Wiemy, dlaczego Polacy nie chcą głosować. Internet nic nie zmieni

Pierwszy raz Estończycy głosowali w ten sposób w 2005 roku w wyborach lokalnych. Z pośrednictwa internetu skorzystało wtedy niecałe 2 proc. wszystkich wyborców. W wyborach parlamentarnych w 2007 roku było ich już jednak 3 proc. a w 2011 roku 15,4 proc.

Wraz z liczbą e-wyborców wzrosła tez minimalnie frekwencja. W wyborach parlamentarnych z 2003 roku, wyniosła ona 58 proc. Cztery lata później było to 61 proc. a w tym roku już 63 proc.

Źródło: Vabariigi Valimiskomisjon

Jeszcze bardziej, bo o 17 punktów procentowych wzrosła frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego. W samej Estonii panuje jednak przekonanie, że nie było to jednak wyłącznie zasługą internautów, lecz przede wszystkim przywyknięcia Estończyków do unijnej instytucji.

Źródło: Vabariigi Valimiskomisjon

- _ Nad wprowadzeniem głosowania przez internet dyskutuje się również w naszym kraju. Przy tworzeniu nowego kodeksu wyborczego uznano jednak, że jest jeszcze na to zbyt wcześnie _ - mówi Małgorzata Druciarek z Instytutu Spraw Publicznych.

Podstawową trudność stanowi tu zabezpieczenie systemu informatycznego przed próbami ingerencji z zewnątrz i fałszowania wyników. - Zespół ekspertów,_ który pracował nad obecnym kodeksem wyborczym stwierdził, że na razie nie mamy wystarczających możliwości technicznych, by zabezpieczyć takie głosowanie _ - tłumaczy dr Jarosław Zbieranek z Instytutu Spraw Publicznych.

Jak dodaje, problemy takie dotyczą także wyżej rozwiniętych krajów. - _ Głosowanie przez internet testowali w ostatnich latach Brytyjczycy, jednak również oni stwierdzili, że upowszechnienie tej metody byłoby na razie zbyt skomplikowane _ - mówi Zbieranek.

O próbie wprowadzenia głosowania przez internet w Polsce przeczytasz na drugiej stronie.

Jedynym państwem poza Estonią, który wprowadził powszechne głosowania online, jest Szwajcaria. Nie dotyczy ono jednak wyborów, a jedynie referendów, które są tam dość często stosowanym narzędziem sprawowania władzy bezpośredniej.

Estonia nie doświadczyła dotychczas większych trudności przy internetowych głosowaniach. Zdaniem ekspertów trudno jest jednak porównywać z Polską kraj, w którym mieszka nieco ponad 1,3 mln osób. - _ Estonia ma też znacznie lepiej rozwinięta administrację elektroniczną niż Polska. Wystarczy powiedzieć, że wszyscy jej obywatele posiadają dowody z czipem. U nas na razie przesuwa się tylko ewentualne terminy ich wprowadzenia _ - mówi Zbieranek.

Zdaniem ekspertów nie należy spodziewać się, by głosowanie przez internet w znaczący sposób wpłynęło na wzrost frekwencji. Głównym powodem absencji w wyborach jest bowiem zniechęcenie polityką, a nie trudności z pójściem do lokalu wyborczego. Te ostatnie dotyczą przede wszystkim osób niepełnosprawnych i starszych, które już dzisiaj mają możliwość głosowania korespondencyjnego lub przez pełnomocnika.

Dane PKW

- _ Zwiększenie frekwencji to trudne zadanie. W ostatnich latach mamy do czynienia w tym względzie z różnymi działaniami organizacji pozarządowych, jednak brakuje ich koordynacji _ - mówi Małgorzata Druciarek. Jej zdaniem takie inicjatywy powinno w znacznie większym stopniu wspierać państwo. - _ W sytuacji, gdy nawet strona Państwowej Komisji Wyborczej jest mało przystępna dla internautów, nie dziwi słaba wiedza Polaków na temat samych wyborów _ - ocenia Druciarek. Z badań Instytutu Spraw publicznych wynika bowiem, że pod koniec września jedynie 17 proc. Polaków potrafiło powiedzieć, do której godziny będzie można głosować, a co trzeci z nas nie znał w ogóle daty wyborów.