Minister zdrowia Adam Niedzielski w związku z pojawieniem się nowej wersji koronawirusa - Omikrona - zapowiedział podczas wtorkowej konferencji prasowej bardziej zdecydowane kroki w zwalczaniu pandemii. Dla hotelarzy i restauratorów oznacza to zmniejszenie od 15 grudnia maksymalnego obłożenia z dotychczasowych 50 do 30 proc. Limit nie będzie dotyczył osób zaszczepionych.
Jak podkreślił minister, przedsiębiorcy będą musieli wykazać, że zweryfikowali certyfikaty szczepionkowe swoich gości. Ma im w tym dopomóc nowa ustawa i rozporządzenie, których jeszcze nie ma.
Powtórka z rozrywki
Hotelarze i restauratorzy tracą jednak już cierpliwość i nie przebierają w słowach. Wiesław Fiut, właściciel hotelu Saol z Krynicy Zdrój, życzy rządowi rozumu na święta.
Jak tłumaczy, dzięki zapowiedziom resortu zdrowia ma teraz więcej anulacji niż nowych rezerwacji. Goście hotelowi wycofują się masowo z przedpłat. A to oznacza, że nie ma żadnych gwarancji, że do niego w ogóle przyjadą. - Nie mam żadnych gwarancji, że nie zostanę z pustymi pokojami w grudniu. Takie to będą święta! – ocenia.
Z kolei Ryszard Skotniczny, właściciel restauracji i hotelu Dwór Kombornia z Korczyny na Podkarpaciu, uważa, że państwo chce wyręczyć się przedsiębiorcami w obowiązkach, które należą do niego. – Restauratorzy i hotelarze to nie są policjanci ani inspektorzy z sanepidu. Nie jesteśmy od tego, by zaglądać gościom do zaświadczeń medycznych. Od tego są w tym kraju odpowiednie służby - przypomina nasz rozmówca i dodaje, że część jego gości reaguje agresją na pytanie dotyczące tego, czy się zaszczepili.
– Jeśli będziemy egzekwować te przepisy, to w oczach społeczeństwa będziemy "tymi złymi". To będzie miało bezpośredni wpływ na nasz biznes – ostrzega przedsiębiorca.
Również restauratorzy są pełni obaw o swoją przyszłość. Na grupie facebookowej "Gastronomia razem" jeden pisze, że ma salę o powierzchni 150m2 i 180 krzeseł. – Jak liczyć te 30 proc. obłożenia? Według metrów, krzeseł? – prosi o pomoc mężczyzna i dodaje, że ma imprezę na 60 osób, a co drugi stół ma być pusty. To spowoduje, że nie pomieści gości. Nawet jeśli połowa z nich będzie zaszczepiona.
Inni restauratorzy doradzają mu, by dostawił na sali małe kawiarniane stoliki i w ten sposób ominął przeszkodę techniczną w postaci wymogu zajętości co drugiego.
Trzydzieści procent obłożenia, to trzydzieści i ZUS-u
Wiele osób na grupie zapowiada, że skoro mogą mieć tylko 30 proc. obłożenia w lokalach, to składki ZUS, podatki od nieruchomości oraz inne daniny będą państwu płacić w jednej trzeciej.
Pomysł ten podoba się również hotelarzom. – Państwo nie pozwala nam pracować i uczciwie zarabiać, więc jeśli nie mam przychodów, to dlaczego mam płacić 100 proc. ZUS-u czy podatków od nieruchomości? – zastanawia się Skotniczny.
Skotniczny zatrudnia 50 pracowników. Mówi, że państwo nie szanuje nie tylko przedsiębiorców, ogłaszając nowe przepisy w ostatniej chwili, ale również pracowników, których oni zatrudniają.
– Jeśli nie będzie gości, ci ludzie nie zarobią. W gastronomii i hotelarstwie żyje się z premii i napiwków, a w tym roku tego nie będzie. Ludzie drżą o pracę każdego dnia, mają na utrzymaniu rodziny, dzieci. O nich ten rząd już nie pomyślał? – denerwuje się hotelarz i restaurator z Podkarpacia.
Dlatego jego zdaniem przedsiębiorcy powinni też zaskoczyć rząd i przestać mu wpłacać jakiekolwiek daniny.
Rząd zapowiada pakiet osłonowy, ale tylko dla klubów tanecznych, dyskotek i tych miejsc, które od 15 grudnia będą w pełnym lockdownie.
Jak podała w środę wiceminister rozwoju i technologii Olga Semeniuk, koszt pomocy to kilkadziesiąt milionów złotych. Przedsiębiorcy z tych branż będą mogli liczyć na zwolnienia z ZUS i postojowe. Co z pozostałymi? O nich rząd milczy.
Między innymi dlatego dwie izby branżowe, zarówno gastronomów, jak i hotelarzy, popierają spontaniczną inicjatywę restauratorów z Facebooka.
- Nie poprzemy już żadnej kolejnej tarczy branżowej, która napędzi w przyszłości inflację i pogłębi kryzys. Potrzebujemy rozwiązań doraźnych, już teraz – mówi prezes Polskiej Izby Hotelarzy Marek Łuczyński i dodaje, że pomysł "30 proc. obłożenia za 30 proc. danin dla państwa" jest uczciwą propozycją dla rządu.
Łuczyński tłumaczy, że nie wszyscy hotelarze mogli skorzystać z tarcz antykryzysowych, bo mieli niewłaściwe PKD albo zaczęli zbyt późno działalność. Niektórzy przekroczyli już limit pomocy de minimis i nie będą mogli wziąć żadnych pieniędzy. Inni czekają wciąż na pieniądze z tarczy za kwiecień i maj tego roku. – Podatki i ZUS trzeba płacić na bieżąco, więc to najlepsza forma pomocy – uważa Łuczyński.
Również Sławomir Grzyb, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, popiera rozwiązania zmierzające do zmniejszenia obciążeń finansowych branży. W rozmowie z money.pl podkreśla, że rząd ma narzędzia, by skutecznie pomóc restauratorom.
– Skoro rząd mógł obniżyć VAT na paliwa, gaz i energię elektryczną, to równie dobrze może obniżyć też VAT na wszystkie produkty i usługi gastronomiczne do 5 proc. To by była dla nas realna pomoc – ocenia Grzyb.
Dodaje, że we wrześniu IGGP złożyła do Ministerstwa Finansów wniosek w tej sprawie. 3-miesięczny termin jego rozpatrzenia mija 27 grudnia. Jak wyliczyło Ministerstwo Finansów, koszt obniżki VAT dla budżetu wyniósłby ok. 1,47 mld zł. - Najbardziej dotkniętej restrykcjami rządu branży taka rekompensata się należy - podkreśla twardo Grzyb.
Poproszony o komentarz w sprawie rzecznik ZUS Paweł Żebrowski przypomina, że przedsiębiorcy, którzy do tej pory nie skorzystali z tego narzędzia, mogą wystąpić o postojowe, złożyć wniosek o odroczenie terminu płatności lub rozłożenie wpłat na raty.
Rzecznik podkreśla, że rozumie trudną sytuację przedsiębiorców, ale ZUS musi przestrzegać obowiązujących przepisów. - Wpłaty składek w niepełnej kwocie będą traktowane jako niedopłata na koncie płatnika - informuje Żebrowski.