W Ministerstwie Rolnictwa od dłuższego czasu toczą się prace nad zmianami w prawie. Nowelizacja ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego i innych ustaw da więcej kompetencji dyrektorowi generalnemu Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR). Po podpisie prezydenta pod nowelą, przyjętą 26 kwietnia, będzie on mógł wystąpić do szefa MR z wnioskiem o utworzenie Ośrodka Produkcji Rolnej.
OPR będzie tworzony na ziemiach należących do Skarbu Państwa. KOWR zaś na tak utworzoną jednostkę gospodarczą będzie szukał dzierżawcy w ramach przetargu. Nie każdy jednak będzie mógł zawalczyć o te ziemie.
Pod uwagę brani będą tylko kandydaci nie mający żadnych zaległości wobec KOWR-u, Skarbu Państwa, samorządu, ZUS i KRUS.
Ponadto umowa będzie określała warunki dzierżawy. Ich niedotrzymanie będzie skutkowało zerwaniem umowy. W ocenie Roberta Tomaszewskiego, prezesa Saveinvest, spółki działającej w branży rolnej, tu mogą pojawić się przysłowiowe schody.
- Zapisane będą przypadki powodujące możliwość wypowiedzenia umowy przed upływem okresu dzierżawy. Co więcej, ma się tam pojawić również minimalna liczba pracowników, jaką trzeba będzie zatrudniać w OPR, by utrzymać umowę. Najwięcej wątpliwości budzi jednak obszar, na którym mają powstawać. Wcześniej mówiło się o 300 ha, a zostało z tego tylko 50 ha.
Zdaniem Tomaszewskiego to nie przystaje do warunków funkcjonowania współczesnego rolnictwa. Jak zaznacza, jego firma działa w całej Polsce i ma wiedzę na temat podstawowych różnic. - Nad morzem nikogo nie dziwi gospodarstwo w okolicach tysiąca hektarów. Z kolei w Małopolsce rolnictwo jest bardzo rozdrobnione. Nie ma jednak wątpliwości, że efektywne gospodarzenie na 50 hektarach może być trudne.
Wszystko dlatego że współczesne maszyny pozwalają na bardzo sprawne prace polowe, ale są bardzo drogie. Żeby zwrócił się koszt ich zakupu, gospodarstwo musi być odpowiednio duże. - Przy 50 hektarach trudno jest konkurować na rynku. To duża słabość tego rozwiązania. Najlepiej widać to po np. 30 ha gospodarstwach, które w ogóle nie mają swoich maszyn, tylko je pożyczają.
W ocenie naszego rozmówcy dodatkowym problemem będzie fakt, że warunki dające prawo do zerwania umowy mogą być inne w różnych częściach kraju, zatem zaburzone mogą być zasady równej konkurencji na rynku. Pomysł MR pachnie trochę realnym socjalizmem czasów minionych, ale warto jednak pamiętać, że intencje są dobre.
Zgodnie z ustawą z 2015 r. o kształtowaniu ustroju rolnego ziemia Skarbu Państwa była wydzierżawiana tylko na powiększenie gospodarstw już istniejących. Skutkowało to jednak tym, że rolnicy w poszczególnych gminach gospodarzyli na rozrzuconych ziemiach. Teraz dzierżawione ma być co najmniej 50 ha, które są nierozerwalną całością. MR może w ten sposób rozdysponować około 100 tys. ha ziemi.
PGR-y - państwowe gospodarstwa rolne - były pomysłem socjalistycznej Polski na własność ziemską od 1949 roku do 1993 roku. Były to państwowe przedsiębiorstwa, w których pracowali rolnicy uprawiający ziemię i hodujący zwierzęta gospodarskie. Wprawdzie były wyjątki, gdzie ta forma własności przynosiła zyski, w większości przypadków był to przykład powszechnej w PRL niegospodarności.
Co ciekawe, ostatni postsocjalistyczny PGR w Polsce wciąż działa. I to nie byle jak. Jak pisaliśmy w WP, krowy słuchają w nim muzyki, a o ich dietę dba komputer. Obronili go sami pracownicy. Na czele z ówczesnym dyrektorem, któremu wdzięczni są do dziś. Tak bardzo, że chcieliby wznieść mu pomnik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl