Badacze przyjrzeli się zdrowiu Kanadyjczyków stosujących marihuanę w większości w sposób rekreacyjny. Z ich obserwacji wynika, że osoby te miały "znacząco większe" ryzyko trafienia do szpitala niż ich rodacy, którzy nie palili "skrętów" - pisze "Forbes", który opracował wyniki badania.
Marihuana zwiększa ryzyko trafienia do szpitala?
Palacze konopi indyjskich byli według badania nawet o 22 proc. bardziej narażeni na wizyty na ostrym dyżurze lub też hospitalizację, i to nawet przy uwzględnieniu takich parametrów jak wiek, płeć lub różne problemy zdrowotne.
Najczęstszą dolegliwością zgłaszaną przez osoby palące były cięższe urazy ciała (15 proc.), następnie problemy z oddychaniem (14 proc.) i problemy żołądkowo-jelitowe (13 proc.).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Autorzy badania podkreślają, że rekreacyjne palenie "nie jest łagodne" dla organizmu, jak twierdzą aktywiści konopni, lecz niesie za sobą poważne zagrożenia dla zdrowia i w związku z tym powinno być ograniczane.
Czego nie wiemy o wynikach badań
"Forbes" zwraca jednak uwagę, że badanie miało charakter obserwacyjny, co zresztą podkreślają sami naukowcy. Dlatego też jego wyniki nie mogą być jednoznaczną podstawą do stwierdzenia, że palenie marihuany przyczyniło się do wzrostu liczby hospitalizacji. Mogą za to bowiem odpowiadać czynniki, których badacze nie uwzględnili lub nie zmierzyli w swojej analizie.
Konopny biznes w Polsce. "Mieliśmy wysyp sklepów"
Badania te jednak pojawiają się w momencie, kiedy w Stanach Zjednoczonych trwa odwilż w kwestii konopi. 19 stanów oraz Waszyngton zalegalizowały marihuanę do celów rekreacyjnych, a sondaże pokazują, że coraz więcej Amerykanów popiera pełną legalizację konopi. Według "Forbesa" rynek konopny w USA może być wart nawet 100 mld dolarów w 2030 r.