"Wyobraźcie sobie naszych piłkarzy grających w finale EURO. Gramy cudownie… przeprowadzamy piękną akcję i nagle… taki projekt wpłynął do sejmu” – napisał na Facebooku dziennikarz i polityk Tomasz Zimoch.
Sprawie nowego projektu przyjrzał się serwis bezprawnik.pl. Okazuje się, że reklama faktycznie mogłaby się pojawić np. po strzelonym golu, podczas przerwy na wideoweryfikację czy po skoku narciarskim.
Oznaczałoby to zapewne mniejszą liczbę powtórek akcji. Rząd argumentuje, że podobne przepisy obowiązują w większości państw europejskich.
W rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy o kinematografii do istniejącego przepisu dodano zapis: "Dozwolone jest przerywanie transmisji zawodów sportowych w celu nadania pojedynczej reklamy”.
Zobacz też: Zabawka dla dzieci rapuje po polsku o kokainie
Bezprawnik.pl zwraca uwagę, że oglądanie sportu może stać się utrapieniem, bo w propozycjach rządu jest jeszcze jedna zmiana. Obecnie reklamy nie mogą przekroczyć limitu 12 minut w ciągu całej godziny zegarowej. Natomiast według nowych przepisów, blok reklamowy mógłby zajmować 20 proc. całego czasu nadawania. Między 6.00 a 18.00 byłyby to maksymalnie 144 minuty, a pomiędzy 18.00 a 24.00 maksymalnie 72 minuty.
To umożliwiłoby więc "upchnięcie” reklam w czasie meczu reprezentacji Polski czy innych ważnych widowisk sportowych, które przyciągają przed telewizory najwięcej widzów.