Ceny energii w Polsce podskoczyły do poziomu nieodnotowanego od ponad dwóch lat. W rozmowie z wnp.pl prezes Ozeos, platformy pomagającej w zakupie i sprzedaży energii, zwrócił uwagę, że ceny prądu planowane na 8 listopada nie były już tak wysokie. Okresowo doszło jednak do anomalii.
Jak wynika z indeksu TGeBase, 5 listopada po południu na Towarowej Giełdzie Energii stawki za MWh zaczęły rosnąć jak szalone. Między 14 a 15 MWh kosztowała 573 zł, między 16 a 17 blisko 2 tys. zł, a godzinę później osiągnęła rekordowe 2750 zł/MWh. Później sukcesywnie spadała, by przed północą spaść poniżej 500 zł/MWh.
6 listopada doszło do podobnej sytuacji. Późnym popołudniem cena energii poszybowała do poziomu 2400 zł/MWh. W czwartek nie osiągnęła już czterocyfrowej wartości. - Okresowo możemy się zmagać z takimi sytuacjami cenowymi, jakie obserwowaliśmy ostatnio. Nie można tego wykluczyć - powiedział wnp.pl Zbigniew Kinal.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Piotr Grzejszczak, dyrektor rynków energii w E.ON Polska, tłumaczył w rozmowie z serwisem, że wysokie ceny energii 6 i 7 listopada wynikały z małej nadwyżki mocy w systemie. Wspomniał o dwóch istotnych przyczynach tego stanu rzeczy.
Wzrost zapotrzebowania z powodu chłodniejszej pogody, niższa produkcja z fotowoltaiki i wyłączenia kilku elektrowni (planowane i nieplanowane) zwiększyły udział droższych źródeł energii w miksie - wyjaśnił.
Ceny energii elektrycznej w Polsce – jak wynika z danych Komisji Europejskiej za II kw. tego roku – są jednymi z najdroższych na rynku hurtowym w Europie. Drożej jest tylko w Irlandii i Włoszech - informowała we wtorek 6 listopada "Rzeczpospolita". Dziennik podkreślił, że nie zmienił tego nawet wyjątkowy 1 listopada, kiedy za prąd płacono w Polsce najmniej w Europie (poza Skandynawią): na poziomie 38,3 euro za MWh. "Był to efekt dobrych warunków pogodowych dla źródeł wiatrowych, jak i słonecznych. (...) Taki dzień to tylko jednak wyjątek" - zwrócił uwagę dziennik.