W resorcie jeszcze za czasów minister Katarzyny Sójki (PiS) powołano zespół ds. preskrypcji i realizacji recept na leki gotowe i recepturowe. "Pierwszym z celów zespołu, jakie wymieniono w zarządzeniu, jest uproszczenie zasad wypisywania recept" - czytamy.
Prace ministerialnego zespołu toczą się na razie w tajemnicy, członków zobowiązano do poufności. Resort tłumaczy, że zespół opiera się na danych dotyczących m.in. sprzedaży czy rentowności poszczególnych leków, które są "sprawami niepublikowanymi".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Recepta nie na konkretny lek?
Jednak, jak ustaliła "Wyborcza", zespół zgodził się już, by lekarze nie wypisywali już na receptach nazw konkretnych leków, tylko nazwy międzynarodowe, czyli składnik aktywny. "Teraz też mogą tak robić. Po zmianie mieliby taki obowiązek" - czytamy.
Dziś lekarz wystawia e-receptę dla pacjenta na konkretny lek (produkowany przez konkretną firmę) o określonej dawce. Pacjent może poprosić farmaceutę o wskazanie tańszego zamiennika - leku zawierającego tę samą substancję aktywną, w tej samej dawce. Produkowany jest przez inną firmę, pod inną nazwą, może różnić się substancjami pomocniczymi. Jednak co do zasady, ma to samo działanie, potwierdzone badaniami.
"Wyborcza" zwraca uwagę, że chodzi też o poziom odpłatności, bo wiele leków jest za darmo albo na ryczałt dla pacjentów chorych przewlekle. "Wypisywanie na recepcie chemicznej nazwy leku rozwiązałoby ten problem, bo odpowiedzialność za to, jaki konkretnie lek i z jaką odpłatnością wydać pacjentowi, przesunęłaby się na aptekarzy" - czytamy.
Koncerny farmaceutyczne stracą?
Obawy ma branża farmaceutyczna. 28 grudnia Polski Związek Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, Izba Gospodarcza "Farmacja Polska" oraz Polska Izba Przemysłu Farmaceutycznego i Wyrobów Medycznych "Polfarmed" napisały pismo do minister Izabeli Leszczyny. "Z listu wynika jasno, że boją się o zyski firm, które reprezentują" - pisze "Wyborcza".
Aptekarze będą w pierwszej kolejności proponować najtańsze leki zawierające daną substancję, a to są na ogół produkty z Chin i Indii. To osłabi nasze firmy - mówi Krzysztof Kopeć, prezes PZPPF, cytowany przez dziennik.
Autorzy pisma dodają, że "wyparcie krajowych leków przez najtańszą azjatycką produkcję doprowadzi do redukcji mocy produkcyjnych i spadku zatrudnienia". Gazeta zwraca jednak uwagę, że "w rzeczywistości polskie firmy też produkują swoje leki w Azji, bo tam jest taniej, lub stamtąd sprowadzają substancje czynne do produkcji swoich leków w kraju".