Powrót dzieci do przedszkoli dla wielu rodziców i ich pociech był trudny. Maseczki, rękawiczki, mierzenie temperatury, odprowadzenie dziecka w pojedynkę. W niektórych miejscach kolejki przed wejściem.
Dyrektorzy placówek również mieli pełne ręce roboty z dostosowaniem funkcjonowania ich przedszkoli do reżimu sanitarnego. Reorganizacja i dezynfekcja sal, przyłbice dla personelu, rozdzielanie grup czy grafiki zabaw dzieci na podwórku - to tylko część z obostrzeń, które trzeba było wprowadzić.
Ostatnie wytyczne przeciwepidemiczne Głównego Inspektora Sanitarnego pojawiły się 25 sierpnia 2020 r., czyli na kilka dni przed końcem wakacji. Rodzice właściwie do ostatniej chwili nie wiedzieli dokładnie, jak będzie funkcjonować placówka od 1 września.
Wytyczne to jedno, rzeczywistość drugie
Kiedy w końcu trafiły do nich wszystkie informacje, część rodziców zelektryzowała informacja o funkcjonowaniu tzw. grup zbiorczych w przedszkolach.
"Po co te wszystkie obostrzenia, które mają ograniczyć mieszanie się dzieci i minimalizować ryzyko wzajemnego zarażania się, skoro rano i po południu dzieci z całego przedszkola mają styczność z różnymi wychowawczyniami i różnymi dziećmi, a potem wracają do teoretycznie 'izolującej' się grupy? To absurd" - zwraca uwagę jeden z rodziców, który skontaktował się z nami przez platformę dziejesie.wp.pl.
Jak podkreśla, funkcjonowanie grup zbiorczych w przedszkolach stoi w sprzeczności z wytycznymi GIS.
Faktycznie, już w pierwszych punktach wytycznych przeciwepidemicznych GIS można przeczytać: "Grupa dzieci wraz z opiekunem powinna przebywać w wyznaczonej i stałej sali. (...) Zaleca się, aby do grupy dzieci przyporządkowani byli, w miarę możliwości organizacyjnych, ci sami opiekunowie".
A dalej: "W miarę możliwości organizacyjnych należy zapewnić taką organizację pracy, która uniemożliwi stykanie się ze sobą poszczególnych grup dzieci (np. różne godziny przyjmowania grup do placówki, różne godziny zabawy na dworze)".
Sprawdziliśmy kilka dostępnych w sieci regulaminów funkcjonowania i rzeczywiście część przedszkoli oficjalnie przyznaje, że dzieci np. przed godziną 8 rano będą przyjmowane do grup zbiorczych. Podobnie po godzinie 16 - odebrać będzie je można z grupy zbiorczej.
Dyrektorzy rozkładają ręce
Postanowiliśmy zapytać władze przedszkoli, co właściwie z grupami zbiorczymi i jak się one mają do wytycznych GIS. Dyrektorzy, z którymi rozmawialiśmy, w obawie przed konsekwencjami woleli zachować anonimowość, ale przyznają, że takie grupy rzeczywiście funkcjonują.
- Stanęliśmy przed wyborem skrócenia czasu funkcjonowania przedszkola lub zorganizowaniem opieki dla dzieci, których rodzice muszą przyprowadzić swoje pociechy wcześniej i później odebrać - tłumaczy dyrektor jednego z większych wrocławskich przedszkoli publicznych.
Jak podkreśla, nie ma pieniędzy na zatrudnienie dodatkowych pracowników, a rodzice domagają się, aby mogli przyprowadzać dzieci, nie spóźniając się do pracy. - Grupy zbiorcze to jedyne rozwiązanie - przekonuje.
Podobnego zdania jest dyrektorka jednego z przedszkoli w Żórawinie pod Wrocławiem.
- Papier wszystko przyjmie, rzeczywistość jednak zweryfikuje - komentuje zalecenia GIS, przyznając, że część z nich nijak ma się do sytuacji, z którymi muszą się mierzyć na co dzień.
Poza tym, jak podkreślają kierujący przedszkolami, są to wytyczne, w których kluczowe są słowa: "zaleca się", "powinni" i "w miarę możliwości". A tych właśnie możliwości nie widzą.
Obawa przed koronawirusem
Rodzice obawiają się wirusa zwłaszcza w dużych publicznych przedszkolach, gdzie przyprowadzane są dzieci z całego miasta. Mimo to nie mają wyjścia i muszą gdzieś zostawić dzieci.
Dyrektorzy, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że ponieśli poważne koszty i zrobili wszystko, aby jak najlepiej przygotować przedszkola i w miarę możliwości zapewnić dzieciom bezpieczeństwo. Pieniądze wyłożyli z i tak napiętego budżetu, a na dodatkowe wsparcie nie mają co liczyć.
- Prawda jest taka, że pomimo środków dezynfekujących, maseczek, starań o niemieszanie się grup, nie utrzymamy dystansu między dziećmi. Nie da się ich upilnować. Podzieliłam plac zabaw, wprowadziłam grafik zabaw na dworze, zamieniłam dywany na łatwe do dezynfekcji maty. Mimo to dzieci będą się do siebie przytulać, brać do ust zabawki czy przybory plastyczne - podkreśla dyrektor z Żórawiny.
Jak dodaje, sytuacja jest trudna dla wszystkich. - Do tej pory nie mieliśmy do czynienia z podobną. Błędy są i będą popełniane. Liczymy jednak na wyrozumiałość - zaznacza.
- Jeśli pojawi się wirus w przedszkolu, zastosujemy wszystkie zalecane scenariusze, ale prawdopodobnie duża część z nas i tak się zarazi - przyznaje natomiast dyrektor przedszkola we Wrocławiu.
O kwestię grup zbiorczych zapytaliśmy również lokalny samorząd jako organ prowadzący. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy jednak stanowiska.