Jak pisze "Rzeczpospolita", rynek dowozu jedzenia przeżywa w ostatnich miesiącach prawdziwy boom. I to nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Przynajmniej tymczasowo kończy się więc trend "siedzenia w restauracji" i "wyjścia do knajpy".
Hiszpański operator Glovo zwiększył obroty o 120 proc. Fiński Wolt urósł o prawie połowę, a amerykański Uber Eats - o 46 proc.
Ten ostatni zaliczył imponujące wzrosty i to mimo faktu, że zrezygnował z części rynków. Wśród nich były m.in. te z naszego regionu: Ukraina, Czechy czy Rumunia. W Polsce jednak Uber postanowił zostać i to się opłaciło.
Tylko w kwietniu liczba restauracji, która korzysta z usług kierowców Uber Eats wzrosła o 188 proc. w porównaniu do stycznia. To oznacza, że jest ich prawie 3 razy tyle, co na początku roku.
- Mogło dojść do trwałych zmian w preferencjach klientów. Co najmniej przez jakiś czas może się utrzymać zwiększona popularność posiłków na wynos – tłumaczy w "Rz" prezes platformy Gastrojob Antoine Azais.
Efekt? - Nie wszystkie lokale, które się ponownie otworzą, przetrwają w dłuższym okresie - prognozuje Azais. I dodaje, że najbliższe miesiące mogą być dobrą okazją do przejęć i konsolidacji.
- Tworzenie sieci restauracji lub poszerzanie istniejących będzie teraz znacznie łatwiejsze niż do tej pory – puentuje.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl