Nie jestem geniuszem, ale człowiekiem odpowiedzialnym, który chce sensownie podzielić niedużą nadwyżkę - oświadczył w Sejmie premier Donald Tusk. Szef rządu pokazał worek z prezentami, w którym znalazły się: wzrost minimalnych emerytur i rent, zwiększenie ulg podatkowych dla dzieci i stworzenie możliwości skorzystania z nich niezależnie od dochodów. Tylko te zmiany będą kosztowały 2,7 mld złotych. Jak szacuje Money.pl, emeryci i renciści, którzy załapią się na zmiany, dostaną średnio miesięcznie około 21 złotych więcej niż obecnie. Roczna ulga podatkowa na dzieci - dla tych, którzy skorzystają ze zmian - wzrośnie średnio o 916 złotych.
Do prezentów, które obiecał milionom emerytów, rencistów i najuboższym oraz wielodzietnym rodzinom, szef rządu dorzucił 400 mld złotych z nowej perspektywie budżetowej Unii Europejskiej dla województw._ - Jest pomocą większą niż plan Marshalla _ - powiedział z sejmowej mównicy Donald Tusk. Zapowiedział też wzrost wydatków na zbrojenia, ale dopiero w 2016 roku._ _
_ - To są wydatki, na które nas stać _ - powiedział Donald Tusk. - _ Wzrost nie może być gołą statystyką i jeśli pojawią się choć najmniejsze możliwości, pieniądze muszą trafić do najbardziej potrzebujących _ - dodał. Niewielka nadwyżka, którą zdaniem Tuska można wykorzystać, pojawiła się dlatego, że _ uniknęliśmy zagrożenia recesją _. Gest szefa rządu ma odczuć zdecydowana większość emerytów i rencistów i część rodzin z dziećmi czyli ponad 10 milionów Polaków.
Na [ulgach na dzieci](https://www.money.pl/pit/poradniki/ulga-na-dzieci/) skorzysta co siódma rodzina
Zgodnie z obietnicą premiera, ulgi na trzecie i kolejne dziecko zostaną zwiększone o 20 proc. Ulga na trzecie dziecko wzrośnie z 1 668 zł do 2 tys. Na czwarte i kolejne dziecko wzrośnie z 2 224 zł do 2,7 tys. zł.
Nowe ulgi będzie można wykorzystywać na zasadach, zgodnie z którymi osoby mniej zarabiające i nie płacące dostatecznie wysokich podatków będą mogły otrzymać zwrot z kasy państwa. Na tej zmianie najbardziej skorzystają najubożsi.
Na przykład rodzina z trójką dzieci, w której ociec zarabia 1,7 tys. zł (matka zajmuje się dziećmi), przy wspólnym rozliczeniu za 2014 r. zamiast 430 zł odliczenia od podatku ma otrzymać aż 4,2 tys. zł zwrotu.
Rząd chce, by od tego roku podatkowego każda polska rodzina z dziećmi mogła w pełni wykorzystać ulgę na dzieci niezależnie od dochodów. Teraz w Polsce - według danych GUS - żyje blisko 8 mln 200 tys. rodzin, w tym niewiele ponad milion z trójką lub większą liczbą dzieci.
Na zmianie zaproponowanej przez rząd ma skorzystać około 1 mln 200 tys. rodzin. Czyli zaledwie co siódma rodzina.
src="http://static1.money.pl/i/h/46/art317998.JPG"/>Źródło: Money.pl na podstawie danych GUS i Ministerstwa Finansów.
Skala zwrotów jest teraz bardzo zróżnicowana i waha się w zależności od zarobków rodziców i liczby dzieci. korzyści podatkowe związane z tą ulgą pojawiają się kiedy miesięczny dochód brutto z pracy przekroczy 1 275 zł. Wówczas zaczyna być naliczany podatek należny fiskusowi. Dopiero wtedy rodzic uzyskuje możliwość pomniejszenia jego kwoty o wartość ulgi na dzieci, przy czym korzyści z tego tytułu stopniowo rosną wraz ze wzrostem uzyskiwanego dochodu i naliczanego podatku do momentu, gdy jego kwota zrówna się z maksymalną wartością przysługującej ulgi na dzieci.
Teraz ulga na dziecko (czyli za 2013 r.) obejmowała tylko rodziców, którzy razem osiągają dochody do 112 000 zł rocznie. To pozwalało obniżyć podatek o 1 112,04 zł na 1 dziecko, o 2204,08 na 2 dzieci. Na jedno dziecko rodzice mogli odliczyć 92,67 zł miesięcznie, czyli po 1112,04 zł rocznie. Odliczenia za trzecie dziecko były wyższe o 50 proc. niż odliczenia za pierwsze i drugie dziecko z osobna.
Za trzecie dziecko podatnicy mogli odliczać kwotę 139 zł miesięcznie, czyli rocznie 1668,06 zł. Za czwarte i każde następne dziecko rodzice mogli odliczyć 185,34 zł za miesiąc, czyli 2224,08 zł rocznie.
Z informacji uzyskanych w Ministerstwie Finansów wynika, że odliczenia spowodowane zmianami w rozliczeniach ulg na dzieci zwiększą się w przyszłym roku o 1,1 mld złotych. W przypadku rodzin wielodzietnych ma to być o około 20 proc. więcej.
Oznacza to zmianę średniej kwoty zwrotu z dotychczasowego 1 668 zł na około 2 000 zł dla rodzin z trojgiem dzieci (o 332 zł więcej) i z 2 224 zł na 2 700 zł dla rodzin wychowujących czworo i więcej latorośli (o 476 zł więcej). Warto podkreślić, że przy maksymalnym, dopuszczalnym przez prawo poziomie dochodów kwalifikujących jeszcze do ulgi na dzieci czyli 240 tys. zł na małżeństwo zwrot skoczy o około 788 złotych.
Średnio wysokość zwrotu podatkowego w przypadku najuboższych i wielodzietnych rodzin urośnie o około 916 złotych.
Oczywiście największe korzyści osiągną osoby małozarabiające, które mają troje i więcej dzieci. Przykładowo - samotna matka, która zarabia miesięcznie kwotę równą płacy minimalnej i wychowuje czwórkę dzieci, nie tylko nie zapłaci podatku, ale otrzyma od fiskusa ponad 3,8 tys. zł.
Dodatkową korzyścią ma być szybszy zwrot podatku dla rodzin wielodzietnych. Jak zapowiedział Michał Szczurek, minister finansów, będą one musiały czekać na odzyskanie pieniędzy nadpłaconych fikusowi tylko 30 dni, a nie 3 miesiące, jak wynika z obecnie obowiązujących przepisów.
Więcej na emerytów i rencistów
Według Donalda Tuska niska inflacja, z którą mamy do czynienia, uderza przede wszystkim w emerytów i rencistów. Waloryzacja emerytur i rent jest bowiem uzależniona corocznie od inflacji, więc jak nie ma inflacji, to _ nie ma czego waloryzować _ - mówił premier. - _ Ale z całą pewnością jest tak, że nie wszystkie ceny utrzymują się na tym samym poziomie, czy są niższe, więc z punktu widzenia codziennego doświadczenia emerytów i rencistów niektóre ceny pozostają na wysokim poziomie _ - dodał, wskazując na ceny czynszów, energii czy leków.
Obiecał przygotowanie przez rząd wariantu, w którym zachowana zostanie konstytucyjna procentowa waloryzacja, ale przy ścisłym określeniu, że będzie to nie mniej niż 36 złotych rocznie. Zmiany ustawowe, które zostaną przedstawione Sejmowi, obejmą tych emerytów i rencistów, których świadczenie jest niższe niż 3300 zł. A więc będzie to dotyczyć znacznie ponad 90 proc. wszystkich pobierających te świadczenia. Podwyżka będzie dotyczyła też emerytów i rencistów z ZUS jak i z KRUS.
src="http://static1.money.pl/i/h/57/art318009.JPG"/>Źródło: Money.pl na podstawie danych ZUS, KRUS, GUS.
Jak poinformował Money.pl resort finansów, całkowity koszt obiecanej rewaloryzacji to 1,7 mld złotych. Biorąc pod uwagę, że dotyczyć będzie blisko 7,9 mln emerytów i rencistów, średnio na jednego przypadnie 215 złotych czyli około 18 złotych miesięcznie więcej niż dostają obecnie.
Projekt ustawy w sprawie nowego sposobu waloryzacji rent i emerytur w tym tygodniu zostanie skierowany do konsultacji społecznych - zapowiedział minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz.
Wielokrotność _ Planu Marshalla _ i więcej na armię
Finalizujemy zadanie podzielenia 400 mld zł, czyli lwiej części wynegocjowanych środków europejskich - zapowiedział premier Tusk. Pieniądze te zostaną rozdysponowane w porozumieniu z samorządami wojewódzkimi w postaci tzw. kontraktów terytorialnych. Debata o podziale środków ma się rozpocząć jeszcze tej jesieni.
Średnio ma to być od 15 do 20 mld na województwo, zależnie od skali. To - jak zadeklarował premier - niezależny od innych źródeł finansowania bonus, który stanowi minimum wydatków. _ - Jeśli uda nam się dobrze z samorządami zaplanować te środki, to będzie wielokrotność Planu Marshalla sprzed dziesiątek lat, o którym Polacy tak marzyli - _podkreślił premier.
Plan Marshalla znacząco pomógł w odbudowie krajów Europy Zachodniej po II Wojnie Światowej. Polska - rządzona przez komunistów - odmówiła przyjęcia pomocy.
Zgodzie z zapowiedzią szefa rządu, wydatki na obronę mają wzrosnąć do 2 proc. PKB od 2016 roku (teraz jest to 1,95 proc. rocznego PKB). Oznacza to dodatkowe 800 mln na armię. Dlaczego wzrost dopiero od 2016 roku? W przyszłym roku, w związku z koniecznością zapłaty ostatniej części należności za samoloty wielozadaniowe F-16, nie będziemy zwiększali pułapu wydatków na obronę - tłumaczył premier Donald Tusk.
Skąd pieniądze na wyborczą kiełbasę?
Główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan, dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, negatywnie oceniła pomysł na zmianę sposobu waloryzacji. - _ Jest to propozycja, która spowoduje, że wydamy więcej pieniędzy, niż stosując obecną metodologię wyliczania waloryzacji, a jest to dość pokaźny wydatek, bo sięgnie on 1,7 mld zł ekstra _. Jeżeli ktoś przy obecnym systemie miał dostać 10 złotych podwyżki, to trzeba mu będzie dodać z budżetu 26 złotych, tak by dostał obiecane minimum czyli 36 złotych. _ Jednocześnie nikt nie wskazał, skąd miałyby pochodzić środki na tę zmianę, czyli gdzie wydatki zostaną ograniczone, by można było wypłacić wyższe renty i emerytury - _ podkreśliła.
Eksperci z Lewiatana uznali zwiększenie ulg podatkowych na dzieci za uzasadnione ze względów społecznych i ekonomicznych. Ich zdaniem, dzieci należy traktować jak inwestycję i dlatego trzeba wspierać rodziny, które ponoszą koszty ich wychowania. Jednak zwiększenie waloryzacji rent i emerytur _ powinno być sfinansowane poprzez ograniczenie przywilejów emerytalnych, aby nie zwiększyć już dziś ogromnego deficytu w funduszach emerytalnym i rentowym _.
_ Widzimy sprzeczność między wypowiedzią premiera, który mówi o wykorzystaniu nadwyżki budżetowej w celu zwiększenia waloryzacji, a obecnym deficytem finansów publicznych rzędu 3 proc. PKB. O ile można tolerować deficyt w okresie recesji, to w czasie wzrostu gospodarczego jaki mamy obecnie, finanse publiczne powinny być w pełni zrównoważone. W przeciwnym razie grozi nam stałe narastanie zadłużenia państwa - _mówi Starczewska-Krzysztoszek.
_ - Wystąpienie premiera w Sejmie nie dawało podstaw, by oprzeć się wrażeniu, że prezes Rady Ministrów omawiał kiełbasę wyborczą. Deklaracje premiera nie odpowiedziały na pytanie: "skąd?" - _ skomentował Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club.
Jego zdaniem, przełom w gospodarce oznaczałby zapowiedź metod ograniczenia administracji, poprawiania prawa i funkcjonowania sądów gospodarczych, przedstawienie klarownej taktyki gospodarczej, daty przyjęcia euro, koncepcji uzdrowienia partnerstwa publiczno-prywatnego, wzmocnienia kontroli wydawania pieniędzy publicznych, pobudzenia przedsiębiorczości Polaków m.in. obniżeniem pozapłacowych kosztów zatrudnienia, skrócenia czasu oczekiwania przedsiębiorców na zwrot nadwyżki VAT, odroczenie składek ZUS dla firm, które nie generują przychodu. - _ Gospodarka głupcze, o co apelował premier Piechociński, nie znalazła odbicia w wystąpieniu szefa rządu - _komentuje Goliszewski.
_ - Wszystkie plany, które przedstawiali ministrowie, a przede wszystkim te zadanie, które postawił sobie rząd, wymagają finansowania, ale jednocześnie budżet musi być zamknięty i sporządzony odpowiedzialnie. W 2015 roku deficyt finansów publicznych, liczony według standardów unijnych, nie przekroczy 3 proc. PKB - _ odpowiedział minister finansów Mateusz Szczurek.
Mimo permanentnej od lat dziury w budżecie, tym razem rząd ma z czego rozdawać. Przypomnijmy, że zgodnie z przeforsowanymi przez rząd Donalda Tuska zmianami w systemie emerytalnym, na początku lutego OFE przekazały do ZUS aktywa o wartości 153,15 mld zł (głównie w postaci obligacji skarbowych i obligacji gwarantowanych przez Skarb Państwa), co stanowiło 51,5 proc. zasobów OFE. Środki te trafiły na subkonta w ZUS - innymi słowy, zamiast dopłacić do emerytur z budżetu, rząd dopłacił ze środków zabranych z OFE. W ten sposób _ wypracował _ pieniądze na przedwyborczą kiełbasę.
Czytaj więcej w Money.pl