentowi Cydru Lubelskiego. W organizacji większą siłę przebicia maja mieć producenci, którzy chcą robić cydr z koncentratu, a wina zaprawiać spirytusem. Ambra nie chce dalej podpisywać się pod działaniami organizacji. - W tej chwili w PRW nie ma żadnych polskich winiarzy, nie ma też właściwie większości importerów naturalnych win - mówi prezes Ogór.
Co więc do tej pory Ambra robiła w Polskiej Radzie Winiarstwa? - Chcieliśmy przekierować te akcenty, ale nam się nie udało. Rok 2015 dla poprawy funkcjonowania branży jest rokiem straconym. Skupiono się na walce o obronę interesów niektórych producentów, a nie winiarstwa czy konsumentów. To niezwykle groźne, bo w czasach PRL-u winiarstwo już raz zostało zdegradowane przez brak wysokich standardów - konkluduje prezes.
Tymczasem konsumpcja wina gronowego w Polsce cały czas rośnie. Nadal daleko nam do światowej czołówki, ale w 2014 roku statystyczny Polak wypijał już około 7 litrów rocznie. Ciągle to 10 razy mniej niż Francuz, ale szanse na ich dogonienie są, bo według badań KPMG spożycie win w następnych latach będzie rosło w naszym kraju o 7 proc. rocznie.
Polska Rada Winiarstwa w przesłanym do nas oświadczeniu stanowczo nie zgadza się z uzasadnieniem decyzji przez Ambrę. "Obrona polskich wyrobów fermentowanych wobec polskich organów podatkowych podejmowana była w uzgodnieniu z Ambra S.A. i dotyczyła wszystkich jakościowych produktów winiarskich. Polska Rada Winiarstwa broni polskiego rynku owocowych wyrobów winiarskich, rozwijając go oraz wprowadzając liczne innowacje, przy zachowaniu dorobku naszej tradycji. Nowoczesne i innowacyjne podejście spotkało się z niezasłużonym zarzutem ze strony Ambra S.A. Troska o konsumenta towarzyszy działaniom Polskiej Rady Winiarstwa od 24 lat" - czytamy w oświadczeniu PRW.