Popyt na sezonowych ratowników zwiększa się co roku. Zgodnie z polskim prawem, aby kąpielisko mogło zostać otwarte, musi na nim pracować przynajmniej dwóch ratowników. W tym roku otwartych będzie 629 kąpielisk. To o około 200 więcej niż w roku ubiegłym.
Nabór na ratowników trwa m.in. w Gdańsku. Choć urzędnicy rozpoczęli rekrutację w lutym, nadal nie wszystkie miejsca są obsadzone.
- Możemy przyjąć, że jest to proces trwający cały rok, ponieważ nawet w trakcie sezonu już sondujemy, czy pracujące u nas osoby są chętne, by wrócić do nas w kolejnym roku. Najintensywniejsze działania zaczynamy już w okresie zimowym. Bazujemy tu na wypracowanych przez lata kontaktach - mówi Grzegorz Pawelec z Gdańskiego Ośrodka Sportu. - Nabór więc trwa również teraz i jesteśmy gotowi przyjąć kolejne osoby nawet w trakcie trwające sezonu letniego. Na dziś nie ma zagrożenia, że nie uda się uruchomić wszystkich z zaplanowanych na ten rok ośmiu lokalizacji, gdzie będzie można bezpiecznie kąpać się pod okiem ratownika.
Już w zeszłym roku urzędnicy musieli zatrudniać obcokrajowców, żeby w pełni zabezpieczyć kąpieliska.
- Zatrudnialiśmy pracowników z Ukrainy oraz Białorusi. Byliśmy zadowoleni z ich pracy. Oni zresztą też się dobrze u nas czuli. W tym sezonie również kilka osób z Ukrainy znajdzie u nas pracę. Czekamy na ukończenie szkoleń przez kandydatów - mówi Pawelec.
Pełną obsadę mają już plaże miejskie w Mielnie. Bezpieczeństwa turystów będzie pilnować 75 ratowników. Choć i tu urzędnicy przyznają, że nie było łatwo.
- Co roku rekrutacja jest trudna - mówi Mirosława Diwyk-Koza z Urzędu Miasta w Mielnie. - My sobie radzimy, bo zatrudniamy m.in. młodzież ze szkół sportowych. Mamy też stałą ekipę, która co roku u nas pracuje. W piątek otwieramy pierwsze kąpielisko, na którym będzie dyżurować brygada lotna, a od 1 lipca czynne będą wszystkie plaże.
- Ratują nas absolwenci szkoły pływackiej w Koszalinie - mówi Leszek Pytel, kierownik drużyny ratowników w Mielnie. - To jest młodzież, która przychodzi do nas przed 18. rokiem życia na praktyki i później zostaje. Dlatego w zeszłym roku mieliśmy nawet nadmiar.
Jest w czym wybierać
Zarobki ratowników rosną z roku na rok. Jeszcze 5 lat temu ratownik sezonowy mógł liczyć na 1000 - 2000 zł netto miesięcznie. Dziś stawki przekraczają 3200 a nawet 4 tys. złotych na rękę. Na niektórych kąpieliskach są nawet wyższe.
Np. w Jastrzębiej Górze za miesiąc pracy ratownik dostanie od 3200 zł do 3750 zł netto za miesiąc. Plus zakwaterowanie i wyżywienie. 4,5 tys. złotych miesięcznie zarobi ratownik w ośrodku wypoczynkowym w Jarosławcu. Nawet 6 tys. złotych brutto oferuje ratownikowi ośrodek pod Łodzią.
- Gdański Ośrodek Sportu zatrudniający ratowników do pracy na gdańskich kąpieliskach morskich oferuje, w przeciwieństwie do innych gestorów plaż, umowę o pracę na czas określony. Idą za tym takie przywileje, jak praca 5 dni w tygodniu, prawo do urlopu, możliwość pracy w godzinach nadliczbowych. Stawki, jakie proponujemy, tj. w miesiącu lipcu - 19,02 zł brutto/h oraz w sierpniu - 20,83 zł brutto/h, są wyższe niż w sąsiednich gminach. Oprócz tego zapewniamy kompletny strój oraz wodę bez ograniczeń na czas pracy. Stawki rosną oczywiście wraz ze stanowiskiem - mówi Grzegorz Pawelec.
Te stawki, choć wysokie, i tak są jednak za niskie, żeby skusić pracowników. Bo wysoki popyt na ratowników jest tylko latem, a zdobycie uprawnień kosztuje.
- To była praca dla młodzieży, która robiła kursy w lokalnych jednostkach, często za darmo - mówi w rozmowie z money.pl Ryszard Miloszniczenko z gdańskiego WOPR. - Dziś ratownik musi być zawodowcem. Musi zdać państwowy egzamin, kurs i egzamin KPP, a to wszystko kosztuje. Sama pierwsza pomoc, którą trzeba co 3 lata powtarzać, to jakieś 800 zł. Kto tyle zapłaci, żeby popracować przez miesiąc albo dwa?
Przepisy popsuły rynek
Zdaniem ratowników sytuacji na rynku winne są przepisy, które umożliwiły prowadzenie kursów i obsługę ratowniczą również podmiotom prywatnym posiadającym odpowiednią licencję. Zamiast stopni ratownika WOPR, ujednolicono egzamin i wprowadzono jeden stopień - ratownika wodnego.
- Nowe przepisy faktycznie trochę namieszały - mówi Leszek Pytel. - Wcześniej, jak jeszcze obowiązywały stopnie, to młodszym ratownikiem mógł zostać 15-latek. Mógł wejść na plażę i pracować pod opieką dorosłego ratownika. To byli zazwyczaj ludzie, którzy świetnie pływali, np. ze szkół sportowych. Oni się uczyli, nabierali doświadczenia i jednocześnie zabezpieczali kąpieliska. Teraz jest wymóg, żeby zatrudniać wyłącznie dorosłych.
- Ten ministerialny egzamin jest, naszym zdaniem, bardzo łatwy - mówi w rozmowie z money.pl Michał Czernicki ze stołecznego WOPR. - To doprowadziło do sytuacji, w której w pewnym momencie ratowników zrobiło się bardzo dużo i spadły stawki wynagrodzeń. Ci doświadczeni, którzy są najbardziej potrzebni, woleli wyjechać za granicę i dziś pracują np. w Hiszpanii, Niemczech czy USA. Teraz stawki rosną, bo sytuacja jest kryzysowa, ale ci ratownicy morscy, którzy mogliby u nas pracować, są już za granicą.
Zagraniczne stawki są dla polskich ratowników, doświadczonych i wyszkolonych przez WOPR, dużo atrakcyjniejsze. Na plaży w USA ratownik może zarobić 3 - 3,5 tys. dolarów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl