Regularnie wszystkie kraje podlegają ocenie trzech największych na świecie agencji ratingowych: Moody's, Fitch i S&P. Dwa tygodnie temu pierwsza z nich nie dokonała zmian w ratingu Polski. Fitch teraz postąpił podobnie.
Eksperci, dokonując oceny ratingowej, patrzą m.in. na sytuację finansową, gospodarczą i polityczną w kraju. A wszystko po to, by dać wskazówki inwestorom z całego świata, czy państwo jest wiarygodnym partnerem i czy jest wypłacalne.
To ważne m.in. w kontekście tego, po jakim koszcie rząd może pożyczać pieniądze, emitując np. obligacje. Im wyższa wiarygodność, tym mniejszy koszt. A akurat w obliczu obecnego kryzysu wywołanego koronawirusem sporo pieniędzy potrzeba rządowi.
Fitch utrzymał nasz rating na poziomie "A-". To siódmy najwyższy wynik w 20-stopniowej skali. Na dodatek potwierdziła się "stabilna" perspektywa oceny, co oznacza, że w przypadku braku istotnych zmian, nie ma zagrożenia obcięcia ratingu Polski w najbliższym czasie.
Taką samą ocenę ma obecnie jeszcze Hiszpania, Łotwa czy Malezja. Oczko wyżej rating mają: Chile, Islandia, Japonia, Litwa, Słowacja i Słowenia.
Z dość dużej grupy krajów ocenianych niż od Polski można wymienić za to np.: Włochy, Chorwację, Węgry, Grecję, Portugalię, Rumunię i Rosję.
Czytaj więcej: Inwestorzy giełdowi chorzy na punkcie koronawirusa. To szaleństwo może mieć poważne powikłania
Agencja uznała, że mimo kryzysu wywołanego światową pandemią koronawirusa, która skutkowała mocnym spadkiem PKB i koniecznością zaciągnięcia ogromnego długu w celu ratowania miejsc pracy, wiarygodność kredytowa naszego kraju nie pogorszyła się.
Braku zmian w ratingu spodziewali się ekonomiści. Decyzja więc nie zaskakuje i tym samym powinna mieć neutralny wpływ na notowania polskiej waluty czy sytuację na giełdzie w Warszawie.
Agencja Fitch jako druga wzięła pod lupę wiarygodność kredytową Polski. Podobne testy przeprowadzi jeszcze 2 października agencja S&P.