Tuż przed ciszą wyborczą poznamy ocenę, jaką rządowi wystawią Moody's i S&P, a więc dwie z trzech największych na świecie agencji ratingowych. Będą się one koncentrować na kwestii wypłacalności i wiarygodności państwa w oczach inwestorów.
Ratingi interesują głównie ekonomistów, ale na ostatniej prostej przed głosowaniem może to też wpłynąć na część wyborców, którzy szczególną uwagę przykładają do kwestii gospodarczych.
Wszystko wskazuje na to, że ocena będzie pozytywna. Bo za taką należy uznać utrzymanie ratingu bez zmian. Ekonomiści są zgodni co do tego w swoich prognozach.
"Piątkowa rewizja ratingu Polski przez S&P i Moody’s prawdopodobnie zakończy się utrzymaniem zarówno ocen, jak i ich perspektywy bez zmian" - wskazują ekonomiści PKO BP.
Eksperci większą wagę przykładają nie do samej oceny, a do komentarzy agencji, dotyczących sytuacji gospodarczej i ewentualnych zagrożeń dla wzrostu gospodarczego. A tych przybyło od poprzedniej oceny.
Co ocenią analitycy?
"Nie spodziewamy się zmian ratingu kredytowego. Naszym zdaniem najciekawsze będą oczekiwania analityków agencji co do deficytu finansów publicznych w 2020 roku. Analitycy Moody's już sugerowali, że rządowe założenia o zerowym deficycie uważają za zbyt optymistyczne. Do tego interesujące są analizy dotyczące wpływu decyzji TSUE (w sprawie kredytów frankowych - przyp. red.) na krajową gospodarkę" - komentują ekonomiści Santandera.
O tym, jak istotna jest kwestia kredytów frankowych i wpływu ewentualnych masowych odszkodowań od banków, świadczy niedawny komentarz samej agencji Moody's. Jeszcze przed wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości UE jej analitycy wskazywali, że masowe przekształcenie umów frankowych na złotowe byłoby kontrowersyjne, a taka zamiana obciążyłaby cały system bankowy kwotą rzędu 20 mld zł.
Trzeba jednak podkreślić, że w tym samym komentarzu eksperci uspokajali, że nie spodziewają się, by miało to doprowadzić do załamania w sektorze bankowym. Stąd oczekiwane jest wypunktowanie tego problemu przy okazji aktualizacji ratingu, ale bez cięcia oceny.
Analitycy Moody's i S&P powinni też odnieść się do finansów państwa, w tym do wpływu obietnic wyborczych rządzącej partii na deficyt budżetowy w tym roku i latach kolejnych. Do tego powinniśmy poznać oczekiwania dotyczące siły spowolnienia w polskiej gospodarce i na ile będzie można wysoką konsumpcją zniwelować negatywny wpływ spowolnienia w innych krajach (m.in. w Niemczech).
Ostatnie prognozy Moody's zakładały spadek tempa wzrostu PKB Polski w tym roku do 4,4 proc. i 3,7 proc. w 2020 roku.
Różne ratingi Moody's i S&P
Serię ocen ratingowych Polski zaczęła agencja Fitch. Dwa tygodnie temu utrzymała swoją ocenę na poziomie "A-" (siódmy wynik w 20-stopniowej skali).
Jesteśmy na analogicznym poziomie w hierarchii ocen S&P. Tym samym wypadamy lepiej niż Węgry, Indie, Rosja, Włochy czy Portugalia. Punkt wyżej ocenia wiarygodność Polski Moody's (w jej sakli ocen jest to A2). U niej wyprzedzamy, oprócz wcześniej wymienionych państw, także Hiszpanię. Taką samą ocenę jak my mają też Irlandia, Słowacja czy Malta.
Ciągle jednak w oczach inwestorów jesteśmy notowani oczko niżej niż Estonia, Izrael, Chiny czy Japonia. Nie wspominając o krajach z potrójnym A (najwyższa możliwa ocena), takich jak Australia, Dania, Niemcy, Szwajcaria czy USA.
Dlaczego rating jest tak ważny? Oprócz kwestii czysto wizerunkowych, obniżka perspektywy ratingu lub, co gorsza, samego rankingu oznaczałaby odpływ kapitału z polskiej giełdy, osłabienie złotego i wzrost kosztu pożyczania pieniędzy przez rząd. A tych w związku z obietnicami wyborczymi potrzeba dużo.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl