"Tworzenie oderwanych od rzeczywistości i niejasnych pytań, by udawać zainteresowanie głosem Polaków, to kompromitowanie idei obywatelskiego współdecydowania o kształcie wspólnoty, jaką wszyscy tworzymy" - napisał kilka dni temu Patryk Słowik w opinii dla Wirtualnej Polski o referendum, które PiS chce przeprowadzić równolegle z wyborami parlamentarnymi. Są na świecie przykłady, że można inaczej. I wcale nie trzeba szukać daleko.
- Istnieją kraje, takie jak Szwajcaria, o której można powiedzieć, że jest republiką referendalną - powiedział sędzia Sylwester Marciniak, szef Państwowej Komisji Wyborczej. W Szwajcarii nie ma wymogu kworum. Wystarczy, że większość głosujących będzie "za" lub "przeciw", by referendum przyniosło rozstrzygnięcie. Kto nie głosuje, nie decyduje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak to się robi w Szwajcarii. Kraj słynie z referendów
"Głosowania w Szwajcarii odbywają się do czterech razy w roku. Dotyczą albo inicjatyw społecznych albo decyzji parlamentu, związanych z legislacją lub poprawkami konstytucyjnymi" - wyjaśnia Ambasada Szwajcarii w Polsce, w odpowiedzi na pytania money.pl. Podczas tych głosowań rozstrzygają nawet kilkanaście spraw rocznie.
I zarówno rząd, jak i obywatele, traktują sprawę referendum poważnie. Tak o tym mówił Claude Bonard, były sekretarz generalny rządu kantonalnego w Genewie, cytowany przez "Politykę":
Nie stawiamy samego gołego pytania, lecz musimy objaśnić, co robimy, z jakiej przyczyny i w jakim celu. Więcej nawet, bo łącznie z kartą do głosowania rząd musi podać obywatelowi na piśmie wszystkie argumenty w danej sprawie, i to zarówno argumenty za, jak i przeciw.
W Szwajcarii są dwa podstawowe rodzaje referendów:
- zmieniające Konstytucję,
- mające powstrzymać wprowadzane zmiany w prawie.
"Za każdym razem, gdy parlament uchwala nowe prawo lub zatwierdza traktat międzynarodowy, obywatele mogą zażądać referendum przeciwko niemu. To referendum opcjonalne, z którego Szwajcaria słynie" - podkreśla ambasada. Wystarczy zebrać 50 tys. ważnych podpisów w ciągu 100 dni od publikacji nowego prawa, aby zwołać referendum.
Szwajcaria wprowadziła opcjonalne referendum w 1874 r. Od tego czasu odbyło się ich 208, a w 87 przypadkach nowe prawo zostało skutecznie odrzucone przez głosujących - czytamy w odpowiedzi ambasady.
Referendum dotyczące zatwierdzonych przez parlament zmian w Konstytucji jest obowiązkowe. Wymagana jest podwójna większość, czyli zgoda większości obywateli i większości kantonów (Szwajcaria składa się z 26 kantonów).
Referenda w Szwajcarii. Nad czym głosowali obywatele?
Jedno pójście do urn podczas referendum opcjonalnego, to zazwyczaj głosowanie nad kilkoma projektami - stąd nawet kilkanaście spraw rocznie rozstrzyganych tą drogą. W przeszłości Szwajcarzy byli pytani m.in. o wstrzymanie sprzedaży połowy narodowych rezerw złota czy zakup samolotu bojowego Grippen.
Referenda w Szwajcarii odbywają się nadal. I tak, dla przykładu, 13 lutego 2022 r. Szwajcarzy zagłosowali przeciwko:
- całkowitemu zakazowi eksperymentów na zwierzętach,
- wsparciu lokalnych mediów kwotą około 656 mln zł (151 mln franków),
- zniesieniu 1-proc. podatku od kapitału firm. Szwajcarski fiskus zarabia na nim 1,14 mld zł rocznie.
Poparli za to zakaz reklamowania wyrobów tytoniowych wszędzie tam, gdzie takie reklamy mogą być widoczne dla dzieci i młodzieży.
W czerwcu tego roku Szwajcarzy w referendum odrzucili pomysł wyższego opodatkowania paliw w celu redukcji emisji CO2. Zakładał on nałożenie m.in. dodatkowych opłat na benzynę i bilety lotnicze. Odrzuciło go 51,6 proc. głosujących. Podczas tego samego głosowania odrzucono też ustawę zakazującą stosowania syntetycznych pestycydów. Przyjęli za to dwa projekty: o pomocy finansowej państwa dla przedsiębiorców dotkniętych skutkami pandemii COVID-19 i przyznający dodatkowe uprawnienia policji w celu lepszego zwalczania terroryzmu.
Głośna była sprawa referendum z 2016 r., kiedy to Szwajcarzy powiedzieli "nie" dochodowi podstawowemu. Aż 76,9 proc. obywateli odrzuciło projekt, zakładający przyznanie dorosłemu 2,5 tys. franków (wówczas około 10 tys. zł), a nieletniemu - 625 franków (2,5 tys. zł).
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl