Chodzi o tekst Krzysztofa Janosia "Coś tam nie pykło i płucko wybuchło". Lekarze walczą nie tylko z wirusem, ale i ze sprzętem z rezerw. Wskazaliśmy w nim, że lekarze i ratownicy medyczni masowo narzekają na respiratory, które przyjechały do nich z Agencji Rezerw Materiałowych.
Problematyczne mają być respiratory Ambul T7 od chińskiego producenta Ambulanc (Shenzhen). To one sprawiają medykom masę problemów i to one były dostarczone przez ARM. Na forach lekarzy pełno jest miażdżących komentarzy.
Ale to nie koniec. Po publikacji ARM zadeklarowała, że błyskawicznie wymieni źle skalibrowane respiratory, które trafiły do polskich szpitali. Sprawdziliśmy realizację tych zapowiedzi. Okazuje się, że szpitale czekają już trzy tygodnie i nie wiadomo, kiedy się doczekają.
To właśnie o tę sytuację był pytany szef Agencji, który we wtorek popołudniu był gościem radia RMF.
- Patrząc na skalę i tempo, w którym działaliśmy, nie uważam, żeby to było problemem. Sytuacje, o których pisały media, o rozrywanych sztucznych płuckach nie miały miejsca, to są lekkie opowieści - powiedział Kuczmierowski.
- Nic o tym nie wiem, żeby jakikolwiek szpital czekał trzy tygodnie na wymianę respiratorów - podkreślił. - Wszystkie szpitale, które się do nas zgłosiły, zostały w ciągu paru dni obsłużone - zapewnił.
Prowadzący rozmowę dziennikarz zwrócił uwagę, że informacje o problemach ze sprzętem pochodzą od lekarzy wypowiadających się pod nazwiskiem. Ale i to nie przekonało prezesa.
- Ja wierzę w takie informacje, że nasze respiratory stały nierozpakowane w pudełkach, a szpitale mówiły, że tych respiratorów od nas nie otrzymały - powiedział. Wyraził też zdziwienie, że pracownicy szpitala mają czas, by rozmawiać z mediami, a nie z Agencją.
Warto przypomnieć, że pierwsze pytanie o tempo wymiany respiratorów wysłaliśmy do ARM 26 listopada. Mimo wielu telefonów i maili żadnej odpowiedzi nie dostaliśmy do poniedziałku 14 grudnia, choć rzecznik Agencji zapewniał, że już za chwilę wszystko otrzymamy.