Z początkiem roku zacznie obowiązywać nowy rejestr umów o dzieło. Dzięki temu do ZUS-u i urzędów skarbowych spłyną informacje o każdej osobie, z którą została zawarta umowa o dzieło wraz z kompletem informacji kontaktowych do niej. Przedsiębiorca składający wniosek ZUS RUD będzie również musiał opisać także przedmiot umowy i okres, na jaki ją zawarto. Nie trzeba będzie jednak ujawniać kwoty wynagrodzenia za wykonanie dzieła. Obowiązek informowania ma objąć tylko umowy zawierane od nowego roku – informuje "Rzeczpospolita".
- Zgromadzone w rejestrze informacje będą wykorzystywane do celów statystyczno-analitycznych, także do badania kierunków rozwoju przedsiębiorczości – zapewnia prof. Gertruda Uścińska, prezes ZUS.
Bo teraz jest tak, że państwo właściwie nie wie, ilu Polaków dorabia na umowach o dzieło, a dla ilu jest to główne źródło comiesięcznych wpływów. O tym, jak trudno jest planować, gdy nie wie się tak ważnej rzeczy o aktywności zawodowej obywateli, politycy i urzędnicy ministerialni przekonali się wiosną tego roku.
Pomimo połączenia baz ubezpieczonych i podatników rząd nie był w stanie ustalić, ile osób zarabia wyłącznie na nieoskładkowanych umowach o dzieło, a kto tylko dorabia sobie w ten sposób do etatu czy zlecenia. W rezultacie nie był więc w stanie oszacować kosztów przyznania świadczenia postojowego tym, którzy stracili przychody z takich umów w pierwszej fali kryzysu wywołanego Covid-19.
Przedsiębiorcy nie dowierzają
Argument o statystyczno-poznawczym walorze rejestru nie przekonuje części przedsiębiorców, którzy boją się, że będzie on stanowił pierwszy krok do oskładkowania umów o dzieło, o czym mówi się od dawna.
– Przedsiębiorcy są bardzo zaniepokojeni wprowadzeniem tego rejestru. Obawiają się masowych kontroli i przekwalifikowywania tego typu umów np. na oskładowane umowy o pracę – powiedział w rozmowie z "Rz" Jakub Bińkowski, dyrektor departamentu prawa i legislacji w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.