"Czy zgadzasz się na respektowanie nakazów, zakazów i ograniczeń praw i wolności obywatelskich wprowadzonych wbrew ustawom i Konstytucji RP poprzez rozporządzenia Rady Ministrów w związku ze stanem epidemii?" – to pytanie, jakie ma być zawarte w referendum.
Mieszkańcom udało się zebrać 650 podpisów. W czwartek petycja ma zostać dostarczona do burmistrza Karpacza.
Jak podkreśla z kolei Wojciech Rynglewski, jeden z pomysłodawców referendum, akcja nie jest wymierzona w lokalne władze, ale w rząd i jest ona formą obywatelskiego nieposłuszeństwa.
- Chcemy zapytać, czy mieszkańcy zamierzają dostosowywać się do bezprawnych obostrzeń - mówi Ryngwelski. - Jeśli referendum uda się zorganizować i mieszkańcy powiedzą jasno, że zamierzają przestrzegać konstytucji, a nie przepisów wydanych z naruszeniem prawa, to będzie to dla nas sygnał, że stoimy po stronie praworządności.
Od petycji do organizacji referendum jeszcze daleka droga. Najpierw wniosek musi zostać przedstawiony na posiedzeniu rady miejskiej, a następnie przegłosowany.
Tymczasem przedsiębiorcy w Karpaczu wciąż mocno odczuwają skutki lockdownu.
Co prawda rząd poluzował część obostrzeń i zezwolił m.in. na otwarcie stoków narciarskich czy hoteli, ale lokale gastronomiczne wciąż mogą działać wyłącznie w formule na wynos.
Przedsiębiorcy w Karpaczu, nie czekając na zdjęcie lockdownu, już zaczęli otwierać swoje lokale, wbrew obostrzeniom.
- Nikt, kto przyjedzie do Karpacza, nie będzie spał pod mostem ani nie będzie głodny - mówi Ryngwelski. - Kontrole policji i sanepidu oczywiście są, ale służby stają na wysokości zadania i nie słyszałem o żadnym przypadku rażących naruszeń prawa przez funkcjonariuszy.