Zaległości w opłacaniu podatków, problem z utrzymaniem doświadczonych pracowników i dziura w budżecie jednostki na pół miliona złotych - to obraz Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowo. Jak donosi RMF24, sytuacja jest dramatyczna.
- Od kilku lat otrzymujemy dotacje na działalność czterech stacji i ratowników na tym samym poziomie, a trzeba pamiętać, że ceny i wydatki rosną. Rosną też pensje, a nie mamy środków, żeby za tym nadążyć - mówi RMF24 Jarosław Sroka, kierownik bazy MOPR w Giżycku.
Jak wskazuje portal, budżet MOPR to około milion złotych rocznie. Ten jednak skurczył się nawet o 20-30 proc. - przez pandemię.
Problemem są też wynagrodzenia. Wielu doświadczonych pracowników rezygnuje ze służby.
- W tym roku straciłem trzech doświadczonych ratowników, którzy powiedzieli mi wprost, że spędzili fajne lata życia, czuli się potrzebni w ratowaniu życia, ale za te pieniądze nie mogli utrzymać swoich rodzin i musieli odejść - przyznaje na łamach RMF kierownik bazy w Giżycku.
Jak dodaje trudno znaleźć kogoś na ich miejsce. Pensja to, między 2200, a 2400 zł. - Za takie pieniądze nikt nie chcę przyjść. - mówi Sroka.
Sytuacja w MOPR jest na tyle poważna, że ratownicy proszą o pomoc i sami zbierają pieniądze na jednostkę.