ta rekordowa sprzedaż to o 40 proc. więcej niż w poprzednim kwartale - donosi "Gazeta Wyborcza". To może jeszcze nie być koniec hossy na tym rynku. Z Innego raportu - "Rynek mieszkaniowy w Polsce – I kwartał 2021"- wynika, że oferta deweloperów w największych polskich miastach spadła do poziomu najniższego od 2014 r. Zatem mieszkań jest stosunkowo mało w zestawieniu z popytem.
Dlatego już teraz wysokie ceny mogą rosnąć jeszcze bardziej. Już teraz średnie ceny mieszkań od deweloperów w porównaniu z grudniem 2020 r. wzrosły w Krakowie o 3 proc. , w Łodzi, Wrocławiu i Warszawie nawet o 5 proc.
To jednak nie powstrzymuje zamożnych Polaków, którzy chcą lokować swoje oszczędności w mieszkaniach, by w ten sposób uciec przed inflacją - wynika z raportu JLL.
Wniosek z tego jest taki, że dopóki nie będzie się w Polsce więcej budowało, ceny nadal będą szły w górę. Na szczęście nieco optymizmu przynoszą dane GUS o liczbie pozwoleń na budowę.
Od stycznia do marca 2021 r. widać tutaj znaczne ożywienie. W ocenie Aleksandry Gawrońskiej, starszego konsultanta w Zespole Badań Rynku Mieszkaniowego, daje to nawet nadzieję na powrót do równowagi na linii popyt-podaż.
Jednak jej zdaniem, trzeba jeszcze pamiętać, że sytuacja pomiędzy poszczególnymi rynkami lokalnymi jest bardzo różna. W Krakowie np. rok 2020 zakończył się kolejną rekordową liczbą 222 tysięcy wybudowanych mieszkań.
W znacznej jednak mierze były to budowy rozpoczętych jeszcze przed pandemią, a w większości nawet z 2017 r. Co nieco studzi entuzjazm związany z rekordem oddanych mieszkań. Tym bardziej, że do średniej realizacji inwestycji szacowanej na ok. 5 lat, trzeba teraz doliczyć kolejne miesiące.
Dlaczego? Wszystko przez biurokrację. W ostatnich miesiącach znacząco wydłużył się czas oczekiwania na decyzje administracyjne. Dlatego konkluzja z raportu JLL jest mało optymistyczna. Jak się okazuje, nie należy się spodziewać, że tegoroczna podaż i liczba rozpoczętych budów przewyższą rezultat z ubiegłego roku.